Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Połączyła ich miłość do muzyki - śpiewająco idą przez życie

Redakcja
Urszula i Dariusz Daczyńscy 27 lipca br. będą obchodzić dwudziestolecie ślubu
Urszula i Dariusz Daczyńscy 27 lipca br. będą obchodzić dwudziestolecie ślubu archiwum rodzinne
On buduje domy i gra na różnych instrumentach muzycznych. Ona gra na pianinie, uczy dzieci i od 20 lat prowadzi szkolny zespół wokalno-muzyczny. On zrobi dla niej wszystko, ona wie, że zawsze może na niego liczyć. O swoim życiu, o rodzinnym muzykowaniu i pracy z zespołem "Śpiewające Jeziora" Urszula i Dariusz Daczyńscy opowiadają Teresie Brandys

Urszula Daczyńska
Studium nauczycielskie ukończyła w Bielsku-Białej, a edukację wczesnoszkolną i pedagogikę specjalną z oligofrenopedagogiką na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. Obecnie uczy klasy od 1 do 3 w Zespole Szkół Podstawowo-Gimnazjalnych w Przeciszowie, założyła i prowadzi przy szkole zespół wokalno-taneczny "Śpiewające Jeziora".

Pochodzimy z Darkiem z jednej miejscowości. Znaliśmy się z widzenia. Chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, w której teraz uczę, ale były między nami cztery lata różnicy, a w tym czasie to przepaść wiekowa.

Właściwie poza miejscem zamieszkania wszystko nas dzieliło. Ja wybrałam studia w Bielsku-Białej, Darek w Krakowie. Spotykaliśmy się, ale nie było to nic bliższego. Darek był na ostatnim roku studiów, gdy zaprosiłam go na osiemnastkę kuzynki. I właśnie na tej "18", na mostku w Porąbce, którego niestety już nie ma, zdecydowaliśmy się, że będziemy z sobą chodzić.

Połączyła nas muzyka. W mo-im rodzinnym domu zawsze lubiliśmy śpiewać. Chodziłam do ogniska muzycznego - 9 lat na pianino i rok na gitarę. Planowałam nawet studiować wychowanie muzyczne. Zamieniłam to na kurs utaneczniania dzieci i studium wokalne i bardzo przydaje mi się to w prowadzeniu zespołu "Śpiewające Jeziora".

Kiedy Darek przychodził do mnie, to większość czasu graliśmy i śpiewaliśmy. To była nasza "rozmowa". Był samoukiem, nauczył się grać na gitarze w technikum. Darek buduje domy, ale ma takie zacięcie muzyczne, tyle fantazji i tak świetny słuch, że oprócz gitary nauczył się grać na akordeonie, na pianinie, a nawet na trąbce. Później dołączyły do nas córki - Ania i Madzia.

Występowały w programie "Od przedszkola do Opola". Dziś Ania jest po maturze w Liceum Salezjańskim w Oświęcimiu i wybiera się na studia, a Madzia skończyła pierwszą klasę VI LO w Krakowie. Obie są po szkole muzycznej I stopnia w Oświęcimiu. Ania ukończyła także szkołę wokalno-aktorską. Ma swoją pierwszą płytę - na 18. urodziny zrobiliśmy jej taki prezent. Dziewczyny często są zapraszane na śluby, by uświetnić śpiewem i grą na skrzypcach tę ważną uroczystość.

Doceniam u nich przede wszystkim to, że mogę zawsze na nie liczyć. Nigdy mnie nie zawiodły, tak samo jak moi kochani rodzice i mąż. Gdyby nie ich pomoc, nie mogłabym pogodzić pracy w szkole, prowadzenia zespołu i normalnego domu, w którym każdego dnia staramy się zjeść razem przynajmniej jeden z posiłków lub choćby wypić kawę i porozmawiać przy stole. Dziewczyny słuchają z zaciekawieniem starych piosenek - moja mama wszystkie spisuje, by ocalić je od zapomnienia. Najweselej jest zawsze przed świętami - każdy przygotowuje wtedy swoją ulubioną potrawę.

Staramy się wspierać wzajemnie we wszystkim. W prowadzeniu "Śpiewających Jezior" pomaga mi cała rodzina. Razem z tym zespołem rosły moje córki. Dziś podpowiadają mi wiele rzeczy w kwestii repertuaru czy strojów, a także akompaniują dzieciom i młodzieży. "Śpiewające Jeziora" to nasza "druga rodzina".

Dariusz Daczyński
Absolwent inżynierii środowiska na Akademii Rolniczej w Krakowie
Ma własną firmę budowlaną DOMEKO.

Ula się nie przyznaje, ale na pewno mnie kojarzyła. Byłem w Przeciszowie ministrantem z najdłuższym stażem - 26 lat (jeszcze po ślubie z Ulą). Nie mogła mnie nie widzieć przy ołtarzu.
Szukałem swojej recepty na życie. W czasie studiów wybrałem seminarium, ale po pół roku zdecydowałem, że Bogu można służyć na różne sposoby, a ja chcę mieć rodzinę, korzystać z uroków życia. Wróciłem na studia. Właśnie wtedy, po tej trudnej decyzji, spotkałem kolegę, Sławka Nelca. Pojechaliśmy na zabawę do Polanki Wielkiej, a po drodze zabraliśmy Ulkę, z którą Sławek chodził do równoległej klasy. Po 1,5 roku znajomości wzięliśmy ślub.

Ula jest wymagająca, ale kochana, ma w sobie dużo ciepła. No i ten promienny uśmiech, i ta muzyka, którą tak lubimy wszyscy w rodzinie. Podczas uroczystości rodzinnych muzykujemy. Każdy dostaje śpiewnik, żeby brak znajomości słów nie eliminował go z zabawy. Jest bardzo wesoło. Często w Boże Narodzenie, jak tradycja nakazuje, przebieramy się za kolędników i jedziemy kolędować do rodziny i znajomych. Kiedyś było dużo śmiechu, bo kuzynka mamy Uli nas nie poznała. Sądząc, że to kolędnicy komercyjni, pogasiła światła w domu.

Obie nasze córki lubią muzykę, ale mają różne charaktery. Ania - jak Ula - jest bardziej obowiązkowa i bardzo ambitna, Madzia chce być niezależna, lubi mieć swoje tajemnice. Ania śpiewa i gra na pianinie, Madzia gra na skrzypcach. Obie bardzo dobrze się uczą i są bardzo z nami zżyte. Całą rodziną wyjeżdżamy zawsze na narty. Razem też jeździmy na wakacje. Dziewczyny wybierają takie miejsca, żebyśmy mogli coś nowego zobaczyć, a potem odpoczywać. Tak poznaliśmy sporo Polski i kawał zagranicy. Córki pomagają też Uli w zespole "Śpiewające Jeziora", do którego same należały.

Właściwie to nasze życie kręci się wokół "Śpiewających Jezior" i pracy Uli. Tak potrafiła nas sobie zjednać. Ale ani mnie, ani córkom to nie przeszkadza. Pomagamy jej na różny sposób, bo robi naprawdę coś fantastycznego. Oczywiście czasem puszczają nam nerwy. Jak choćby przed 20-leciem zespołu, kiedy było mnóstwo dodatkowej pracy. Od wielu miesięcy toczyliśmy razem z córkami i rodzicami Uli dyskusje, czasem bardzo ostre, by stworzyć spójny program uroczystości. Nie ma u nas w rodzinie podziału - premier i reszta gabinetu. Każdy się liczy, więc przy dużym zaangażowaniu emocji nie brakuje, a zadania trzeba zaplanować i podzielić. Ale taki stres i nerwy mają pozytywny wpływ, cementują naszą rodzinę, a pokonywanie trudności pozwala lepiej poznać drugą osobę.

Po występie zespołu spotykamy się przy stole. Cieszymy się, że dzieci poradziły sobie z repertuarem, notujemy, co nie zagrało i co trzeba poprawić. W pełni doceniamy też pomoc dyrekcji szkoły, nauczycieli, którzy muszą zastąpić Ulę przy tablicy lub pojechać z zespołem, oraz rodziców dzieci. Tak naprawdę tworzymy dużą rodzinę, bo w "Śpiewających Jeziorach" jest zwykle ponad 30 dzieci, a przez 20 lat przewinęło się ok. 200. Po dużym jubileuszu zespołu czeka nas, 27 lipca, malutki: 20-lecie naszego ślubu i siedemnastka Madzi, bo Madzia urodziła się w prezencie równo na 3. rocznicę.

Sprawdź aktualny rozkład jazdy PKP Kraków

Chcesz iść za darmo do Parku Wodnego w Krakowie? **Rozdajemy bilety**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail**Zapisz się do newslettera!**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Połączyła ich miłość do muzyki - śpiewająco idą przez życie - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska