Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz Wisła Kraków - Legia Warszawa: Marzenia, które uciekają wiślakom [ZDJĘCIA]

Bartosz Karcz
fot. szymon starnawski
To nie był wielki mecz. Wisła miała swoje szanse, żeby z Warszawy wywieźć jeden punkt, ale zabrakło jej jakości w ataku. Legia wykorzystała jeden stały fragment gry i to wystarczyło jej do zwycięstwa.

Legia Warszawa 1 (0)
Wisła Kraków 0
Bramka: 1:0 Rzeźniczak 60.
Legia: Kuciak 5 - Broź 5, Rzeźniczak 6, Lewczuk 6, Brzyski 6 - Jodłowiec 5, Furman 6 (87 Junior) - Żyro 5, Duda 5 (65 Pinto), Kucharczyk 4 - Saganowski 4.
Wisła: Buchalik 5 - Jović 4 (84 Garguła), Głowacki 5, Guzmics 5, Sadlok 5 (79 Barrientos) - Dudka 5, Jankowski 4 - Burliga 5, Stilić 5,Boguski 4 (64 Guerrier) - Brożek 5.
Sędziowali: Szymon Marciniak (Płock) oraz Paweł Sokolnicki (Płock) i Radosław Siejka (Łódź). Widzów: 24 429.
Żółte kartki: Legia - Rzeźniczak, Brzyski, Saganowski; Wisła - Jović, Sadlok, Dudka, Guerrier

Dla obu drużyn niedzielny mecz miał spory ciężar gatunkowy. Legia ciągle walczy o mistrzostwo Polski, Wiśle marzą się europejskie puchary. Po 90 minutach to gospodarze ciągle mogą myśleć o realizacji swojego celu. "Biała Gwiazda" mocno się natomiast od niego oddaliła, bo w tabeli musi już wyprzedzić nie tylko Lechię, ale i Śląsk. - Boli ta porażka, bo nasze marzenia się oddalają - podsumował występ swojego zespołu w Warszawie trener Wisły Kazimierz Moskal.

Niedzielny mecz poziomem na kolana nikogo nie rzucił, był o wiele słabszym widowiskiem od tego, jakie obie drużyny rozegrały w marcu. Mniej było nie tylko bramek (wtedy padły cztery), ale w ogóle sytuacji, po których mogłyby one paść. Pierwszy strzał oddała Wisła. W 4 min głową uderzył Maciej Jankowski, ale piłka poszybowała nad poprzeczkę. W odpowiedzi strzelał Ondrej Duda, ale Michał Buchalik bez problemu złapał piłkę. W 11 min Duda znów zatrudnił bramkarza Wisły, ale ten nie dał się zaskoczyć strzałem w tzw. krótki róg.

Kolejne minuty to gra głównie w środku pola i to w dość ślamazarnym tempie. Minimalną, optyczną przewagę miała Legia, ale niewiele, żeby nie powiedzieć nic, z tego wynikało. Próby kontr Wisły załamywały się natomiast na 30-40 metrze od bramki gospodarzy. Dopiero w 34. min do piłki w polu karnym dopadł Paweł Brożek, ale strzelał z dość ostrego kąta i piłkę na rzut rożny wybił Dusan Kuciak.

W 37. min krakowianie wyprowadzili atak, który powinien zakończyć się golem. Semir Stilić przebiegł pół boiska z piłką. Miał do wyboru lepiej ustawionych Pawła Brożka i Rafał Boguskiego, zdecydował się jednak na strzał i został zablokowany. I to była ostatnia sytuacja w tej mocno sennej pierwszej połowie meczu.

Druga część rozpoczęła się od akcji Wisły, ale po zagraniu Pawła Brożka Łukasz Burliga z sześciu metrów nie trafił w bramkę. Generalnie w drugą połowę lepiej weszli krakowianie. Udało im się przede wszystkim przenieść ciężar gry dalej od swojej bramki. Legia potrzebowała dobrych kilkunastu minut, żeby w jakikolwiek sposób zagrozić bramce "Białej Gwiazdy". Tylko że jak już to warszawianie zaczęli robić, to niemal od razu padł gol.

W 60. min z rzutu wolnego dośrodkował Tomasz Brzyski, a Jakub Rzeźniczak, który został pozostawiony bez opieki przez Bobana Jovicia, z kilku metrów kopnął piłkę do siatki.

Na stratę bramki szybko zareagował trener Kazimierz Moskal, który posłał na boisko Wilde-Donalda Guerriera. I właśnie Haitańczyk w 72 min brał udział w akcji, po której w polu karnym Legii powstało ogromne zamieszanie. Guerrier ubiegł Kuciaka, piłka ostatecznie trafiła do Semira Stilicia, ale po strzale tego ostatniego odbiła się najpierw od Igora Lewczuka, a następnie od słupka i wyszła jedynie na rzut rożny.

W końcówce meczu Kazimierz Moskal postawił wszystko na jedną kartę. Wpuścił na boisko Łukasza Gargułę w miejsce Bobana Jovicia. W ten sposób Wisła przeszła na grę trójką obrońców. - Nie mieliśmy już nic do stracenia, trzeba było zaryzykować - nie krył trener Wisły.

I udało się Legię mocniej przycisnąć, ale warszawianie mądrze i dobrze się bronili. "Dowieźli" też swoje nikłe prowadzenie do ostatniego gwizdka sędziego. - Za mało mieliśmy do zaoferowania, jeśli chodzi o grę do przodu - przyznał otwarcie Moskal. - Były co prawda momenty, kiedy próbowaliśmy grać, stworzyliśmy sobie nawet jedną czy drugą sytuację, ale szczerze mówiąc, spodziewałem się, że będzie nas stać na coś więcej. Były takie momenty, gdy odnosiłem wrażenie, że męczymy się grą.

Wrażenie człowieka, któremu wielki kamień spadł z serca, sprawiał natomiast trener Legii Henning Berg. Na pomeczowej konferencji najpierw wziął duży łyk wody mineralnej, a następnie stwierdził: - To był dla nas trudny mecz i najważniejsze, że udało nam się wygrać.

Jego podopieczni dalej będą zatem toczyć korespondencyjną walkę o mistrzostwo z Lechem, a wiślakom pozostaje jeszcze cień szansy na zajęcie czwartego miejsca. - Trzeba wygrać oba mecze ze Śląskiem i Lechem - stwierdził nawet odważnie Maciej Sadlok, który jednak może z powodu kontuzji kolana w tych spotkaniach nie wystąpić. Czy jego kolegów będzie stać, żeby wspiąć się na to czwarte miejsce w tabeli, przekonamy się w najbliższych dniach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska