Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nadchodzi do nas chińska fala

Katarzyna Kojzar
Dr Michał Lubin odwiedził prawie wszystkie kraje azjatyckie, jest autorem m.in. internetowych przewodników po Chinach, Hongkongu, Laosie i Bangladeszu
Dr Michał Lubin odwiedził prawie wszystkie kraje azjatyckie, jest autorem m.in. internetowych przewodników po Chinach, Hongkongu, Laosie i Bangladeszu fot. Andrzej Banaś
O turystach z Chin, którzy coraz większą ławą zjawiają się w Europie, rozmawiam z dr. Michałem Lubiną z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego.

W zeszłym roku aż 70 mln Chińczyków wyjechało w podróż. To niewyobrażalnie dużo!
Tak, bo, górnolotnie mówiąc, to jest pierwszy raz w historii tego narodu, kiedy każdy może wyjechać. Albo inaczej - kiedy wyjazd jest tylko i wyłącznie kwestią finansową, nie ma barier politycznych. Co ważne, naród bogaci się. Chińczycy dokonali w ostatnich 35 latach ogromnego skoku, wyciągając pół miliarda ludzi z biedy. Teraz są na dobrej drodze do tego, żeby stworzyć największą na świecie klasę średnią. A ważnym elementem życia w społeczeństwie konsumpcyjnym, jakim stają się Chiny, jest właśnie podróżowanie. W efekcie wszyscy ruszyli, a fala chińskich turystów nadchodzi także do nas.

Mają ulubione kraje?
Oczywiście! Po pierwsze - są to "chińskie" miejsca, jak Tajwan, Hongkong i Makau. Ponadto kraje blisko związane kulturowo z Chinami, takie jak Korea czy Tajlandia. Z drugiej strony pociągają ich kraje europejskie, które kojarzą im się z odległą kulturą, która jest uznawana za wysoką. Jeżdżą do Francji, do Włoch, Wielkiej Brytanii. Ciągnie ich na Zachód. Dużą rolę w wyjazdach Chińczyków odgrywa kwestia zakupów, dobrych marek, którymi się można pochwalić. Dlatego ważne są te miejsca, z których można przywieźć coś markowego - na przykład francuskie perfumy, wina.

Właśnie, gdziekolwiek się pojedzie, ekskluzywne butiki są okupowane przez Chińczyków.
Dokładnie! Tych nieco brakuje w Polsce. Ale przywożą od nas bursztyn, wiedzą, że jest drogocenny i łatwo dostępny w naszym kraju. Chcą po prostu kupować. Mają trochę inne nastawienie do podróżowania niż my. Dla nas jakieś 70 proc. wyjazdu to zwiedzanie i jedzenie, a dopiero potem kupowanie. Dla Chińczyka przynajmniej 50 proc. to chodzenie po butikach i straganach z pamiątkami.

Zakupy to relaks?
Tak, shopping jest ich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu - nie tylko w podróży. Z tym, że nasza Galeria Krakowska to z ich perspektywy sklep osiedlowy. 3 piętra? Bieda. Chińskie minimum to osiem pięter. Chińczycy zachłysnęli się świadomością, że ich stać. Do tego dochodzi ważny element kulturowy - jadąc w podróż, muszą obdarować bliskich i znajomych. Nie chodzi tutaj o sympatię, ale o pokazanie statusu.

Czyli tandetny Smok Wawelski z plastiku nie przejdzie?
Smoka jak najbardziej przywiozą! Akurat smoki kochają i kupują. Problem w tym, że mogą nie wiedzieć, jaka legenda się z nim wiąże, a nawet mogą nie wiedzieć, czym jest Kraków. Jeśli jednak tutaj przyjadą i dowiedzą się, że smok to symbol miasta, kupią na pewno. Przywiozą maskotkę smoka dzieciom, ale rodzinę, po wycieczce do Polski, obdarują bursztynem. Problemem dla polskiej turystyki w kwestii przyciągania Chińczyków jest to, że nie wypracowaliśmy rozpoznawalnej na świecie marki. Dlatego odpada jeden z głównych elementów, którymi najłatwiej promuje się kraj w Chinach.

To jak możemy ich zachęcić?
Oni mają mało czasu, a dużo pieniędzy. Lot do Europy jest długi, podróż zajmuje mnóstwo czasu i "zjada" dni urlopu. Dlatego też Chińczycy są "zaliczaczami". Jadą do kilku krajów naraz i chcą zwiedzić maksymalnie dużo w maksymalnie krótkim czasie. U nas jest opinia, że to trochę głupie - zobaczyć pięć miast w pięć dni. U Chińczyków to żaden wstyd! Właśnie im więcej, tym lepiej. I tutaj jest szansa dla Polski - podczepić się pod trasę Budapeszt-Praga-Wiedeń albo pod wycieczki do Niemiec.

Oni wiedzą coś o Polsce?
Kilka nazwisk im świta - Maria Curie-Skłodowska, Chopin, Kopernik… Znają historię II wojny światowej, stąd popularność wycieczek do Auschwitz. Kiedy są w Małopolsce, mają "trójkąt" miejsc, które trzeba zobaczyć - Oświęcim, Kopalnia Soli w Wieliczce i Kraków. Wieliczka jest samograjem, bardzo im się podoba. Można zabrać ich też w góry, ale absolutnie nie kazać im po nich chodzić. Można ich zabrać nad Morskie Oko. Tylko koniecznie zawieźć! Broń Boże, żeby szli piechotą.

Są jakieś zasady, jakich powinno się przestrzegać, przyjmując wycieczkę z Chin?
Trzeba na nich chuchać i dmuchać. Turysta europejski oczekuje swobody - turysta chiński odbiera brak organizacji jako zniewagę. Wszędzie trzeba ich zaprowadzić za rękę. Wszędzie idzie się razem, je się razem. Właśnie, jedzenie - ono jest najważniejsze. Musimy mieć świadomość, że posiłek jest świętością.

Co lubią jeść?
Nasze śniadanie do nich nie przemawia. Spróbują, ale wolą zostać przy swoich przyzwyczajeniach - rano jedzą pewien rodzaj zupy, a raczej makaron i dodatkami i bulionem. Wyjadają to pałeczkami, a potem wypijają. Jedzą też kluski na parze, coś jak nasze buchty. Uwielbiają jajka, choć jedzą je w inny sposób niż my.

Dlaczego Chińczycy są uśmiechnięci?
Ich uśmiech nie oznacza wcale, że są zadowoleni. W Chinach ważne jest zachowanie harmonii spotkania i dobrych kontaktów. Nie krytykują wprost. Dlatego są trudnymi turystami - nie powiedzą, co im nie pasuje.

Ale możemy ich jakoś wkurzyć?
Pomylenie ich z Japończykami wywołuje natychmiastową wściekłość. Nie wolno też rozmawiać z nimi o polityce. Kwestia demokracji, Tybetu, praw człowieka… to tabu. Nie radzę nawet próbować.

XXI wiek jest wiekiem Azji?
To się dzieje. Oni już nas przegonili, już są bogatsi i bardziej zaawansowani technologicznie. Nie zachwycą się naszymi pociągami . Mogą zakochać się w polskiej przyrodzie, ale technologicznie jesteśmy daleko za nimi. Musimy się zacząć przyzwyczajać, że to oni będą potęgą. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej dla nas.

To ładna, choć niewesoła rada na koniec.
Mam inną, chce Pani usłyszeć?

Oczywiście.
Konfucjusz mówił, że są trzy drogi prowadzące do wiedzy - pierwsza przez kopiowanie. Druga, najbardziej szlachetna przez intelekt. I trzecia, najbardziej bolesna, przez doświadczenie. Mam nadzieję, że uda nam się dojść do wiedzy, że Azja jest nowym centrum świata, omijając tę najbardziej bolesną drogę.

***

Po angielsku raczej nie
Chińscy turyści raczej nie mówią po angielsku. Dlatego żeby się dogadać, musimy wykorzystać wszystkie nasze zdolności w komunikowaniu się za pomocą gestów.

Dlaczego plują?
Plucie w chińskiej kulturze nie jest niczym złym. Pal licho, że plują - charczą przy pluciu. Palą papierosy w pomieszczeniach. Wpychają się do kolejek - to dla nich norma. Nie potrafią ustawić się w równej linii, kumulują się przy okienku czy kasie. Ale im częściej wyjeżdżają, tym więcej się uczą. Ci, którzy do nas przyjeżdżają, są przedstawicielami społeczeństwa bogatszego od naszego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska