Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Pietrzyk: Papier ma duszę

Maria Mazurek
Prof. Pietrzyk: Prawo nakłada na nas obowiązek przechowywania każdej wydrukowanej książki. Nawet jak to gniot
Prof. Pietrzyk: Prawo nakłada na nas obowiązek przechowywania każdej wydrukowanej książki. Nawet jak to gniot Andrzej Banaś
Ma pod opieką ponad pięć milionów książek. Każdą wydrukowaną w tym kraju, nawet jeśli to gniot. Prof. Zdzisław Pietrzyk, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, opowiada jak będzie wyglądać biblioteka za 50 lat. I czy w ogóle?

Korzysta Pan z e-czytnika?
Nie. Tak jak 63 procent Polaków. Jeśli mam wybór - zawsze jestem za papierem, drukiem, rękopisem.

Kwestia przyzwyczajenia, zapachu książek?
Nawet dbałości o oczy. Teraz mamy nowoczesne e-czytniki, jednak nawet one szybciej męczą wzrok. Znam oczywiście fanów e-booków, którzy wysuną mnóstwo argumentów za nimi. Jak ten, że w takim czytniku zmieści się kilkaset książek. Ale ile jesteśmy w stanie książek przeczytać?

Ten argument akurat mnie przekonuje. Byłam ostatnio prawie miesiąc na wakacjach z plecakiem. Dźwigałam przez pół świata cztery książki, które stanowiły znaczną część ciężaru mojego bagażu. A i tak było ich za mało.

Dlatego nie upieram się, że forma książek ma się nie zmieniać. Tylko dla mnie, w tradycyjnych książkach jest sporo magii. W starych drukach czuć obecność osób, które miały je w rękach kilkadziesiąt, kilkaset lat temu. Coś nieuchwytnego.

Duszę?
Duszę. Coś, co każdy człowiek zostawia na papierze. Zresztą, przez lata zajmowałem się rękopisami - odkąd mój profesor dał nam, studentom, do czytania swoje notatki, a pismo miał niewyraźne. Okazało się, że jako jedyny jestem w stanie je odczytać. I tak przez lata nie tylko mogłem czytać cudze listy, ale i nawet było to moim obowiązkiem. Stałem się dobry w rozszyfrowywaniu cudzego pisma. Nawet te pani notatki, które w pośpiechu robi pani podczas naszej rozmowy, byłbym w stanie odczytać.

Tych drukowanych książek, nie mówiąc o rękopisach, będzie w bibliotekach coraz mniej.
Zależy w których bibliotekach. U nas ich liczba na pewno nie będzie się zmniejszać, bo obok Biblioteki Narodowej mamy obowiązek wieczystego przechowywania, archiwizacji każdej książki, która ukaże się w Polsce. Może być ich więc tylko coraz więcej.

Ale proporcjonalnie do książek cyfrowych ta liczba będzie się zmniejszać. Jak w Jagiellonce wyglądają proporcje teraz?
Jednostek cyfrowych - książek, e-artykułów i tak dalej - mamy w naszych zbiorach 260 tysięcy. Książek - prawie pięć i pół miliona. Prawo nakłada na nas obowiązek przechowywania każdej drukowanej książki, która ukaże się w Polsce, nawet jeśli to grafomania w czystej postaci, ale stanowi odcisk aktualnej kultury, aktualnych tendencji umysłowych itd. Obowiązku archiwizacji treści cyfrowych w pełnym zakresie nie mamy.

Kiedyś będziecie mieć?

Dotknęła pani bardzo poważnego problemu. Zmienia się rynek czytelniczy, powstaje mnóstwo blogów, internetowych tworów na przeróżnym poziomie i na przeróżne tematy. Ale jak to wszystko archiwizować? Ciężko poradzić sobie z taką ilością. Dodatkowo te twory często bywają efemerydami - jednego dnia są, drugiego znikają bez śladu. Umiejętności bibliotekarskie zmieniły się i jesteśmy mentalnie i fachowo przygotowani do tego wyzwania. Biblioteki i bibliotekarze bardzo się już zmienili. Weźmy kierunek bibliotekarstwo u nas, na Uniwersytecie Jagiellońskim. To zupełnie inny kierunek, niż jeszcze kilkanaście lat temu. Profilujemy wykształcenie studentów na "zarządzanie informacją", ale to jest właśnie to, czym nowoczesny bibliotekarz musi się zajmować. W Jagiellonce już od 20 lat nie katalogujemy na kartkach. Katalog kartkowy dla młodych ludzi mentalnie nie istnieje. W mniejszych, osiedlowych czy gminnych bibliotekach też to się zmienia.

To jak będzie wyglądała biblioteka za 50 lat? Będzie w ogóle fizycznym miejscem, czy jakimś serwerem, z którego będzie uzyskiwało się dostęp do cyfrowych książek?

To już częściowo się dzieje - dostaje się kod dostępu i można wypożyczyć cyfrową książkę nie ruszając się z domu, a będzie działo się tak coraz częściej. Jedno się nie zmieni - katalogowaniem i udostępnianiem tych książek w dużej mierze będą jednak wciąż zajmować się ludzie, bibliotekarze. Tylko wizerunek takiego bibliotekarza, który w oparach kurzu wyszukuje na półkach jakiejś pozycji, powoli odchodzi do lamusa. Przed nami nowe wyzwania. Przede wszystkim archiwizacja tych cyfrowych książek. W Jagiellonce pięć lat istnieje Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa. Kilkanaście lat temu zaczęliśmy przeprowadzać cyfryzację zbiorów, przenosząc książki na płyty CD. I co się teraz okazuje? Niektóre już się nie otwierają - jest to problem związany z przechowywaniem i zabezpieczeniem tego typu zbiorów.

A co, jeśli jednego dnia padną wszystkie serwery? Nie zostanie po naszych czasach nic?
Nie musimy się tego obawiać. Wdrożyliśmy u nas archiwizację aż na trzy sposoby. Po pierwsze, wszystko trafia w formatach tif-ów, jako pliki zdjęciowe o dużej rozdzielczości na serwery. Po drugie, książki przechowujemy na taśmach w tzw. bibliotece taśmowej w dwóch kopiach, które przechowujemy w innych miejscach - na wypadek, gdyby w którymś doszło do ich rozmagnesowania. Po trzecie, z pliku cyfrowego przenosimy informacje na mikrofilm - czyli taśmę celuloidową. Potrójne zabezpieczenie. Poza tym bez obaw: papier tak szybko nie zginie. Podczas ostatnich 20 lat, kiedy dokonała się ta cyfrowa rewolucja, jednocześnie liczba drukowanych w Polsce książek wzrosła trzykrotnie.

Ale zmalała liczba Polaków, którzy je czytają. Ponad połowa nie przeczytała w ciągu roku ani jednej książki.
Znam wyniki tych badań, ale nie do końca w nie wierzę. Daj boże, że nie odzwierciedlają rzeczywistości do końca... Myślę, że wtórny analfabetyzm nam nie grozi, paradoksalnie, dzięki telewizji. Paski na ekranie ludzie muszą przeczytać.

Ale wkurza to Pana.

Kiedyś wkurzało, a potem zdałem sobie sprawę, że kultura jest piramidą. Potrzebuje dużej podstawy, by na jej szczycie znaleźli się prawdziwi artyści. Potrzebujemy tysięcy kiepskich i przeciętnych pisarzy, słabych książek, by znalazło się też miejsce na Miłosza i Szymborską.

Uważa Pan, że kanon książek wyznaczający kod kulturowy jest potrzebny?
Jest potrzebny. Ale od tego jest szkoła i lektury. Byleby młodzież je czytała.

Pytanie, czy ten kanon jest dobrze tworzony. Jaki byłby Pana kanon?
Jestem staroświecki: Sienkiewicz, Mickiewicz, Słowacki, Parnicki - to nazwiska, które podziwiam. Ale wiem też, że to, co wydaje się dzisiaj, może kiedyś trafi do kanonu. A już na pewno pozostanie świadectwem naszych czasów. Naszym, bibliotekarzy, zadaniem jest go strzec i przekazać następnym pokoleniom.

Prof. Zdzisław Pietrzyk - historyk, wykładowca akademicki, znawca starodruków, od 2003 roku dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska