Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień z życia wdowy z Berestu

Redakcja
Kinga Gruca została sama z czterema córeczkami
Kinga Gruca została sama z czterema córeczkami Alicja Fałek
Życie Kingi Grucy rok temu legło w gruzach. Jest teraz matką, ojcem i jedyną żywicielką rodziny. Michała Grucę raził piorun, gdy zaganiał krowy do obory. Wdowa wzięła na siebie jego obowiązki.

- Nie mogę się przyzwyczaić do pustego miejsca obok, kiedy otwieram oczy codziennie o tej samej porze - Kinga Gruca przez jedenaście lat budziła się o piątej rano u boku męża Michała.
Po jego śmierci na swoje zbyt chude barki wzięła odpowiedzialność za los 10-letniej Klaudii, 9-letnich bliźniaczek Moniki i Weroniki oraz 8-letniej Karoliny. Budzi się sama i rano nie ma do kogo ust otworzyć. W stajni czeka na nią dziesięć krów. Pierwsze słowa to komendy, które musi im wydać, nim zagna na pastwisko. Przed wyjściem z domu na ramiona zarzuca dżinsową jupę, na głowę czarną czapkę z daszkiem, pod którą ukrywa jasne loki spięte w kucyk. Jeszcze wciąga granatowe gumiaki. Z kuchni słyszy, że dziewczynki smacznie śpią. W zimne i ciemne poranki, chciałaby się do nich przytulić i nigdzie nie wychodzić. Ale nie może sobie na to pozwolić. Pod żadnym pozorem. Teraz jest jedyną żywicielką rodziny. Nie rozczula się nad sobą. Surowe życie, jakie wiedzie musi być proste.
Szybko uwija się z pierwszym dojeniem. Podłącza ciepłe wymiona krów do elektrycznej dojarki. Wtedy ma chwilę, żeby wrócić do domu i zrobić sobie pierwszą kawę. Zalewajkę. Taką - jak mówi - "na wstrząs".
Po przygotowaniu mleka do odbioru przez mleczarnię, trzeba oporządzić dzieci. Pobudka nie jest łatwa. Zajmuje całej rozespanej blond czwórce co najmniej pół godziny. - Co dzień słyszę to samo: "Mamo, czy muszę?" Ano muszą. Na moje szczęście ubierają się już same - uśmiecha się Kinga Gruca.
Każda z dziewczynek dostaje po dwie kanapki. Czyli osiem kromek. Do czterech bidonów nalewa im herbatę. Czasami zdarza się nawet sok. I obowiązkowo jest owoc. - Potem mama nas odprowadza. Razem z krowami, bo pasą się na łące, niedaleko naszej szkoły - wtrąca się do opowieści Klaudia. - Pomagamy je zagonić na pastwisko, żeby po drodze nie uciekły - dodaje.
Gdy dziewczynki są na lekcjach, Kinga ma chwilę dla siebie. Pije drugą kawę, tym razem rozpuszczalną. Czasem towarzyszy jej tata, czasem kuzynka, albo koleżanka. Pogawędki jednak szybko się kończą, bo musi zrobić porządek w stajni. Wyrzuca gnój spod krów. O godz. 10 zabiera się za gotowanie obiadu.
- Łatwe to nie jest, bo każda lubi coś innego. Zawsze któraś kręci nosem niezadowolona - podkreśla Kinga. - Z Michałem nie było takiego problemu. Lubił rosół i zupę jarzynową, taki domowy obiadowy śmietnik. Zresztą jak on był, to gotowanie i pieczenie mi szło sprawniej. Z jego odejściem, gdzieś zapodział się mój kulinarny talent.
Dziewczynki ze szkoły wracają same i to o różnej porze. Czasem udaje się, że któraś koło południa pomaga matce przygnać krowy z pastwiska. Najczęściej jednak, kiedy wracają, ich mama pracuje w polu. Gdy chcą jej zrobić przyjemność robią niespodziankę, na przykład sprzątają w domu. Wtedy się uśmiecha.
Około godz. 15 wdowa znów nakłada gumiaki i bierze w rękę kij. Ponad kilometr prowadzi krowy na popołudniowy wypas. Zgania je po 17 na drugie dojenie. - Muszę zdążyć do 19, bo sąsiad zabiera moje bańki z mlekiem i ze swoimi zawozi je do mleczarni - wyjaśnia pani Kinga.
Wieczorem w domu czeka na nią prasowanie, albo pranie. Czasem chwilę bawi się z córkami. - Czasem jak mi coś nie idzie, albo jestem bardzo zmęczona, patrzę w niebo i krzyczę do męża: Gdzie jesteś?! Potrzebuję ciebie tutaj!

Dom marzeń

Michał Gruca wspólnie z żoną i córeczkami planował rozbudowę ponadstuletniego domu. W szóstkę mieszkali w jednym pokoju z kuchnią i łazienką. Na poddaszu chciał zrobić pokoje dla dziewczynek.
"Gazeta Krakowska" postanowiła pomóc spełnić to marzenie. O pomoc poprosiliśmy Fundację Renovo, która wykonywała już remonty mieszkań potrzebującym. Jednak domu Gruców nie dało się rozbudować. Stąd decyzja o budowie nowego. Po kilku miesiącach udało się załatwić formalności, a prace ruszą za tydzień. Fundacja wciąż potrzebuje materiałów: drewna na dach, blachy, bądź dachówki, podłóg itd.
Budowę można wesprzeć dokonując wpłaty na nr konta: 93 1160 2202 0000 0002 3195 1156
z dopiskiem: "Budowa domu p. Kingi i jej córek"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska