Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak reklamy i wątpliwe inwestycje przesłaniają uroki Łodzi

Matylda Witkowska
Inwestycje na trasie WZ - przystanek przesiadkowy i planowany wiadukt przesłonią krajobraz
Inwestycje na trasie WZ - przystanek przesiadkowy i planowany wiadukt przesłonią krajobraz Maciej Stanik
Krajobraz Łodzi zaśmiecany jest wszechobecnymi reklamami i inwestycjami być może użytecznymi publicznie, ale psującymi estetykę przestrzeni miejskiej. Być może zmieni ten stan rzeczy uchwalona właśnie ustawa krajobrazowa.

Łódź już od dawna nie jest szara. Wprost przeciwnie - od lat przeładowana jest reklamami we wszystkich kolorach tęczy, blokami ozdobionymi gryzącymi się kolorami, czy malowanymi w kilka kolorów parterami. Osoby o większej wrażliwości estetycznej, chodząc po Łodzi, cierpią. Szansą na likwidację przynajmniej części reklamowego chaosu jest przegłosowana w ubiegłym tygodniu tzw. ustawa krajobrazowa. Ale na jej efekty trzeba będzie jeszcze poczekać.

Osiem lat temu brazylijskie miasto Sao Paulo wydało całkowity zakaz wywieszania zewnętrznych reklam. Po tej decyzji z miasta zniknęło około pół miliona nośników. Reklam pozbywają się też europejskie metropolie. W porównaniu z polskimi miastami wyglądają jak wyczyszczone z reklam.

Tymczasem Łódź tonie w chaosie reklamowym. Zasłaniają zabytki, szpecą śródmiejskie kamienice i zaburzają ład przestrzenny. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Zwykle wystarczy wyjść na spacer.

Jednym z bardziej oszpeconych miejsc jest otoczenie wpisanej do rejestru zabytków willi Arnolda Stillera przy ul. Jaracza 45. Zabytkowy pałacyk tonie nie tylko w otaczającej go zieleni, ale osłaniany jest też przez stojące przed nim reklamy myjni samochodowej, korporacji taksówkarskiej i paru innych. Centrum miasta to domena reklam wielkoformatowych. Zwykle obwieszony jest nimi budynek Centralu oraz sąsiednie kamienice.

Bez reklam nie mogą się obejść nawet łódzkie kościoły. Ojcowie Jezuici na płocie przed wpisanym do rejestru i pięknie odnowionym XIX-wiecznym kościołem reklamują zwykle katechezy dla dorosłych. Na łódzkiej katedrze wywieszane są reklamy koncertów organowych i ważnych wydarzeń. Natomiast wierni, którzy chcieliby zatrzymać się przed poświęconym polskiemu papieżowi kamieniu przy al. Jana Pawła II zobaczą wokół niego całą kolekcję reklam i billboardów.

To jednak nic w porównaniu z tym, co muszą znosić wierni z kościołów na obrzeżach Łodzi. W widzewskiej parafii Matki Bożej Jasnogórskiej idących do kościoła witają reklamy m.in. przykościelnej apteki oraz przychodni wszczepiającej implanty.

Nawet instytucje mające z założenia krzewić kulturę ozdabiają swoje elewacje banerami reklamowymi. W krzykliwych reklamach studiów lubował się kiedyś Wydział Filologiczny Uniwersytetu Łódzkiego. Zasłaniał nimi ozdobny płot i zabytkowy budynek Niemieckiego Gimnazjum Reformowanego. Został jednak przeniesiony, a nowa siedziba szczęśliwie nie posiada już płotu.

Reklamy obecnych i planowanych wystaw oblepiają elewację i okna słynnego Pałacu Poznańskiego, a wiszące zwykle na Teatrze Wielkim wielkie płachty z repertuarem w połączeniu ze ustami tworzonymi przez pobliską fontannę tworzą wyśmiewaną przez internautów twarz teatralnego potwora.

Jednak krajobraz Łodzi szpecą nie tylko reklamy. Wątpliwości co do wpływu na wygląd otoczenia wzbudziły plany budowy gigantycznej, podwieszanej estakady nad skrzyżowaniem marszałków. Jak ostrzegł Wojciech Szygendowski, wojewódzki konserwator zabytków, wiadukt nie tylko zasłoniłby wpisane do rejestru zabytków szpital im. Korczaka i jeden z domów robotniczych Księżego Młyna. Zniszczyłby także na stałe układ urbanistyczny tej okolicy.

Ładne zakątki Łodzi zasłaniają też mniejsze inwestycje. Budowany właśnie przystanek przesiadkowy na trasie WZ przesłoni widok na sąsiednią kamienicę Dejczmanów i znajdujący się w osi al. Mickiewicza kościół Matki Boskiej Zwycięskiej. Oba budynki są w rejestrze zabytków.

Oszpecenia nie uniknęła też najważniejsza ulica Łodzi. Po oddaniu do użytku Piotrkowskiej okazało się, że dwa szpalery gęsto postawionych latarni oświetlają wprawdzie ulicę, ale przy okazji solidnie zasłaniają kamienice przy ul. Piotrkowskiej. Tym samym jedyny na świecie widok na kamienice przy dawnej ulicy handlowej został na najbliższe lata zniszczony.

Tymczasem urbanistyka zna pojęcie ochrony widokowej ważnych zabytków i ich zespołów. Polega ona na wprowadzeniu zakazu wznoszenia budowli powyżej pewnej wysokości, które mogłyby przesłonić lub zakłócić widok na zabytek lub panoramę miasta. Wprowadzenie takich zapisów np. w rejonie Księżego Młyna zapobiegłoby budowaniu w tym rejonie kolejnych wiaduktów. Takich przepisów w Łodzi jednak nie ma.

Tam gdzie nie ma reklam czy latarni zdarza się oszpecić sam budynek. Charakterystycznym zjawiskiem w Łodzi jest malowanie parterów w różne kolory z totalną negacją podziału architektonicznego budynków. Przyczyniło się do tego niechcący samo miasto, oferując obniżki czynszów dla tych przedsiębiorców, którzy na własny koszt odnowią fragment elewacji.

W ten sposób oszpecane są zwłaszcza stare kamienice, czasem ważne z punktu widzenia historii Łodzi. Kilka lat temu przedsiębiorca ze słynnej kamienicy z rosyjskim napisem i przedwojenną synagogą przy ul. Rewolucji 1905r. pod numerem 28 w przypływie fantazji pomalował swój fragment elewacji na wściekły fiolet.
Próby uporządkowania ładu przestrzennego zostały wprowadzone w zasadzie tylko na ulicy Piotrkowskiej. Najpierw urzędnikom udało się zamienić drewniane budy ogródków gastronomicznych na parasolki w jednakowym kolorze. Potem przyszła pora na egzekwowanie obowiązujących od pięciu lat wytycznych dotyczących urządzeń reklamowych. Większość przedsiębiorców już się do tego dostosowała, zamieniając np. zasłaniające elewację szyldy na wymagane przez miasto wypukłe litery.

Kolejnym etapem działań była wydana w ubiegłym roku "Księga standardów ulicy Piotrkowskiej". To pierwsza tego typu publikacja w Polsce, która dokładnie pokazuje przedsiębiorcom jak powinni projektować reklamy i dostosować je do stylu konkretnych kamienic. Ukoronowaniem prac nad estetyką Piotrkowskiej ma być stworzenie na niej parku kulturowego z własnym regulaminem, za którego nieprzestrzeganie będzie można przedsiębiorców ukarać. Nadal bowiem nie wszyscy dostosowali się do wytycznych.

Na Piotrkowskiej takie działania są możliwe, bo jej obszar jako układ urbanistyczny wpisany jest do rejestru zabytków, a wywieszanie reklam bądź szyldów wymaga zgody miejskiego konserwatora zabytków. Jednak w pozostałej części miasta urzędnicy są bezradni. Jeśli kamienica nie jest wpisana do rejestru lub chociaż do ewidencji zabytków, wywieszenie reklam wymaga jedynie zgłoszenia jej do urzędu. Jeśli reklama w ewidentny sposób nie łamie prawa, np. zasłaniając okno, urzędnicy bez skomplikowanej procedury prawnej praktycznie nie mogą go zakwestionować.

Praktycznie bezkarni są też ulotkarze, niszczący słupy ogłoszeniowe i przystanki ogłoszeniami o kredytach bez poręczeń i plakatami imprez artystycznych. Aby nałożyć mandat, trzeba złapać nalepiających na gorącym uczynku. To jednak, mimo działania straży miejskiej i monitoringu, praktycznie nie jest możliwe.

Dużą nadzieją dla społeczników i osób wrażliwych na estetykę jest tzw. ustawa krajobrazowa, którą Sejm uchwalił w zeszłym tygodniu. Ustawa czeka jeszcze na podpis prezydenta, jednak powinna to być jedynie formalność, biorąc pod uwagę, że był on inicjatorem tej ustawy. Zapowiada ona estetyczną rewolucję Polski. Pozwala ona samorządom na określenie własnych regulaminów ustawiania nie tylko tablic reklamowych czy billboardów, ale też innych elementów małej architektury, np. ogrodzeń. Pozwoli też na pobieranie opłat od wywieszanych reklam oraz - co najważniejsze - na karanie tych, którzy regulaminów nie przestrzegają. Na dodatek kary będą mogły być uzależnione od wielkości nośnika.

Ustawa krajobrazowa reklamowego chaosu sama z siebie nie usunie - da jednak chętnym do działań samorządom narzędzia do walki z nimi.

Z chęciami w Łodzi problemu być nie powinno, bo miasto już teraz przygotowuje się do wprowadzenia w życie nowej ustawy.

Magistrat ma już wstępny projekt regulaminu regulującego wywieszanie reklam. Ogólna zasada ma być taka, że im bliżej centrum, tym bardziej reklamy mają być ograniczone. Na obrzeżach miasta ma panować większa swoboda i nośniki będą mogły być większe. Do wejścia w życie regulaminu jednak droga jeszcze daleka: najpierw w życie musi wejść ustawa krajobrazowa, a potem regulamin muszą zaakceptować i przyjąć w uchwale radni. Terminu, nawet przybliżonego, określić się nie da.

Tymczasem łodzianie mają swoje, oddolne pomysły na walkę ze szpecącymi i nielegalnymi reklamami. Autorzy budżetu obywatelskiego rozważają zgłoszenie zadania powołującego grupę audytorów, którzy przyjrzeliby się miastu pod kątem estetyki i wypunktowali najważniejsze problemy i obszary działania. Nie wiadomo jednak, czy zadanie takie zostanie zgłoszone i czy łodzianie je poprą.

Inną drogą idzie Fundacja Fenomen, która postawiła na edukację. Przed laty niektórzy jej członkowie - działając jeszcze jako Grupa Pewnych Osób - popierali dzikie, nocne akcje zrywania nielegalnych reklam i ulotek zaśmiecających miejsca publiczne. Teraz postanowili zacząć pracę u podstaw i w ramach edukowania najmłodszych łodzian rozpoczęli program warsztatów w liceach pokazujących szpetotę miasta i pozytywne rozwiązania.

Które rozwiązanie okaże się skuteczne? Niewątpliwie w walce o estetyczną Łódź potrzebne jest zarówno dobre prawo jak i dobra wola mieszkańców i społeczników. A potem czeka ich jeszcze długa droga do celu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki