Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra: Ja, festiwalowy Kijów, polityka i polski film

Jerzy Stuhr
Marcin Makówka
Nadal, jak w zeszłym tygodniu, jesteśmy w Kijowie, gdzie Pański "Obywatel" otwiera wielki festiwal polskiego kina. Czy dzieje się coś szczególnego? Jaka jest reakcja ukraińskich widzów?

Reakcja na film, czyli to, co zawsze twórcę interesuje przede wszystkim - była lepsza niż w Polsce. Pierwsze śmiechy na filmie zaczęły się już w momencie, gdy litera "P" spada z budynku telewizji. Może znają także pojęcie "niedoróbek", prowizorek?
Ja tam byłem nie tylko jako reżyser, czy aktor, ale jako jedyny przedstawiciel polskiego kina. A oni bardzo się interesują naszym filmem. Bardzo. Pytają, w którą stronę podążamy…

Miałem ułatwione zadanie, bo świetny był zestaw, który pomógł mi omówić różne aspekty polskiego filmu: obok "Obywatela", był film Pieprzycy "Chce się żyć" - mogłem więc mówić i o takim nurcie, który zajmuje się godnością człowieka w każdych warunkach. A kilka takich filmów u nas powstało: o nauczycielu, który traci wzrok ("Carte blanche"), o ociemniałych młodych ludziach ("Imagine"). Potem była "Ida" - to oczywiście duży nurt penetrowania najnowszej historii Polski. Weryfikowania, odkrywania bolesnych faktów. I była jeszcze w zestawieniu "Pasażerka" Munka. Mogłem więc mówić, czym szkoła polska zadziwiała świat. Że pokazuje taki obraz wojny i traumy wojennej, na którą trudno było w świecie nie zwrócić uwagi. Tego ludzie nie znali.

A w jakim mówiłem języku?

W audycjach telewizyjnych - po rosyjsku. Tam nie ma kompleksu wobec tego języka. Nawet gdy zaprosili mnie na przyjęcie, było tam siedem osób, sami Ukraińcy i ja, to jak zauważyli, że nie mówię po ukraińsku, natychmiast przeszli na rosyjski i mogliśmy rozmawiać.

Zauważyłem, że jestem tam jeszcze ciągle bardzo popularny, dzięki "Deja vu" , który jest dziełem prawdziwie kultowym . Dlatego konferencja prasowa była tak tłumna, jak chyba nigdy w Polsce! Gdzie by mi w Polsce zadano na konferencji pytanie: proszę powiedzieć, jak realizuje się pan w zawodzie pedagoga filmowego? I ja przez 20 minut opowiadałem, jakie mam trudności, jak zmienia się młodzież...

Organizatorzy, ale i widzowie wyrazili chęć stworzenia festiwalu polsko-ukraińskiego. Są stęsknieni za polskim filmem. Widać to było też w tym wielkim, prestiżowym kinie, gdzie była pełna widownia i wielkie zainteresowanie. Wszystkie moje audycje telewizyjne, a w kilku za te parę dni uczestniczyłem - wszystkie kończyły się serdecznym wspomnieniem "Deja vu". Pomyślałem, że chyba jest to tutaj "film nie do zdarcia" jeśli rozmawiają o nim, jakby był wczoraj realizowany. Bo wciąż pytali: a co się poza planem działo?

Jak gdyby nie minęło od tamtej realizacji już sporo lat i… sporo zakrętów politycznych.

Ale jeszcze mam jedno spostrzeżenie, że dobrzy dziennikarze budowali te programy telewizyjne. Mieli świadomość dramaturgii. Nie miało się wrażenia, że ktoś tu idzie tylko na żywioł. Czułem to po pytaniach, które były poważne, a jak już zabrnęliśmy w jakieś dogłębne oceny teatru, czy filmu, to pojawiało się pytanie o jakieś anegdoty, czy dowcip, wyraźnie po to, by "zelżała" atmosfera. A u nas, nawet w TVP Kultura mam wrażenie pewnego chaosu. Tam czuło się logikę i przygotowanie.
Lojalnie pytałem, czy nie przeszkadza, że będę mówił po rosyjsku? Ależ skąd - oni na to. Wzruszyłem się, bo zaprowadzono mnie pod pomnik, który mówi o wielkim głodzie na Ukrainie w latach trzydziestych. Stoi tam mała figurka dziewczynki z brązu, która trzyma na piersiach cztery kłosy zboża. I wytłumaczono mi, że to specjalny symbol, bo za cztery kłosy zboża była kara śmierci.

O polityce się nie rozmawia. I nikt nie wymawia słowa wojna. Mówi się "konflikt". Bo jeśli by była wojna, to jest to natychmiast inna kwalifikacja wszystkiego. I Europa też nie powie wojna. I Putin o tym wie.

Kijów, wielkie europejskie miasto, włoskie restauracje, superhotele, nikt sobie nie wyobraża, że ktoś mógłby tu wejść i to zniszczyć. A z Kijowa do Doniecka jest 9 godzin jazdy. To tak, jakby, z Krakowa patrząc, był konflikt pod Wenecją.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska