Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Byłem kierowcą Wojtyły

Redakcja
fot. archiwum rodzinne
Jan Mucha 40 lat był kierowcą w krakowskiej kurii, a przez 16 lat woził biskupa, a potem kardynała Karola Wojtyłę. Dziś pełen energii, szczęśliwy 88-letni mężczyzna cieszący się dużą rodziną, przygotowuje się do podróży do Watykanu na uroczystości beatyfikacji swojego wielkiego pasażera - pisze z Wierzchosławic Magdalena Jadach.

Karierę kierowcy zaczynał od traktora. Kiedy przesiadł się do samochodu, dostąpił zaszczytu wożenia jednego z najsławniejszych Polaków. Karolowi Wojtyle towarzyszył przez 16 lat i przejechał z nim prawie pół miliona kilometrów. Józef Mucha, dziś 88-letni emeryt z podtarnowskich Wierzchosławic, przez ponad 40 lat pracował w krakowskiej kurii jako kierowca.

Woził trzech kardynałów
- Nie ma takiego drugiego, który by trzech kardynałów woził - mówi z dumą szofer Sapiehy, Wojtyły i Macharskiego.

Jan Paweł II. Wszystko o beatyfikacji polskiego papieża

Do niewielkiego domku w Wierzchosławicach, w którym Józef Mucha mieszka z żoną Ireną, trafić można dość łatwo. Koło domu stoi bowiem kapliczka, którą pan Józef sam zbudował na cześć Jana Pawła II.
Na schludnym podwórku wita mnie bardzo elegancki starszy pan. Serdecznym gestem zaprasza do środka. W dużym pokoju główną ozdobą są portrety i zdjęcia Jana Pawła.
Na kilku z nich Józef Mucha z papieżem.

Najpierw był traktor
Urodził się i wychował w Więckowicach, wiosce położonej nieopodal Wierzchosławic.
Rodzina była uboga, dlatego Józek, jako nastolatek, żeby pomóc rodzicom, chodził pomagać do dworu. Tam nauczył się jeździć na pierwszym we wsi traktorze.

W czasie wojny pracował jako robotnik przymusowy w zakładach mechanicznych, tzw. Baudimusie.
Zdobył tam podstawy wiedzy o działaniu maszyn. Po jakimś czasie Niemcy przenieśli go do pracy na poczcie w Krakowie. W międzyczasie zrobił prawo jazdy i mógł już prowadzić samochód.
Zaraz po wojnie dostał wezwanie do wojska.

Poszedł do 22. Pułku Samochodowego w Krakowie. Tam jeszcze raz zdał egzamin na prawo jazdy, bo wojsko nie uznawało tego zrobionego w czasie wojny. I tak w 1945 roku został kierowcą zawodowym.

Telegram od wujka
Do pracy przy Franciszkańskiej 3 trafił przypadkiem. W 1947 roku wracał ze służby w wojsku do rodzinnej wsi. Po drodze odwiedził wujka, który pracował w kurii. Wkrótce potem dostał telegram od wujka o treści: "Przyjeżdżaj natychmiast". Czym prędzej udał się więc do Krakowa.
Okazało się, że kardynał Adam Sapieha szukał kierowcy do "Tygodnika Powszechnego". Józef Mucha przepracował tam ponad rok.

Ruszył z dwójki
Potem zdarzyło się, że musiał w zastępstwie wieźć samego kardynała. Do tej pory pamięta stres przed tą podróżą. - Byłem tak zdenerwowany, że z tych emocji zamiast z jedynki wystartowałem z dwójki - wspomina pan Józef.

Kardynał kilka dni później zaproponował Józefowi Musze posadę swojego osobistego kierowcy i mieszkanie na Franciszkańskiej 3. Pan Józef wspomina, że kardynał Sapieha bardzo o niego dbał. Nawet dał mu materiał z sutanny, kiedy jego kierowca brał ślub z Ireną.
Niestety, wkrótce potem kardynał zmarł. Na jego miejsce przyszedł abp Eugeniusz Baziak, który krótko potem został przez władze komunistyczne uwięziony, a później wygnany z archidiecezji. Kiedy wrócił w 1956 roku do Krakowa, jego kierowcą został oczywiście Józef Mucha. Pojechał z arcybiskupem w ostatnią podróż do Warszawy. - Byłem z nim wtedy, kiedy się źle poczuł. Poszedłem po felczera, ale było już za późno. Arcybiskup zmarł na serce - opowiada Mucha.

Co będzie dalej?
Pamięta, że zaraz pobiegł na pocztę do telefonu, aby zawiadomić kurię krakowską o tym wydarzeniu. Po kilku próbach udało mu się połączyć z Karolem Wojtyłą. - Do dziś jeszcze pamiętam to jego westchnienie, kiedy się dowiedział o śmierci arcybiskupa. I zapytał mnie, jak to będzie dalej - wspomina Mucha.

Biskup Karol Wojtyła został następcą abp. Baziaka. Józef Mucha nie pamięta pierwszej podróży, jaką z nim odbył. Ale pamięta, co mu Wojtyła powiedział na samym początku: - Dobrze, bezpiecznie i na czas - tak go miałem wozić. Przez 16 lat "zamęczyli" z przyszłym papieżem aż sześć samochodów. Służyły im ople: kapitan, admirał i record, oraz warszawa i dwie wołgi. - Wojtyła najbardziej wołgą lubił jeździć - wspomina Józef Mucha.

Praca Józefa Muchy nie miała stałych godzin. Zawsze był do dyspozycji metropolity. Nieraz zdarzało się mu cały dzień spędzić za kierownicą. Na początku tygodnia zawsze dostawał rozpiskę z wyjazdami na cały tydzień, wizytacjami w parafiach czy prywatnymi wizytami Karola Wojtyły.

Na celowniku SB
- Ale jak przyjeżdżaliśmy na miejsce, to moja rola się nie kończyła. Musiałem wszystko przygotować w zakrystii. No i w bagażniku woziliśmy głośnik przenośny. Dzięki temu zawsze mogliśmy go użyć, kiedy Służba Bezpieczeństwa wyłączała prąd na czas naszej wizyty - śmieje się Mucha. Jako człowiek z najbliższego otoczenia biskupów krakowskich i potencjalne źródło informacji dla komunistów, Mucha był obiektem zainteresowania agentów Służby Bezpieczeństwa.
Przez lata próbowali namówić go do współpracy.

Imali się przeróżnych sposobów - od obietnic po groźby i szykany. Bezskutecznie. - Przeróżne zarzuty mi stawiali: kradzieży opon, benzyny, nieraz mnie oskarżali o wypadki samochodowe, z których miałem uciekać. Ale ja przez lata prowadziłem dokładny spis wyjazdów. Zapisywałem liczbę przejechanych kilometrów, trasę i spalanie auta, więc miałem dowód, że na przykład 14 kwietnia byłem gdzie indziej, niż mi zarzucali. Te moje notatki bardzo ich ciekawiły, ale nigdy do SB nie trafiły - zapewnia Józef Mucha.

Pamięta za to dobrze, że funkcjonariusze SB towarzyszyli im w czasie wyjazdów - jechali za nimi, żeby zobaczyć, gdzie kardynał Wojtyła podróżuje.
Czekali koło kurii
Zazwyczaj czekali koło kiosku na Franciszkańskiej. - Jak tylko ich zauważyłem w lusterku, to mówiłem metropolicie, a ten ich błogosławił przez szybę - opowiada Mucha. Bywało, że kardynałowi "ogon" nie przeszkadzał, ale kiedy jechał na ważniejsze spotkanie albo z prywatną wizytą, kierowca musiał się nieźle namęczyć, żeby zgubić niechciane towarzystwo.

- Tak było przede wszystkim wtedy, kiedy wywoziłem go na wakacje. Nie chcieliśmy, żeby SB wiedziała, gdzie i z kim Wojtyła spędza wolny czas - tłumaczy pan Józef i z uśmiechem zaczyna wspominać jedną z takich akcji ucieczki przed SB. To było w czasie wycieczki w Bieszczady.

Tak gubił "ogon"
Początkowo udało im się zgubić szpiegów koło hotelu "Cracovia", ale w Krośnie znów byli za nimi.
- Na remontowanym moście wjechałem pod prąd i oni musieli wyhamować, a ja skręciłem w boczną uliczkę. No i już nas nie namierzyli - cieszy się były kierowca, a na jego twarzy widać niekłamaną dumę.
Józef Mucha z wielką miłością wspomina swojego wieloletniego szefa.

- To był mój przyjaciel. Inaczej nie umiem nazwać relacji, która nas łączyła. Zawsze mieliśmy do siebie dużo szacunku. Nigdy nie pozwalał mi się po ręce całować i podkreślał, że jestem jego zaufanym człowiekiem - mówi pan Józef, a w jego oczach pojawiają się łzy wzruszenia.
Wspomina, że Karol Wojtyła dbał o niego i jego rodzinę. Pomagał załatwić węgiel na zimę, jedzenie. Zawsze pytał o zdrowie żony i trzech synów.

Dzięki Wojtyle w domu Muchów pojawiła się łazienka. - Jak wy się kąpiecie? Przecież żona i dzieci się męczą w tej misce, która służy do mycia - mówił kardynał do pana Józefa. Niedługo potem mieli już łazienkę.

Nie inaczej było w czasie podróży. - W latach komunizmu ciężko było o cokolwiek. Trzeba było korzystać z okazji. Kiedyś w Warszawie chciałem kupić żonie ciepłe majtki na zimę. Kolejka była ogromna, kardynał się spieszył, ale mi kazał stanąć w niej, kupić ciepłą bieliznę, Irena się nie pochorowała. On o wszystkich zawsze pamiętał - zapewnia pan Mucha.

W czasie codziennych podróży kardynał oddawał się modlitwie i czytaniu książek. Niejednokrotnie pisał.
- Aby ułatwić mu pracę, zrobiłem taką przenośną lampkę do samochodu. Dzięki temu miał z tyłu jasno i mógł pracować w trakcie jazdy - wspomina kierowca.

Bez lampki ani rusz
Z czasem ludzie już wiedzieli, że jak jedzie oświetlony lampką samochód, to na pewno kardynał Wojtyła.
- Raz jej nie zabrałem, żeby mógł odpocząć w czasie jazdy, ale jak się kardynał zorientował, to musiałem z Prądnika Czerwonego zawracać do kurii - śmieje się szofer. W trakcie podróży nie rozmawiali, bo Wojtyła skupiał się na pracy, ale pan Józef nieraz prosił o życiową radę w zaciszu mieszkania kardynała.
Ostatnia jazda
Pan Józef doskonale pamięta ostatnią podróż z kardynałem Wojtyłą w październiku 1978 roku.
- Leciał wtedy do Watykanu na wybór papieża po śmierci Jana Pawła I. Zawiozłem go na krakowskie lotnisko. Powiedziałem mu, żeby szybko wracał. On jakby coś czuł, uśmiechnął się smutno i powiedział, że to nie on zadecyduje. Wtedy Mucha widział go ostatni raz jako kardynała.

Radość i strach
Kilkanaście dni później kierowca poszedł na mszę do Franciszkanów. Po nabożeństwie ksiądz ogłosił, że Karol Wojtyła został papieżem. - Nie wiedziałem, co mam myśleć. Cieszyłem się i martwiłem, bo wiedziałem, że to koniec naszej pracy - mówi pan Józef, który zaraz po mszy pobiegł do domu, żeby w telewizji raz jeszcze usłyszeć tę nowinę. Wbrew obawom Józefa Muchy, jego kontakty z Janem Pawłem II nigdy się nie urwały.

Wieloletni kierowca Karola Wojtyły był 22 października 1978 roku na uroczystej inauguracji pontyfikatu Jana Pawła II w Watykanie. - Do dziś pamiętam, jak mi komunię dawał. Zatrzymał się przede mną i uśmiechnął - wspomina kierowca papieża.

Udało mu się być na wszystkich pielgrzymka Ojca Świętego w Polsce.
Regularnie jeździł też do Rzymu na audiencje do papieża.

Jadę na beatyfikację!
- Najbardziej się cieszę, że jadę na beatyfikację naszego Jana Pawła II. Udało mi się dostać do delegacji - mówi z uśmiechem Józef Mucha. Po przeprowadzce Karola Wojtyły do Rzymu jego kierowca jeszcze przez 13 lat woził kardynała Franciszka Macharskiego. W latach 90. przeszedł na emeryturę. Z żoną niedawno świętowali 60. rocznicę ślubu.

Dorobili się trzech synów, trzech wnuków i jednej wnuczki. Czekają na prawnuki...

Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska