Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Rozumiemy się bez słów" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Louane Emera występująca jako Paula Bélier to prawdziwe aktorskie odkrycie filmu. Idealnie dobrana do roli, bezpretensjonalna, naturalna i utalentowana. Duża przyszłość przed nią
Louane Emera występująca jako Paula Bélier to prawdziwe aktorskie odkrycie filmu. Idealnie dobrana do roli, bezpretensjonalna, naturalna i utalentowana. Duża przyszłość przed nią Monolith Films
Francuska komedia "Rozumiemy się bez słów" w reżyserii Erica Lartigaua na ekranach kin. Przyjemny, serdeczny film o najtrudniejszej dla rodziców chwili przejścia ich dziecka w dorosłość.

Prostota. Nie jeden raz okazywało się, że jest najskuteczniejsza. Również w sztuce. Francuskie kino potrafi ujmująco prostotę życia pielęgnować. I nawet gdy opowiada o niej w historii przewidywalnej, to nieodmiennie potrafi wzruszyć i podeprzeć przesłaniem, któremu warto dać się porwać.

Film "Rozumiemy się bez słów" Erica Lartigaua jest przewidywalny jak wywody naszych polityków, ale w żadnym stopniu nie umniejsza to przyjemności oglądania tej komedii. Wręcz przeciwnie, pozwala to bezpiecznie poddać się klimatowi opowieści i emocjom ją wypełniającym. Wszystko zmierza tu do poprawienia nastroju, przywrócenia chęci życia i rozbudzenia przekonania, iż to, co mamy nie jest w sumie takie najgorsze. Życie to prosta sprawa. Jeśli potrafi ucieszyć się jego prostymi prawdami.

W przypadku produkcji Lartigaua tak prosto mogło nie być, bo oparta jest ona na dobrym, acz ryzykownym pomyśle. Reżyser zabiera nas na prowincję, do zajmującej się hodowlą krów i produkcją serów rodziny Bélier. To sympatyczni ludzie, dobrzy sąsiedzi, kochające się małżeństwo z dwojgiem dzieci. Pan i pani Bélier dotknięci są niepełnosprawnością - oboje są głuchoniemi.

Tak samo ich syn Quentin. Jedynie nastoletnia córka Paula jest w pełni sprawna. Dziewczyna w naturalny sposób stała się więc łącznikiem Bélierów ze światem dźwięków, tłumaczem, niezastąpionym przewodnikiem i pomocnikiem w codzienności. Pracuje z rodzicami na farmie, sprzedaje sery, prowadzi negocjacje z kontrahentami i uczy się w szkole. Często jest zmęczona, ale na swój sposób szczęśliwa. Dojrzewa jednak, czuje niepokój i narastającą świadomość, że nie musi przez całe życie zajmować się rodzicami, że przed nią poszukiwanie własnego miejsca. Słyszy, mówi, marzy, jak się okaże również świetnie śpiewa i w dodatku jej serce zaczyna szukać swojego odpowiednika. Do tego stopnia, że zapisuje się do szkolnego chóru, w którym śpiewa "ten" chłopak. To tam nauczyciel muzyki odkrywa w niej wielki talent wokalny i proponuje start do szkoły muzycznej w Paryżu przy francuskim radiu. Czy Paula i jej rodzice są gotowi na taką rewolucję?

Twórcy filmu opowiadają o najtrudniejszej dla rodziców chwili przejścia ich ukochanego dziecka w dorosłość. I to na wspaniałej, żywiołowej, perfekcyjnie zrównoważonej nucie. Znakomicie się tu przeplatają radość ze smutkiem, gniew z uśmiechem, uniesienie z potokiem łez. I komedia z powagą, żart z dramatem. Ani na chwilę nie popadając w ckliwość czy niesmak. Pozazdrościć Francuzom lekkiego i naturalnego mówienia o seksie, ułomności, uczuciach...

Akcja koncentruje się wokół Pauli, ale zawodowo są tu zbudowane wszystkie pojawiające się postaci i wątki (niektóre rozwiązują dopiero pojawiające się przy napisach końcowych fotografie). Każdy z bohaterów niesie swoją historię, zarysowaną w wystarczający sposób, bez nadmiaru słów. Oczywiście, duża w tym zasługa aktorów. Bez słów obywają się prezentujący moc doświadczenia Karin Viard i Francois Damiens jako państwo Bélier. Używając języka migowego, celnie, odważnie, chwilami może nawet zbyt zamaszyście oddają upośledzenie swoich bohaterów, podkreślając zarazem ich przynależność do pełnosprawnego społeczeństwa.

Podobne zabiegi więcej robią dla tolerancji i zrozumienia niż wykłady i uchwały mądrych głów. Świetny epizod w roli zgorzkniałego wyrzuceniem poza centrum szołbiznesu nauczyciela muzyki pozostawia na ekranie Eric Elmosnino. Ale prawdziwym aktorskim odkryciem tego filmu jest młodziutka Louane Emera jako Paula Bélier. Idealnie dobrana do roli, bezpretensjonalna i wszechstronnie utalentowana. Wielka przed nią przyszłość, jeśli nikt jej nie podłoży nogi, a ona nie popełni błędów.

Im bliżej końca filmu, tym więcej trzeba wyciągać chusteczek, ale nie jest to łkanie bezmyślne. Lartigau zaraża potężną wiarą w poniewierany dziś sens rodziny i stosując proste środki osiąga nadzwyczajne efekty - sekwencja podkreślająca niemożność usłyszenia talentu córki zaciska gardło i ryje się w pamięci. A przecież jest zarazem tak oczywista. Dziwności bywają intrygujące, prostota potrafi być przenikająca.

Istotne zadanie do wykonania mają też przecudowne piosenki z repertuaru wyjątkowego Michela Sardou. Świetnie komentują i wzbogacają to, co oglądamy. A scena finałowego wykonania jednej z nich przez Emerę musi powalić każdego, kto nie wstydzi się wrażliwości. Używa się ich też w taki sposób, by podkreślić bajeczną siłę muzyki w naszym życiu. Bo jeżeli zewsząd dostajesz kopniaki; portfel wyje z głodu, a w telewizji znów pokazują podróż celebryty na Bali i wkurza cię wynik ostatnich wyborów, zaśpiewaj sobie. W sumie czasem nic więcej ci nie zostało. Ale jakaż to przyjemna chwila poczuć, iż można mieć to wszystko śpiewająco gdzieś...

Ocena: 5/6
"Rozumiemy się bez słów"
Francja, komedia
reż. Eric Lartigau,
wyst. Louane Emera, François Damiens

https://www.youtube.com/v/kSR9PdIRxlo&autoplay=1

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki