Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłosierny samarytanin wśród Pigmejów, czarowników i wojen

Marta Paluch
Ks. Mieczysław Pająk jest misjonarzem w Republice Środkowej Afryki od 1999 roku.
Ks. Mieczysław Pająk jest misjonarzem w Republice Środkowej Afryki od 1999 roku. fot. Joanna Urbaniec
Jak postawić się pijanemu policjantowi z bronią? I czy czarownik może zdecydować przed sądem o winie i skazaniu na śmierć? O misji wśród Pigmejów w Republice Środkowej Afryki opowiada ks. Mieczysław Pająk.

Co to za koszula?
Afrykańska. Celowo założyłem. Ale tam bym się tak nie ubrał. Białemu nie uchodzi ubierać się na pstrokato.

Dlaczego?
Jeśli ktoś jest zbyt awangardowo uczesany, ubrany, nie jest to dobrze widziane. Przyjechał kiedyś do nas, do wioski, facet z kucykiem, z Poznania. Ludzie się go bali, ten kucyk to było dla nich coś dziwnego. Nie bardzo też rozumieją kogoś, kto ubiera się w ulubione przez Polaków kamizelki a la wędkarz.

Czego jeszcze nie można nosić?
Sukienek przed kolano. Bo w takich chodzą kobiety lekkich obyczajów. Chociaż przed swoim domem miejscowe mogą opuścić tę sukienkę do bioder, żeby swobodniej się poruszać.

Siedzą topless?
Tak.

To biust mogą pokazać, a kolan nie?
Tak jest. Koledzy żartowali nawet ze mnie, żebym tam wziął kontener staników, bo będzie duży zbyt (śmiech). Ale prawda jest taka, że tych kobiet po prostu nie stać na takie luksusy. A skoro przez tyle lat nie było ich stać, ten topless stał się naturalny. Oczywiście, młoda dziewczyna tak się nie pokaże, bo to będzie znaczyć, że jest bardzo biedna. Ale Pigmejka na wiosce, jak najbardziej.

Kobiety bardzo o siebie dbają?
Oczywiście. Kobiety w każdym kraju chcą wyglądać elegancko. Afrykanki np. prostują sobie włosy. To trudne, bo one są dość twarde i niezbyt długie. Prostują je grzebieniem, na jakimś tłuszczu. Noszą też peruki: blond, fiolety... Co się nawinie w butiku, co nie kosztuje drogo. Bardzo zazdroszczą białym kobietom długich włosów. Ale to akurat nie boli. Są natomiast zabiegi upiększające, które są groźne dla życia. Na przykład piłowanie zębów u Pigmejów, żeby były spiczaste. Robią to nawet dzieciom.

Czym je piłują?
Nożem. Przykładają go do zęba, uderzają w niego kamieniem i kawałek po kawałku odłupują ten ząb. Byłem świadkiem tego rytuału, mała dziewczynka co prawda nie krzyczała, ale z bólu aż się zesiusiała. Te dzieci często padają ofiarami zakażeń, nawet umierają. Często mają opuchnięte wargi.

Dlaczego im to robią?
Żeby pięknie wyglądały, żeby miały ułatwiony start w świat męsko-damski.

Ktoś powie: dzikusy.
Niech pani tak nie mówi! To strasznie niesprawiedliwe słowo. Rytuały są ściśle związane z ich wierzeniami. Proszę też zauważyć, że my, biali, też potrafimy być okrutni i bezwzględni wobec siebie. Na przykład, gdy plemiona Tutsi i Hutu w latach 90. toczyły krwawą wojnę, na Bałkanach wyrzynali się biali, cywilizowani ludzie… Poza tym, serdeczność, empatia i bezpośredniość w kontaktach międzyludzkich w Afryce jest na poziomie o wiele wyższym niż w Europie. Oni potrafią z sobą rozmawiać. Nagle, na ulicy, ktoś zaczyna do ciebie mówić, wyciąga rękę, wita się. I nie potrzebuje pytać kim jesteś, jak się nazywasz, bo to nie ma znaczenia. Nie ma takiej możliwości jak u nas, żeby ludzie żyli w bliskim sąsiedztwie i się nie znali. Pamiętam, kiedyś koleżanka opowiadała mi: Jakoś dziwnie tu u was w Polsce na ulicach, nikt ze mną nie porozmawia, nie przywita się. Następnego dnia wraca cała rozpromieniona i mówi: Wiesz, był taki jeden pan, rozmawialiśmy, on się uśmiechał, bardzo fajnie. Ale kiedy zaczęła mi dalej opowiadać, doszedłem do wniosku, że to był ktoś niespełna rozumu. I pomyślałem sobie, że to smutne, iż tylko wariat może się tak serdecznie i bezpośrednio zachować. W Afryce takie zachowanie jest normą. Więc kto tu jest dzikusem?

Mówi ksiądz ich językiem?
Rozmawiam z nimi narodowym językiem sango. Pierwsze słowo, którego się nauczyłem to balala. Dzień dobry.

A na księdza jak mówią?
Po prostu: szef, bua mokomzi. Albo: mon pere, czyli z francuska: ojcze.

Traktują księdza jak ojca?
Szanują mnie, ale zdarzało się, że byli agresywni. Na przykład, gdy zabraniałem im praktyki szukania złego ducha, likundu. Chodziło o jednego z nauczycieli z wioski, w której posługuję. Mieszkańcy chcieli go poddać tzw. próbie napoju prawdomówności. To trucizna, większość ludzi po jej wypiciu umiera. Pigmeje wierzą, że jeśli w człowieku nie mieszka zły duch, to wypije i nic mu nie będzie… Są też inne próby. Na przykład na policji kładli ręce przesłuchiwanego mężczyzny na rozpalonej blasze - poddawali go próbie ognia. Jeśli miałby w sobie czarciego ducha, miał się sparzyć, tak myśleli. Gdyby nic mu się nie stało, byłby niewinny.

Policja stosuje takie metody?
Nie tylko policja, ale też sądy. Są czarownicy, którzy według wierzeń ogółu ludności potrafią wysondować w kimś złego ducha. I są używani w procesach sądowych.

Jako ktoś w rodzaju biegłego?
Tak. Sędzia wydaje wyrok według tego, co powie czarownik.

Świadectwa i dowody nie bardzo się liczą?
Często są w procesie przekręcane. Bo jeśli ktoś ma w sobie likundu, robi się wszystko, żeby go skazać. Nawet gdyby udało się go uniewinnić, to następnym razem, kiedy np. ktoś w wiosce umiera, wraca się do tego człowieka. Dotąd aż zostanie uznany winnym. Są nawet w stanie zabić. W czasie wojny zdarzały się sytuacje, że takich ludzi grzebano żywcem. Dla mnie to jest dramat, bo walka z tymi przekonaniami jest bardzo trudna. Animistyczne wierzenia są w nich bardzo głęboko zakorzenione. Chcą wymierzyć karę takiemu człowiekowi na takiej samej zasadzie, jak my byśmy chcieli ukarać kogoś, kogo sąd nie skazał, ale wiemy, że jest winny i chodzi sobie po ulicy.

Co się stało z tym nauczycielem, którego chcieli poddać próbie napoju?
To był katecheta. W jego rodzinie szwagier miał wypadek samochodowy i omal nie zginął. Jego auto to stary rzęch, pękła w nim opona. Ale rodzina stwierdziła, że katecheta miał jakieś pretensje do szwagra. Podobno za nim splunął, a to bardzo źle. Czarownik stwierdził, że wypadek to jego wina.

Udało się księdzu go uratować?
Udało się. Przewód sądowy trwał cztery godziny, i było dość nerwowo. W pewnym momencie młodzi wyrwali się do mnie z pięściami, bo zdenerwowało ich, że nazwałem ich auto - rzęchem. Tłumaczyłem, że mógł naturalnie ulec wypadkowi. Staliśmy naprzeciwko siebie, krzyczeliśmy, oni z pięściami przy twarzy. Byliśmy wszyscy emocjonalnie nakręceni. Ale w takich sytuacjach trzeba tupnąć nogą.

Często trzeba było?
Czasem. Na przykład kiedy pijany policjant wmawiał mi jakieś wykroczenie. Krzyczałem, protestowałem, w końcu wyrwałem mu moje dokumenty z ręki i pojechałem. Chociaż czasem było gorąco.

Grozili księdzu?
To było na bramce, na której zbierali opłaty. Jechaliśmy do stolicy z kolegą, obejrzeć sobie ostatni mecz mundialu. Raz zapłaciliśmy za przejazd, ale na kolejnej bramce chcieli pieniądze po raz kolejny. Zaprotestowałem, kolega wysiadł i podniósł barierkę. Ale żołnierz obok odbezpieczył na to kałasznikowa… Wtedy już zapłaciliśmy.

To trochę inaczej niż w Polsce, gdzie ksiądz, szczególnie na wsi, ma szacunek na wejściu.
Tam jest inaczej, bo każdy biały kojarzy im się z Francuzami, których oni nienawidzą. Podczas wojny francuskie wojska miały bronić cywilów przed rebeliantami, a nie robiły tego. Mnie jest trochę łatwiej, bo poza francuskim znam też ich język.

Spotkał ksiądz dzieci-żołnierzy?
Widziałem je na punktach kontrolnych. Przerażające. Tacy chłopcy są najbardziej nieobliczalni, często pod wpływem narkotyków. Na You Tube pełno jest filmów o spalonych wioskach, zgwałconych kobietach, pomordowanych ludziach. Chociaż osobiście nie miałem z nimi do czynienia. Kiedy wokół mojej wioski w czasie wojny robiło się gorąco, rebelianci najeżdżali naszą wioskę, uciekaliśmy.

Wojna cały czas trwa?
Raczej nie zakończy się szybko. Bo to jest biznes, więc jest nawet wskazane, żeby od czasu do czasu jakieś lokalne konflikty wybuchały. I tak się dzieje. Pamiętajmy, że RCA ma wielkie złoża ropy. A poprzedni prezydent tej Republiki podpisał kontrakty na wydobycie z Chinami. Francja nie może przeżyć, że na terenie ich wpływów kolonialnych zaczęło działać obce mocarstwo. Więc oficjalnie wojny na razie nie ma, ale raz po raz wybuchają lokalnie walki. Patrole wojska jeżdżą non stop po stolicy. Zrobiono z tego wojnę religijną, ale to bzdura. To po prostu walka o władzę. Na szczęście wioska, w której pracuję, jest spokojna.

Ksiądz im pomógł w budowaniu studni, szpitala?
Jakoś tak się udało. Kiedy przebadali ludzi na obecność pasożytów, okazało się, że wśród Pigmejów sto procent jest zarażonych pasożytami. To efekt picia niezbyt czystej wody, braku higieny. Z pieniędzy zebranych na kolędach misyjnych, na mszach, wynajęta firma zrobiła odwierty na głębokości nawet 100 m, by ci ludzie mieli czystą wodę. Jedna studnia kosztuje 12 tys. euro. A jedna kolęda misyjna na terenie diecezji tarnowskiej może przynieść ponad milion złotych! Za te pieniądze powstał również szpital. Teraz zaś co roku zbierają pieniądze na funkcjonowanie szpitala. To placówka na wysokim poziomie: mamy laboratorium, aptekę, salę operacyjną, USG. Miejscowi bardzo się cieszą, że mogą z tego skorzystać. Co prawda chirurgiem jest miejscowy, ale kiedy przyjechała lekarka z Nowego Targu, to nie zauważyliśmy spadku liczby pacjentów.

Cieszył się Ksiądz z nagrody Miłosiernego Samarytanina?
Nagrody jakoś nie dodają mi animuszu. Uważam, że to żaden powód, by występować na scenie, wśród laureatów. Chciałem nawet wręczyć tę nagrodę osobie, która pomaga mi od lat, bo to "zaplecze" zawsze jest niewidoczne. Niestety, nie było to możliwe. Dla mnie nagrody niezbyt się liczą.

A co się liczy?
Wiara w służbie naszemu Panu. To, że pomagam, choć pomoc nie zawsze jest mile widziana. Może już tak musi być, że czasem trzeba być komuś solą w oku.

***

Ks. Mieczysław Pająk. Misjonarz. Rocznik 1965, wyświęcony w Tarnowie (1990 r.). Był wikarym w Tarnowie i Dąbrowie Tarnowskiej. Od 1999 r. na misji w Republice Środkowej Afryki (RCA), obecnie służy w miejscowości Bagandu. W 2015 r. został laureatem nagrody Miłosierny Samarytanin.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska