Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra. Lekcje chwilowo zakończone, możemy odpocząć od polityki

Jerzy Stuhr
Zaczęły się wakacje, kończą się ciągłe, radiowo-telewizyjne "rozmowy" z politykami. Chwilowo nie będziemy "niewolnikami" ich kłótni. Dlaczego od lat nie umiemy ze sobą rozmawiać? Czy to wszystko dzieje się "zgodnie ze sztuką" ?

Jaką sztuką? Retoryki, erystyki? Nieraz myślę, że erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów wygląda zbyt szlachetnie, by ktoś zechciał jej zasady u nas stosować! Nie jestem tu optymistą. Chyba żeby wrócić do źródłosłowu: wszak termin ten pochodzi z greckiego "eristikos", czyli jednak "kłótliwy". A nasza, czyli polska natura jest niestety kłótliwa.

U nas naprawdę bardzo łatwo pomylić spór z kłótnią. To tylko jeden krok. Widać to w utracie argumentacji, w zacietrzewieniu Polacy są bardzo skłonni do kłótni. Ja nieraz patrzyłem na włoskich polityków, ale dosyć szybko zorientowałem się, na czym polega różnica. Że tamci się drą na siebie, a ci się kłócą. Tamci wrzeszczą, ale się nie nienawidzą. A nasi natychmiast zieją nienawiścią.

Jako aktor potrafię patrzeć na twarze i rzeczywiście widzę po oczach, że w ich wzroku jest nienawiść. Każdy niemal polityk nie spiera się, a naprawdę przeciwnikiem pogardza. Odrodziło nam się teraz to, co było najgorsze w czasach saskich i przed, czyli jakaś naturalna skłonność do awantur, do sobiepaństwa. Jakaś skłonność do osobistych awersji , ambicji ponad umiejętnościami, a przede wszystkim nad umiejętnością zawarcia kompromisu.

Czym zaskakują nas politycy zachodni? Tym, że chociaż też jest z nimi coraz gorzej , bo jest ogólne obniżenie poziomu w edukacji, na Zachodzie też, to potrafią rozmawiać, potrafią negocjować. W wymienionej tu, szlachetnej sztuce erystyki biją nas na głowę. I tak dzieje się w całej Europie. Ale dla nas jest to bardziej istotne, bo wprawdzie pozostały nam ambicje i emocje, ale również… bardzo głębokie niedouczenie we wszystkim.

To dzięki temu nasi "dyskutujący" nie mogą zrozumieć, że dyskutując, nie mają się opluwać i kompromitować przed rzeszami telewizyjnymi, które i tak niczemu nie wierzą, gdy każdy każdemu zarzuca kłamstwo - ale mają dyskutować. Bo gdyby w studio zasiedli ludzie, którzy chcą coś wspólnie wynegocjować, nawet spierając się, to widz by po takiej dyskusji czegoś się dowiedział. Teraz się od nich niczego nie dowiaduje. Oczywiście, jak się nad całą tą sprawą głębiej zastanowić, to widać, że rzecz nie dotyczy tylko polityki.

U nas w ogóle upada sztuka rozmowy. Ja widzę to nawet po moich studentach. A to przykro, bo przecież trzeba ich nauczyć jakiejś pracy w zespole. A w zespole to trzeba przede wszystkim umieć pójść na kompromisy. To jest cała sztuka.
Od Machiavellego, Monteskiusza i innych, a u nas od Biernata z Lublina, po Frycza Modrzewskiego ciągnie się linia tej specjalnej sztuki: rozmowy i kompromisu. Bo to jest właśnie sztuka: jak argumentować, by wynegocjować "swoje". Ile wymaga to cierpliwości i świadomości, by tu odpuścić, a tu się uprzeć.

Przecież na scenie jest tak samo. Jak mówił rektor Fulde: "pan musi wiedzieć, czy pan gra tu pierwsze skrzypce, czy na trianglu, proszę pana!". Tego się uczyliśmy. To jest podstawowa rzecz, która mnie tak zraża do pedagogiki w tej chwili. Poza estetyką oczywiście, bo teatr się tak zmienia, że ja go już nie bardzo rozumiem. Opowiadano mi, że pojawił się w teatrze młody reżyser, który powiedział aktorom: zaimprowizujcie coś… a ja coś sobie z tego wyciągnę.

Dziwne! Nawet Mickiewicz ze Słowackim, jak chcieli improwizować, to się najpierw umawiali, czy 13-zgłoskowcem, czy sekstyną, czy oktawą. A muzycy jazzowi, którym improwizacja jest najbliższa, to muszą najpierw zagrać temat, żeby potem każdy z nich mógł zaimprowizować. A jeszcze cały czas perkusja wali tak samo, aby ujednolicić całość rytmem.

Ale powiedz to na reżyserii, to cię za-krzyczą: nie wolno porównywać, to jest zupełnie inny świat! Każdy jest indywidualistą!
Nieraz myślę, że już tylko "słownik" może połączyć naszych zawsze skłóconych indywidualistów. Słownik może wyjaśnić, co jakie pojęcie znaczy. I co widzimy. A także, co z tego, co widzimy potrafimy przekazać interlokutorowi, by go przekonać do naszych racji. Bo wtedy będzie można sprawdzić również, czy patrząc na rzeczywistość, coś się rozumie, czy też nie.
Tak sobie myślę, bo przecież nie chciałbym z tego wyciągnąć aż takiego wniosku, że to demokracja okazała się dla Polski bardzo niebezpieczna i stąd te wszystkie nieporozumienia.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska