Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smecz towarzyski. Co będą jeść nasze biedne dzieci

Przemek Franczak
Nie ma co kryć, na nowe ustawy dotyczące poprawy bezpieczeństwa i zdrowia Polak patrzy wilkiem. Będą zabierać prawo jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km/h? Skandal! Absurd! Policyjne państwo! Pal sześć, że aby w terenie zabudowanym w ten sposób złamać przepisy trzeba być kompletnym idiotą; potencjalnych kompletnych idiotów wcale nie powstrzymuje to przed głośnym wyrażaniem swojego oburzenia.

Teraz zaczął się robić szum wokół ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Szybkie wprowadzenie: chodzi głównie o wycofanie ze szkolnych sklepików śmieciowego żarcia, paszy dla nieletnich, tego całego asortymentu, który dzieci kochają, a którego jeść nie powinny, a już na pewno nie w takich ilościach. I podniosły się głosy: ustawa jest zbyt ostra, wylewamy dziecko z kąpielą, właściciele sklepików zbankrutują.

Dobrze, że są wakacje, bo jeszcze zebrałby się chór niezadowolonych rodziców, którzy oskarżyliby Ministerstwo Zdrowia o utrudnianie dostępu ich pociechom do pożywnego drugiego śniadania, w postaci czekoladowego batonu. Może nawet zebraliby milion podpisów pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. Wszystko jednak przed nami - zmiany wchodzą od 1 września.

Tymczasem wydają się one dość oczywiste. Do tej pory szkolne sklepiki mogły pełnić w czasie lekcji rolę pracowni chemicznych, w których uczyć można było o chemii w służbie przemysłu spożywczego. Dzieci na pilota, niestety, nie są i nie zawsze pieniądze na "wodę i kanapkę" zamieniają w wodę i kanapkę (gdy ty jak na złość znów nie zdążyłeś przygotować im do szkoły gotowanej kaszy jaglanej z nasionami chia; na wszelki wypadek od razu uspokajam, to jedynie taki eko-żart). Jeśli w sklepiku będzie tylko woda, kanapki i owoce, szanse na młodzieńcze defraudacje i oszustwa znacząco zmaleją.

Złudzeń, że od tej ustawy polskie dzieci będą dużo zdrowsze, nie mam, ale tylko dlatego, że są jeszcze rodzice, którzy zawsze poratują skrzywdzone pociechy, ładując im do szkolnego plecaka chipsową "TV Pakę" i pół kilo cukru rozpuszczonego w jakiejś kolorowej cieczy. To jednak nie jest wystarczający argument, żeby na sklepiki machnąć ręką i zostawić wszystko po staremu. Podobnie jak ten, że "uczniowie zaopatrzą się w zwykłym sklepie". Owszem, mogą. Ale czy skoro licealiści piją piwo - a piją - to należy rozważać jego sprzedaż w szkole dla pełnoletnich uczniów?

Fajnie, że Kraków zaangażował się w promocję ustawy i już ogłoszono konkurs na najlepszy szkolny sklepik. Śmieszne tylko, że partnerem zabawy jest Tesco. Prawdziwe centrum zdrowej, ekologicznej, nieprzetworzonej żywności. W sam raz na zakupy dla uczniów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska