Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pies Leo topił się w Wisłoce. Uratowali go strażnicy miejscy

Paweł Chwał
Pies Leo rasy golden retriever najpewniej utonąłby w Wisłoce, gdyby nie strażnicy miejscy z Dębicy: Sławomir Grab i Paweł Bryś. Wycieńczony pies pływał w rzece i głośno ujadał. Na szczęście uratowali go funkcjonariusze, którzy z pracownikiem Zakładu Usług Miejskich wyłowili umęczone zwierzę z rzeki. Psiak nie był w stanie o własnych siłach wydostać się na brzeg.

- Już nawet nie szczekał, ale piszczał. Próbował za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. Miał szczęście, że to jego ujadanie usłyszeli mieszkańcy Zawierzbia, których domy znajdują się po drugiej strony rzeki. To oni wezwali nas na pomoc - relacjonuje Sławomir Grab.
Jak przyznaje, była to pierwsza taka interwencja w ciągu 12-letniej pracy w straży miejskiej.

- Wszystko działo się akurat w takim miejscu Wisłoki, gdzie znajduje się stromy i wysoki brzeg. Pies ratował się, ale każda jego próba wydostania się z rzeki skazana była na niepowodzenie. Musieliśmy działać szybko - wyjaśnia funkcjonariusz.

Przy pomocy dwumetrowej tyczki z pętlą udało się przyciągnąć zwierzę do brzegu. Tam przejęli go już strażnicy, którzy pomogli wyciągnąć Leo na ląd.
- Pies był cały przemoczony, strasznie się telepał z zimna, bo woda miała może 2-3 stopnie Celsjusza, ale zaufał nam. Nie wyrywał się, nie był wobec nas agresywny, zdając się całkowicie na to, co z nim zrobimy - dodaje Sławomir Grab.

Leo trafił do dębickiego przytuliska dla zwierząt, prowadzonego przez Zakład Usług Miejskich.
- Długie przebywanie w wodzie spowodowało u niego hipotermię, stąd konieczne było podanie mu leków. Miał mocno skudłaconą sierść, dlatego dodatkowo został doprowadzony do ładu - mówi Jadwiga Ozimek z ZUM.

Poprzez ogłoszenia na stronach internetowych poszukiwano właściciela psa. Ten zgłosił się po swojego pupila po czterech dniach.
Okazało się, że mężczyzna mieszka niedaleko rzeki, a pies uwielbia wręcz wodę i wielokrotnie pływał w Wisłoce. Tym razem jednak najprawdopodobniej przeliczył swoje siły.

To niejedyna interwencja z udziałem zwierząt, którą w ostatnich dniach podjęli strażnicy miejscy w Dębicy. Gdyby nie pomoc dwóch innych funkcjonariuszy (Piotra Rajchela i Jarosława Zymy), tragicznie zakończyłby się wypad do miasta młodego jelonka. Dzikie zwierzę utknęło w ogrodzeniu kirkutu żydowskiego przy ul. Cmentarnej.

- Nasi strażnicy, nie zastanawiając się długo, rozciągnęli pręty, które uwięziły jelonka, uwalniając go tym samym z pułapki. Przerażone zwierzę, gdy tylko zostało oswobodzone, uciekło w stronę pobliskich pól - mówi Sylwester Bieszczad, komendant straży miejskiej w Dębicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska