Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Oświęcimiu. 13-latek spadł z mostu kolejowego. Amputowano mu stopy [ZDJĘCIA]

Redakcja
To miały być beztroskie wakacje dla 13-letniego chłopaka, który ostatnie miesiące mieszkał w ośrodku szkolno-wychowawczym. Najbliższe dwa miesiące miał spędzić u swojej babci w Oświęcimiu. Dzień po odebraniu świadectwa po południu razem z kolegami poszedł zabawić się na wiadukt kolejowy w sąsiedztwie os. Błonie.

Autor: Ewelina Sadko/Gazeta Krakowska
Dwie godziny później nieprzytomny i w ciężkim stanie został zabrany przez helikopter do specjalistycznego szpitala w Katowicach. Jego stan jest bardzo ciężki.

Wieczorami wiadukt kolejowy jest miejscem spotkań niezbyt grzecznej młodzieży z Oświęcimia. Aby tu dotrzeć, trzeba iść wzdłuż torów lub przez łąki z wysoką trawą. To w obu przypadkach kilkadziesiąt metrów. Młodzi „gniewni” mają tu miejscówkę, gdzie bez problemu mogą posilić się wyskokowym trunkiem, zapalić papierosa, bo z daleka widać zbliżających się strażników miejskich lub policjantów i zdążą uciec.

W sobotnie popołudnie czas spędzało tu około 15 nastolatków. – Około godz. 19 szedłem tamtędy i zwróciłem im uwagę, bo wyrywali deski z wiaduktu i wrzucali do rzeki – mówi mężczyzna z os. Błonie, który wiaduktem skraca sobie drogę nad rzekę, aby powędkować.

– Wyzwali mnie od starych buców, mówili, że mam się nie wtrącać, a jak chcę, to mnie też wrzucą. Twierdzili, że jestem gruby, to będę się fajnie na wodzie unosił – dodaje emeryt i tłumaczy, że postanowił wtedy nie odzywać się więcej i poszedł w swoją stronę.

O godz. 19.30 młodzi prawdopodobnie chcieli zrobić coś więcej, co podniesie im poziom adrenaliny. Dlaczego akurat ten 13-latek i czy tylko on wszedł na szczyt wiaduktu, nie wiadomo. – Podobno jakaś pani widziała go na szczycie z okna swojego mieszkania – mówi kolejny wędkarz spotkany w okolicy wiaduktu. – Strasznie te dzieciaki wrzeszczały, dlatego miała zwrócić uwagę, że tam ktoś jest.

Nikt nie zadzwonił po pomoc na policję.

Chłopiec wdrapał się po metalowej konstrukcji w miejscu, gdzie przęsło przypomina drabinę. Nie było to trudne. Chwilę później, kiedy „zdobył szczyt”, w tym miejscu utworzył się tzw. łuk elektryczny i doszło do wyładowania prądu o sile 320 V. Nastolatek nie miał szans. Porażony prądem spadł na trakcje kolejowe, a później na tory. – Nie trzeba dotykać przewodów, aby zostać porażonym prądem – wyjaśnia Wojciech Mnich ze Służby Ochrony Kolei w Krakowie. – Wystarczy przekroczyć bezpieczną granicę, która kończy się na 1,4 m od przewodów – dodaje.

W bliskiej odległości od trakcji ciało człowieka może stać się „przynętą” dla prądu. Energia o bardzo wysokim natężeniu przechodzi wtedy przez całe ciało metalową konstrukcją, aż do uziemienia. – W tym przypadku chłopiec musiał być w bliskiej odległości od trakcji, mogło to był kilkanaście centymetrów – wyjaśnia Mnich i przestrzega, że na wiadukt nie wolno w ogóle wchodzić.

W szpitalu nie chcą zdradzać szczegółów na temat stanu zdrowia chłopca, ale udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, że ma amputowane obie stopy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska