Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszła przez ubeckie piekło: wbijali igły pod paznokcie, kopali, bili pejczem, przypalali

Redakcja
17-latce wbijali igły pod  paznokcie, kopali, bili pejczem, przypalali
17-latce wbijali igły pod paznokcie, kopali, bili pejczem, przypalali Dariusz Śmigielski
Prokurator IPN zarzuca Julianowi S. z Urzędu Bezpieczeństwa katowanie więźniarki w Myślenicach. Ona drży na wspomnienie cierpień, ale nie pamięta, czy on był jej oprawcą. On twierdzi, że jest niewinny - pisze Marta Paluch

Marysię, kruchą 17-latkę, wnieśli do celi w kocu. Zakrwawiona i sina, ze spalonymi piętami, wyła z bólu przez dwa dni. Coraz ciszej i ciszej. Aż w końcu zamilkła. - Chyba ją wykończyli - szepnął współwięźniom chłopak roznoszący zupę.

Nie będę spać

Słońce z szerokiego balkonu wpada do pokoju pani Marii. Na spokojnym osiedlu pełnym zieleni ptaki zaczęły już śpiewać. Niewysoka, siwa 80-latka wolno idzie przez pokój, dotyka ręką siwych włosów. - Przez panią nie będę teraz kilka nocy spać - mówi z wyrzutem. Do dziś budzi się w nocy z krzykiem. Najchętniej zapomniałaby o tym, co się stało w 1948 roku. Tak jak zapomniała twarze swoich czterech oprawców. Ale im jest starsza, tym wspomnienia są gorsze. - Dotąd się żyło w biegu, były dzieci do odchowania, obowiązki. Teraz jest coraz więcej czasu na myślenie - mówi pani Maria. Nie chce, by podawać jej nazwisko. Bo znajomi zaczną pytać. - A ja tego nie wytrzymam - tłumaczy. Ubecka katownia pozostawiła po sobie ból, z którym zmaga się do dziś.

Czytaj także:**Portret zabójcy. Opowiadał, że kocha kobiety, na śmierć**

A przecież nie tak miało wyglądać jej życie. Gdy wojna się skończyła, w rodzinnej wsi pod Myślenicami żyła z całą rodziną. Miała 14 lat, jasne warkocze i ładną buzię. Cieszyła się, że będzie normalnie. Tym bardziej że do domu wrócił ukochany brat Józek (walczył w AK). Przystojny, uśmiechnięty 18-latek podobał się dziewczynom. Chciał zostać żołnierzem. Jednak Urząd Bezpieczeństwa miał wobec niego swoje plany. - Chcieli, żebym zorganizowała spotkanie z bratem. Mówili, że nic mu się nie stanie. I on poszedł. Kiedy wrócił, powiedział: "Kapusiem UB nie będę. Sumienie mi nie pozwala". I uciekł do lasu - wspomina pani Maria.

Z kilkoma kolegami ukrywał się m.in. w okolicach Myślenic. Stał się zwierzyną, na którą polował aparat bezpieczeństwa. - Kilka razy wpadał do domu. Na parę minut. Przytulić mnie, pogłaskać - mówi siostra. Pewnego dnia ubecy zaczaili się na niego. Otoczyli dom. Zaczęli strzelać. Uciekł im. Ale dla 17-letniej wtedy Marysi zaczął się koszmar. Ukrywała się po znajomych. Ale w końcu ubecy i tak ją dopadli.

Chciałam umrzeć

Był grudzień 1948 roku. Przewieźli ją do UB w Bochni.
- Tam mnie tylko przesłuchiwali. Dopiero w UB w Myślenicach zaczęło się piekło - szepce pani Maria. Zasłania oczy ręką. Myślenickie UB miało bardzo złą sławę. Więźniowie, którzy tam trafili, opowiadali o słuchaniu "francuskiego radia". Tak żartowali ubecy, którzy podłączali prąd, by wydobyć zeznania z przesłuchiwanych. Nieważne, z kobiet czy mężczyzn. Oprawcy sami sobie sporządzali narzędzia tortur. Bykowce ze skóry, kable na kiju, metalowe sprężyny, a nawet pasy z nabojami do karabinu maszynowego. Cios takim pasem strasznie bolał.

Czytaj także:**Więźniowie w obrożach najgorzej mają w soboty**

19 grudnia 1948 r. 17-letnią Marysię przesłuchuje czterech ubeków. Pytają, gdzie partyzanci schowali broń. Kto im pomaga. Niewiele wiedziała, brat jej w to nie wtajemniczał. Ale oni wciąż pytali. Najpierw było bicie. Potem - kopanie po całym ciele - brzuchu, głowie, piersiach. Więźniarka upadła na podłogę. Zemdlała. Oblali ją wodą. Później zaczęli wbijać igły pod paznokcie. Krzyczała z bólu. - Kiedy już nie mogłam wytrzymać, nazmyślałam - wspomina. Ale gdy to sprawdzili, męczyli ją jeszcze bardziej. Przesłuchiwali całymi dniami, w grudniu i styczniu 1949 r. Bili pejczami po piętach, aż strasznie spuchły. Przypalali jej stopy. Ból był nie do wytrzymania. Całe ciało miała sine i poranione. - Chcieli ze mnie wytłuc te informacje - mówi pani Maria. Według niej, byli gorsi nawet od esesmanów. - Katowanie sprawiało im przyjemność - wspomina. Pamięta, że byli niewiele starsi od niej.

Według krakowskiego IPN, jednym z oprawców był Julian S., 23-letni ubek niższego szczebla. To jego podpis widnieje pod protokołem przesłuchania Marysi z 19 grudnia. - Usłyszał zarzut w tej sprawie - mówi prokurator IPN Marek Kowalcze.

Funkcjonariusz Julian

Szczupły, nieco powolny w ruchach 85-latek ma łagodny głos i nieco wodniste niebieskie oczy. Biała koszula w niebieskie paski, sweter w serek, nienagannie zaczesane do tyłu siwe włosy. - To dobry człowiek, proszę pani, dlaczego taka pomyłka? - szepce w korytarzu jego żona. Mieszkają w skromnym bloku na obrzeżach miasta. Niecałe pięć kilometrów od pani Marii. - Jestem niewinny. Te zarzuty to banialuki - zarzeka się Julian S.

Nie zmienił się bardzo od czasów, gdy pracował w myślenickim UB. Na zdjęciu z lat 40. też ma falowane włosy i lekko zamglone spojrzenie. Zaczął w 1946 roku. "Zwracam się z prośbą o przyjęcie mnie do szeregów Bezpieczeństwa. Prośbę swą motywuję tym, że widząc wysiłek pracowników Bezpieczeństwa w budowie Demokracji, pragnąłbym swą pracą choć częściowo w powyższym dopomóc" - napisał w podaniu.

Miał skończone sześć klas, dokształcał się w szkole przy UB. "Pracowity, zdyscyplinowany, ale brak mu zdolności decyzyjnych. Poziom intelektualny średni" - czytamy w kolejnych charakterystykach UB. W 1948 roku dostaje dwie nagrody. Jedną z nich - 6 tys. zł -za udział w rozbiciu partyzanckiej grupy "Mściciela".

W 1949 r., trzy miesiące po tym jak UB wypuściło skatowaną Marysię do domu, Julian S. zostaje oskarżony, a potem skazany za współudział w śmiertelnym pobiciu innego więźnia myślenickiego UB, Stanisława Janiczaka. Podejrzewany o sprzyjanie partyzantom szef straży pożarnej z Dobczyc zmarł 3 kwietnia 1949 r. Powodem był uraz głowy. Więzień był przesłuchiwany przez kilka dni przez wiele osób. Ostatni byli Roman M. i Juliusz S.

Zaczęli 3 kwietnia ok. godz. 18. Trzy godziny później więzień zmarł. Dwóch przesłuchujących zeznało, że Juliusz S. kopał i bił więźnia, choć drugi ubek był o wiele brutalniejszy. W 1949 r. zapadł wyrok Rejonowego Sądu Wojskowego - pięć lat więzienia dla Juliana S. Został dyscyplinarnie zwolniony z UB.

Po wyjściu z więzienia pracował w 10 krakowskich przedsiębiorstwach. Pokazuje opinię z jednego z nich. "Pod względem moralnym prowadzi się bez zastrzeżeń. Koleżeński i zrównoważony".
Julian S. mówi, że wrobiono go w tamten wyrok. - Nigdy żadnych świadków nie przesłuchiwałem. Ani Janiczaka, ani pani Marii. Pracowałem w terenie, nie byłem śledczym - zapewnia. Jednak o tym, że przesłuchiwał Janiczaka, sam mówił w procesie w 1949 r., potwierdzali to też inni świadkowie. Natomiast w sprawie pani Marii jego podpis widnieje pod jednym z protokołów przesłuchań.
Dla IPN to wystarczający dowód, by go oskarżyć.

Julian S. do dziś jednak twierdzi , że w myślenickiem UB nikt nie bił więźniów. Mówi tak, mimo że wielu z nich, również szef tamtejszego UB, do bicia się przyznało. - Znałem Marysię, bywałem u niej w domu. Nigdy bym jej krzywdy nie zrobił - powtarza Julian S. - Chcę się z nią spotkać . Powiedzieć, że to nie ja - podkreśla. Pani Maria zaprzecza jednak, że go znała. Również w IPN, po 63 latach, nie poznała na zdjęciu Juliana S. - Nie patrzyłam oprawcom w oczy. Byłam przerażona. Dziś nie wiem już, jak wyglądali - podkreśla kobieta.

Po coś Bóg mnie trzymał

Po wypuszczeniu z katowni w Myślenicach starała się normalnie żyć. Przeniosła się do Krakowa. Ubecy i tu nie dawali jej spokoju. Po jednym z przesłuchań trafiła na operację brzucha. W latach 60. sparaliżowało jej nogi. Wyleczyła się, ale dziś schorowana, ledwo chodzi. - I za co mnie tak męczyli? - pyta. Podkreśla, że religia każe przebaczać, choć jest jej bardzo trudno. - Ja tego męczenia nie miałam prawa przeżyć. Ale żyję. Po coś Bóg mnie trzymał przez te wszystkie lata - kwituje.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Były ubek podejrzany o podpalanie kobiety
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska