Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków, średniowieczna manufaktura Matek Boskich [ZDJĘCIA]

Maria Mazurek
Kraków, klasztor oo. Dominikanów. Początek XV w. Znajduje  się w ołtarzu tzw. nowego chóru
Kraków, klasztor oo. Dominikanów. Początek XV w. Znajduje się w ołtarzu tzw. nowego chóru
Najbardziej znanym tego typu obrazem Maryi z Chrystusem na ręku jest w Polsce Matka Boska Częstochowska z sanktuarium na Jasnej Górze. Jednak najwięcej tego typu wizerunków powstało w Krakowie. Tu działała niemal taśmowa produkcja.

Przenieśmy się do Krakowa sprzed sześciuset lat... Na rogu ulicy Grodzkiej i placu Franciszkańskiego, który wtedy nazywał się ulicą Szeroką, działa cech malarzy.

Anonimowi twórcy, niemal taśmowo, malują na deskach lipowych charakterystyczne obrazy Matki Boskiej z dzieciątkiem. Bardzo podobne do siebie, niektóre - wręcz identyczne.

Wiele stuleci później prof. Jerzy Gadomski z krakowskiej ASP nazwie je "Hodegetriami Krakowskimi".

Każdy szanujący się kościół w okolicy - czy to parafialny, czy klasztorny - musi na swoich ścianach mieć taki obraz.
Wierni wierzą, że ma on cudotwórcze działania, chroni przed szalejącymi w średniowieczu zarazami.

Dlatego XVI-wieczny Kraków staje się istną "fabryką Matek Boskich".

Wskazująca drogę
Na obrazy w tym stylu po raz pierwszy zwrócili uwagę przedwojenni badacze: Edward Szramek, Tadeusz Dobrowolski i Michał Walicki.

Powiązali ze sobą malowidła podobnego typu, między innymi ten w Piekarach Śląskich. Na każdym z nim Matka Boska, ubrana w granatowe szaty spięte broszką, trzymała Dzieciątko w lewej ręce, a prawą - wskazywała na nie. Mały Jezus trzymał natomiast w swojej lewej ręce ewangeliarz.

Naukowcy nazwali wówczas ten typ obrazów "Hodegetriami piekarskimi" (z greki hodegetria oznacza "wskazująca drogę" - Maryja pokazując na swoje Dziecko, ma wskazywać wiernym drogę do zbawienia), bo nie wiedzieli jeszcze, że malowidła te, dosłownie masowo, powstawały pod Wawelem. Przedwojenni badacze łączyli je raczej z Czechami.

Po latach tym obrazom zaczęto ponownie przyglądać się na krakowskich uczelniach: Uniwersytecie Jagiellońskim i Akademii Sztuk Pięknych.

Powstał tu specjalny zespół zajmujący się nimi, na którego czele stanął zmarły półtora miesiąca temu historyk sztuki, prof. Jerzy Gadomski. Dziś jego prace kontynuują: Małgorzata Schuster-Gawłowska, Marta Lempart-Geratowska, Helena Małkiewiczówna, Małgorzata Nowalińska i dr Anna Sękowska.

Dopiero więc niedawno odkryto, że wprawdzie te obrazy (zresztą: typu bizantyjskiego) przejęły pewne cechy malarzy czeskich i włoskich, ale powstawały właśnie w Krakowie. I to w imponujących ilościach.

Dotychczas naukowcy i konserwatorzy odnaleźli około 140 takich obrazów. "Dotychczas", bo w każdym roku do tej "kolekcji" przybywa kilka kolejnych sztuk. Pochowanych po kościołach w całej Polsce (i na kresach), często w kolejnych epokach zamalowywanych.

Krakowski fenomen
Zapewne wiele z nich zostało spalonych, obrabowanych, zniszczonych. Nigdy nie dowiemy się raczej, ile ich było.
Pewne jednak, że bardzo dużo. - Pod względem skali tego zjawiska Hodegetrie Krakowskie są fenomenem - nie ma wątpliwości prof. Schuster-Gawłowska.

- Owszem, w niektórych włoskich miastach, na przykład we Florencji, istniało zjawisko powielania konkretnych wzorów ikonograficznych, ale nigdy w takich ilościach jak w Krakowie - tłumaczy.

Pamiętajmy jednak, że Kraków był wówczas wyjątkowo ważnym miastem, również w kościelnym wymiarze. Rozległa diecezja krakowska sięgała aż po Lublin i Przemyśl.

Cuda, broszki, koraliki
Dziś te XVI-wieczne maryjne obrazy, częściowo zakonserwowane, znajdziemy w kościołach w niemal każdym zakątku województwa.

Najstarsza Hodegetria, datowana na 1400 rok, wisi w kościele Dominikanów w Krakowie, ale w samym tylko mieście pod Wawelem takich obrazów jest jeszcze sześć. Kolejne znajdują się między innymi w Zembrzycach pod Suchą Beskidzką, w Łososinie pod Nowym Sączem, w Płokach pod Chrzanowem, w tarnowskim Muzeum Diecezjalnym, także w Zatorze...
Krakowscy historycy i konserwatorzy sztuki nie mają wątpliwości, że jedyną rzeczą, która może tłumaczyć taką "masową produkcję" podobnych obrazów, jest otaczający je kult.

Najpewniej wierzono, że dokonują one cudów: chronią przed zarazami, mają moc uzdrawiającą.

Wiele z nich było udekorowanych wotami dziękczynnymi - czyli biżuterią, koralami, broszkami, które ludzie składali jako podziękowanie za wysłuchane modlitwy.

Kult Matki Boskiej osiągał wówczas w Polsce swoje apogeum.
Malarze na Hodegetriach umieszczali napis "Regina coeli letare alleluia". To początek znanej antyfony wielkanocnej "Królowo nieba, wesel się, alleluja".

Taśmowa produkcja
Co do samych malarzy, wiemy o nich bardzo niewiele.
Wiadomo jednak, że wówczas - w średniowieczu - nie uważano ich za indywidualnych artystów, ale rzemieślników, skrupulatnie wykonujących swoją mrówczą robotę.
Nie do pomyślenia było, by mogli podpisywać się na swoich dziełach.
Zresztą, nie byłoby to nawet możliwe, bo prawdopodobnie jeden obraz tworzyło... kilku ludzi.
Jeden malował szaty, inny tło, jeszcze inny twarze, a kolejni przygotowywali farbę - do tego potrzebny był pigment i tempera, czyli spoiwo z kurzych jajek.

Dodatkowo, jak przystało na "taśmową produkcję", obrazy były prawdopodobnie częściowo tworzone wedle szablonów (stąd niektóre dosłownie niczym się nie różną). Wzory na szatach Dzieciątka powstawały zaś za pomocą specjalnego stempla.
Pierwszy status cechu malarzy z 1410 roku zaginął, mamy więc ograniczoną wiedzę o tym, jak wyglądała wówczas ich praca.
Możemy jednak z dużą dozą pewności przypuszczać, że malarze pracowali od świtu do nocy, skupieni spędzając całe dnie w swoich pracowniach.

Cech zrzeszał tylko mężczyzn, ale bywało, że po śmierci niektórych ich pracę kontynuowały wdowy.

Niszowe obrazy?
Dziś, mimo pięknie wydanego przez naukowców z ASP albumu (a przygotowywane są kolejne publikacje) i kilku wystaw, które zorganizowali, mało kto wie o krakowskim fenomenie maryjnych obrazów.

Choć Matka Chrystusa wciąż zajmuje szczególne miejsce w świadomości wielu Polaków, prof. Schuster-Gawłowska określa ten temat mianem "niszowego" i "mało znanego".

A przecież, jeśli krakowskie obrazy w średniowieczu działały cuda (w co tak mocno przecież wierzono), to pewnie dalej mają moc.

Hodegetria - czyli Przewodniczka wskazująca na Chrystusa - to najstarszy i najbardziej rozpowszechniony typ ikonograficzny przedstawienia Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus na ręku

Wzorzec
Maryja ukazana jest frontalnie, najczęściej w półpostaci. Nie widać u niej matczynej poufałości w stosunku do Syna. Głowę trzyma prosto, lekko zwróconą w kierunku Chrystusa, rzadziej - pochyloną nieznacznie ku Chrystusowi. Na lewym ramieniu trzyma Dzieciątko, dostojnym gestem prawej dłoni z długimi palcami wskazując na nie. Może to być gest prezentacji - wskazania ludziom Syna Bożego lub gest postawy służebnej - przedstawienie Synowi wiernego ludu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska