Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maja Hyży z głową w chmurach

Paweł Gzyl
Maja Hyży jest dowodem na to, że marzenia się spełniają
Maja Hyży jest dowodem na to, że marzenia się spełniają mat. prasowe
Maja Hyży, znana z "X Factora", debiutuje płytą "W chmurach". Rozpadło się jej małżeństwo, ale idzie do przodu

Jak się czuje ktoś, komu spełniają się marzenia?
Jest szczęśliwy. Czuje się też spełniony. Rzeczywiście jestem dowodem na to, że warto mieć marzenia i dążyć do ich realizacji. Pomimo trudnego życia i licznych kłód pod nogami, udało mi się je spełnić.

Kiedy zaczęłaś marzyć, aby śpiewać, występować i nagrywać?
Pierwsze takie myśli pojawiły się w mojej głowie, kiedy będąc w "X Factorze" zobaczyłam, że mam fanów, którzy nie mogą się doczekać na moją płytę. Zawsze czułam potrzebę muzycznego spełnienia, ale świadomość, że mam dla kogo to robić, dała mi siłę do jej realizacji.

Pochodzisz z muzycznej rodziny?
Mój dziadek śpiewa w chórach kościelnych. Babcia też śpiewała - i marzyła, aby występować w Mazowszu. Niestety - warunki finansowe i rodzinne nigdy jej na to nie pozwoliły. Ale muzyka zawsze się przewijała w jej życiu. I to ona nakłoniła mnie, aby pójść w stronę śpiewania. Ja nigdy nie myślałam o sobie, że mam dobry wokal. Babcia otworzyła mi oczy - to dzięki niej uwierzyłam w siebie.

Zaliczyłaś występy w szkolnych zespołach?
Tak. Objechałam mnóstwo festiwali dla dzieci i młodzieży. I zazwyczaj zdobywałam miejsca od trzeciego wzwyż (śmiech). To też pomogło mi uwierzyć w siebie. Obyłam się ze sceną, nauczyłam się pokonywać tremę, przestałam się stresować widokiem publiczności. Dlatego moja rada dla młodszych koleżanek i kolegów jest prosta: Zaczynajcie od takich festiwali i przeglądów, a potem próbujcie swoich sił w talent-shows.

Nie myślałaś o szkole i studiach muzycznych?
Nie. Mam dużo szacunku dla ludzi wykształconych muzycznie, ale nigdy nie czułam, że szkoła muzyczna to miejsce dla mnie.

Rodzicie nie zmuszali Cię do zdobycia "poważnego" zawodu?
Rodzice nigdy nie odciągali mnie od śpiewania, ale nakłaniali, abym studiowała i zdobyła zawód. I zdałam na fizjoterapię. Jednak kiedy przyszły na świat moje dzieci, musiałam przerwać naukę. Nadal jednak pasjonuje mnie ten zawód i w planach mam dokończenie studiów.

Właśnie: wcześnie wyszłaś za mąż i urodziłaś dzieci. Wiele dziewczyn w takiej sytuacji myśli, że to koniec ich życia - że na zawsze zostaną uziemione w domu. Też tak miałaś?
Absolutnie nie! Nigdy nie pomyślałam, że zostanę skazana tylko na bycie żoną i mamą. Raczej przeciwnie - dzieciaki mnie napędzały do tego, aby spełniać swoje marzenia. Szczęśliwa mama - to szczęśliwe dzieci!

Masz bliźniaki. Podwójna radość, ale i podwójne obowiązki. Dajesz sobie radę?
To nie jest proste, bo mieszkam teraz sama z dziećmi w Warszawie. Wszystko jednak jest kwestią organizacji zajęć. Wstaję rano, rozpisuję sobie plan działania na dzień, tak żeby nikt nie ucierpiał na mojej nieobecności. Sytuację ułatwia mi fakt, że dzieciaki chodzą do żłobka. A jeśli jest taka potrzeba, wieczorami wynajmuję opiekunkę.

Dlaczego zdecydowałaś się spróbować swoich sił w "X Factorze"?
Często oglądałam tego typu programy i stwierdziłam, że fajnie byłoby do któregoś z nich się zgłosić. Mój ówczesny mąż, Grzesiek, siedział już mocno w muzyce i też miał podobne plany. Nawzajem się nakręcaliśmy - i już rok wcześniej mieliśmy iść do "X Factora". Ale ponieważ dzieci pchały się na świat, postanowiliśmy poczekać i zrobić to później.

Rozstaliście się z Grześkiem po "X Factorze". To program zniszczył Wasze małżeństwo?
Nie. Program oczywiście niesie z sobą wiele stresu. Ale teraz z perspektywy czasu myślę, że gdybyśmy nie wystąpili w "X Factorze", to pewnie i tak byśmy się rozstali.

Zerwaliście całkowicie kontakty?
Nie, mamy z sobą dobry kontakt. Grzesiek jest przecież ojcem moich dzieci. Dopinguję go i mam nadzieję, że mu się powiedzie.

Nigdy nie myślałaś, że gdybyście nie zgłosili się razem do "X Factora", to jednak małżeństwo by przetrwało?
Nie zastanawiałam się nad tym. Nie praktykuję myślenia w stylu "co by było, gdyby było". Nie przetrwaliśmy jako małżeństwo, ale myślę, że winy powinniśmy szukać w sobie, nie w czynnikach zewnętrznych.

Talent-shows spotykają się ze skrajnie różnymi opiniami. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?

Ja na pewno nie udawałam nikogo, kim naprawdę nie jestem. Wszyscy widzieli w telewizorach, że byłam... straszliwie zestresowana. I do tej pory towarzyszy mi ta trema. Ale myślę, że ona jest do pewnego stopnia potrzebna. Bo mobilizuje mnie do dawania z siebie wszystkiego.

Masz już za sobą "normalne" koncerty?
Wystąpiłam przed amerykańską gwiazdą soulu - Macy Gray. To był skok na wielką wodę. Mam nadzieję, że się podobało, bo widzowie reagowali entuzjastycznie.

Nie wygrałaś "X Factora", ale zdobyłaś kontrakt płytowy. Jak Ci się to udało?
Tak naprawdę nieważne jest, które miejsce zajmie się w programie. Liczy się to, że pokaże się w telewizji i zobaczą nas miliony widzów. Bo wtedy prędzej czy później odezwie się ktoś, kto będzie chciał zainwestować w nas swój czas i pieniądze. Tak było w moim przypadku.

Piosenki z płyty odpowiadają Twojej osobowości?
Utożsamiam się z każdą z nich. Chociaż to nie ja pisałam teksty, ich autorzy konsultowali się ze mną, by oddać bliskie mi emocje.

Utwory "Huragan" czy "Łzy" opowiadają o rozpadzie związku. Trudno było je zaśpiewać?
Najtrudniejsze były "Łzy" - pod względem emocjonalnym i technicznym. Ale dałam radę. Lecz moja ciocia, która słucha płyty po kilka razy dziennie, kiedy słyszy tę piosenkę, to zawsze... płacze. Tak trafia w jej czuły punkt. I to jest dla mnie najważniejsze w muzyce, że słuchacze mogą się utożsamić z moimi utworami.

"Thelma i Louise" opowiada z kolei o kobiecej przyjaźni. Dlaczego zadedykowałaś ją siostrze?
Bo to bardzo ważna osoba w moim życiu. Chociaż wyjechała do Niemiec, gdzie obecnie mieszka i pracuje, to często się kontaktujemy, choćby telefonicznie czy na Skypie. Właściwie codziennie rozmawiamy i mamy bardzo dobre relacje.

Jak sobie radzisz z nieprzychylnymi komentarzami na własny temat w internecie?

Nie czytam ich. Będąc w "X Factorze", przeglądałam wszystkie strony, na których mogłam znaleźć coś na swój temat, bo byłam ciekawa, co ludzie o mnie myślą. I szybko zorientowałam się, że im więcej ma się fanów, tym więcej ma się też hejterów. To źle wpływało na moją psychikę i na moje podejście do muzyki. Dlatego postanowiłam nie wchodzić na takie strony.

Show-biznes stawia ludziom, którzy chcą robić karierę, konkretne warunki....

Myślę, że można zaistnieć na muzycznej scenie bez sprzedawania siebie. Może ta kariera nie będzie na tak wielką skalę, ale na pewno będzie zrobiona na uczciwszych zasadach.

Uległaś modzie na tatuaże, bo masz już kilka tu i ówdzie. Co Cię do tego skłoniło?
Kiedy miałam 18 lat, pojechałam do pracy do Anglii. Tam poznałam chłopaka, który był cały wydziergany, od stóp do głów. Tak mnie to zafascynowało, że skusiłam się na pierwszy tatuaż. No i okazało się, że na tym jednym się nie skończy. Na pewno nie planuję wydziergać sobie całego ciała. Ale jeszcze kilka z pewnością sobie zrobię (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska