Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Boxing Night" w Krynicy-Zdroju. Tomasz Gargula: Wyzywam całą polską czołówkę na pojedynki

Artur Gac
Tomasz Gargula: Głowę mam naprawdę z kamienia, to mój bardzo mocny atut, dzięki któremu nigdy nie zostałem znokautowany
Tomasz Gargula: Głowę mam naprawdę z kamienia, to mój bardzo mocny atut, dzięki któremu nigdy nie zostałem znokautowany Archiwum zawodnika
"Boxing Night" w Krynicy-Zdroju. Tomasz Gargula, były mistrz świata w kick-boxingu, w marcu, po 11 latach, wyszedł na wolność. W sobotę wznowi karierę bokserską.

Takiej postaci w polskim boksie jeszcze nie było. Gdy inni w jego wieku najczęściej kończą kariery, a co lepsi odcinają kupony od sławy, nestor wraca na ring i planuje przebojową karierę.

Przed laty Gargula był chlubą rodzinnego Nowego Sącza i wielu kibiców sportów walki w całym kraju. Szczycił się tytułami zawodowego mistrza świata i Europy w kick-boxingu, a zmuszony przejść do boksu, przez dwa lata występował w lidze amatorskiej, by w marcu 2000 roku zadebiutować na gali boksu zawodowego w Libiążu.

Wystarczyło niespełna 16 miesięcy i Gargula w barwach już nieistniejącej grupy Roleski Boxing Team na gali w Tarnowie pokonał na punkty Gruzina Petera Resoura (właściwie Razwia Botscharoshvili), zdobywając tytuł międzynarodowego mistrza Polski w kat. super półśredniej. Trofeum odbierał na oczach gościa honorowego imprezy Dariusza Michalczewskiego, a jego pojedynek wieczoru oglądało 4 tysiące fanów. W sobotę sądeczanin wraca do ringu z mianem niepokonanego zawodowca, legitymując się bilansem piętnastu zwycięstw i jednego remisu.

- Rozdział pod tytułem "więzienie w moim życiu" zamknąłem definitywnie, raz na zawsze. Na pewno tam nie wrócę, bo już nigdy więcej nie popełnię przestępstw - zapewnia. - Jedyną sytuacją, w której musiałbym bronić życia i bezpieczeństwa, jest zdrowie moje i mojej ukochanej rodziny. To świętość. Tylko dzięki żonie i córce, tegorocznej maturzystce Natalii, przetrwałem za kratami jedenaście długich lat i zrozumiałem cały sens życia.

Gargula nie jest w gronie tych skazanych, którzy wbrew zarzutom, popartym mocnymi dowodami o winie, uporczywie stoją na stanowisku, że utracili wolność za... niewinność.

- To, że popełniłem przestępstwa, to rzecz bezsporna, faktycznie tak było. Literalnie zostałem skazany jako przywódca zorganizowanej grupy za handel marihuaną, ale wyrok w mojej sprawie był medialną pokazówką. Zostałem skazany, gdy ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był Zbigniew Ziobro, czyli w czasie tak zwanego polowania na czarownice. Wówczas istniało zapotrzebowanie, aby pokazywać ludziom, jak skutecznie walczy się z przestępcami w naszym kraju. Koniec końców otrzymałem wyrok nieadekwatny do winy, surowszy niż kary zasądzone gangsterom z gangu pruszkowskiego - tłumaczy sądeczanin.

Co popchnęło popularnego sportowca z Małopolski, kroczącego drogą zwycięstw i zdobywającego cenne trofea, do zboczenia na ścieżkę przestępczą?

- Właśnie to jest kluczowe pytanie - podkreśla 41-latek.

Sława, szacunek, uznanie... Tego wszystkiego Gargula dobitnie doświadczył na własnej skórze. Gdy został mistrzem świata, wszyscy czuli się ojcami sukcesu. Był goszczony w ratuszu, możni ze środowiska kick-bokserskiego, a następnie pięściarskiego, poklepywali go po plecach, ale za poklaskiem nie szły w parze adekwatne apanaże.

- W tamtych czasach, gdy nie było bumu na sporty walki, nie otrzymywałem ani grosza tak zwanego stypendium sportowego. Boksując w lidze za wygraną walkę dostawałem 400 złotych, a porażka była wyceniona na 50 złotych. Średnio toczyłem dwa pojedynki w miesiącu, więc łatwo zsumować, ile w najlepszym i najgorszym razie mogłem zarobić. Oczywiście wartość pieniądza była wówczas inna, ale za sto złotych i tak nie dało się przeżyć miesiąca - ubolewa sądeczanin.

- Widząc nieuczciwość działaczy, którzy dbali tylko o siebie, mogłem iść do uczciwej pracy, ale ja chciałem zostać przy moim kochanym sporcie, a jednocześnie zrobić wszystko, aby utrzymać rodzinę - dodaje Gargula. Tak oto poznał ludzi, którzy dali mu zarobić pieniądze, ale zapłacił za to bardzo wysoką cenę.

- Teraz nimi gardzę - mówi.

Dzisiaj największą motywacją Garguli nie jest mamona, wspiera go bowiem teść prowadzący małą firmę Anbud, a już tym bardziej zgubny blichtr. Senior wśród pięściarzy wraca na ring walką w kategorii superśredniej podczas gali w Krynicy-Zdroju, organizowanej przez Andrzeja Gmitruka, aby potężną motywację przekuwać w kolejne zwycięstwa. Pięściarz żałuje, że jego najbliższym przeciwnikiem w umownym limicie wagowym nie został Robert Parzęczewski, ale od następnej walki chciałby mierzyć się z całą polską czołówką, aż do wagi półciężkiej.

- Nie jestem kozakiem, ale mam tyle lat, że nie interesuje mnie nabijanie rekordu na "kelnerach". Poza tym głowę mam naprawdę z kamienia, to mój bardzo mocny atut, dzięki któremu nigdy nie zostałem znokautowany. Do tego mam czym uderzyć, moje ciosy bolą i nie unikam wymian - stroszy się Gargula.

Drugim podopiecznym trenera Jerzego Galary na sobotniej gali "Boxing Night" w Krynicy-Zdroju będzie młodszy o pokolenie 20-letni Daniel Bociański.

Transmisja wydarzenia od godz. 20.30 w Polsacie Sport.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Boxing Night" w Krynicy-Zdroju. Tomasz Gargula: Wyzywam całą polską czołówkę na pojedynki - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska