Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmagania z Wielmożnym Igorem

Przemek Franczak
Za moich czasów... Człowiek nieuchronnie zmierza w kierunku tej frazy przeklętej, skazany jest na nią jak Częstochowa na pielgrzymki.

Bolesna to konstatacja, zwłaszcza kiedy galopuje się do czterdziestki, bo wtedy człowiekowi wydaje się jeszcze, że jest całkiem młody i nadąża, a w rzeczywistości nie nadąża wcale. Z tą młodością zresztą też różnie bywa, o czym przypominają z reguły lekarze: "Sugeruję zbadać prostatę i zrobić kolonoskopię". Mowa jednak nie o technologii i trudnościach w obsłudze smartfona - to jeszcze nie ten czas, z tym, zadeklaruję odważnie w imieniu całego pokolenia, dajemy sobie świetnie radę. Mowa o rozumieniu dziecięcego świata. Takiego 10 plus, kiedy zaczynają się poszukiwania zainteresowań na własną rękę i opinia starych przestaje cokolwiek znaczyć.

Przyrzekłem sobie kiedyś: Nieważne, z czym moje dzieci przekroczą próg domu, choćby był to najkoszmarniejszy wykwit współczesnej popkultury, przyjmę to godnie, a nawet zaciekawię się, by utrzymywać stabilność kruchych międzypokoleniowych pomostów. Próbowałem wprawdzie dyskretnie lepić ich gust na podobieństwo własnego, zdając sobie jednak sprawę, że wpływ rówieśników silniejszy jest od supermocy nawet najfajniejszego ojca na świecie. Mój własny, pamiętam dobrze, krzywił się okropnie, gdy z dumą prezentowałem mu dziecięce muzyczne olśnienia w rodzaju Motorhead, a jawnie niechętny stosunek do Lemmy'ego Kilmistera narażał go na ciężki zarzut pozostawania w epoce Skaldów. Staram się więc uniknąć tego błędu, ale, powiadam wam, nasi rodzice stawali przed mniejszymi wyzwaniami. Wolałbym być w skórze wielbiciela Boney M, którego dzieci namawiają do słuchania Joy Division, niźli mierzyć się dziś z Wielmożnym Igorem. Nie wiecie, kto zacz? Ja też nie wiedziałem. Do teraz.

Wypytuję czasem 11-letnią pierworodną, co w szkolnej kulturze piszczy. Czego słuchają, w co grają, co oglądają. Ostatnio pojawiło się parę nowości. Na topie są - ano właśnie - Wielmożny Igor, Banshee, Rezi, Agnieszka Grzelak, Bzdurny Karton i Polski Pingwin. Artyści? Nie, gwiazdy Youtube'a. - A co robi Wielmożny Igor? - dopytuję. - Odpowiada na pytania fanów. - Ale co zrobił, żeby zdobyć tych fanów? - Nooo, nic. Po prostu gada do kamery.

Aha, ale że co? Wierszem gada? Tuwima recytuje? No nie. Oglądam po kolei, być na czasie rzecz święta. Owych jutuberów śledzą w końcu setki tysięcy młodych Polaków. I co? Pierwsza myśl była nawet młodzieżowa: "WTF?!" (tłum.: o co tu chodzi?), kolejne były jej twórczym rozwinięciem. Cóż, dzieci moje, naprawdę się staram, ale akurat tego zakrętu popkultury ni cholery ogarnąć nie potrafię. Chyba jednak się starzeję. Za moich czasów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska