Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Motyka. Poniżany w szatni [WYWIAD CZ. III]

Bartosz Karcz
fot. Andrzej Banaś
- Na chrztach byłem wręcz masakrowany Bito mnie w d... do tego stopnia, że popękała. Jeden walił nawet klapkiem.

Czytaj także:Motyka: Piłka nożna stała się dla mnie ucieczką od ojca alkoholika [WYWIAD, CZ. I]

Motyka: 30 tysięcy i samochód [WYWIAD CZ. II]

- W zimie 1978 roku został Pan piłkarzem Wisły i wszedł do szatni pełnej gwiazd.

- Miałem problem już na początku. W styczniu 1978 roku Wisła jechała do Stanów Zjednoczonych. Działacze mówili mi, że też pojadę, ale ktoś z zawodników zostanie w Polsce. Nie zgodziłem się na to, bo nie chciałem w ten sposób wchodzić do drużyny. Mój problem polegał na tym, że trener Lenczyk po powrocie do Polski zrezygnował z Adama Musiała. Jak się miałem wkrótce przekonać, oznaczało to, że mam przerąbane w tej szatni.

- Andrzej Iwan w swojej autobiografii opowiada, że w drużynie było poczucie, że zabrał Pan miejsce Musiałowi i był człowiekiem Oresta Lenczyka.

- Lenczyk w Stanach Zjednoczonych nie był zadowolony z tego, jak zawodnicy się zachowywali. Gdzieś mu tam się urywali i postanowił, że zrezygnuje z Musiała, a postawi na mnie. To nie była moja wina, ale przyszedłem na miejsce Adama i zespół odebrał to tak, że jestem sprawcą tej sytuacji. Zaraz po przylocie ze Stanów Zjednoczonych Adam jeszcze nie wiedział, że odejdzie i gdy wszedłem do szatni, to właśnie on przywitał mnie jako pierwszy. Powiedział do mnie, że mogę mówić do niego na "ty". Tak samo Staszek Gonet, ale już nie Antek Szymanowski, który nie przyjął mnie ciepło.

- A pozostali zawodnicy?

- W szatni miałem bardzo ciężko. Na wszystkich chrztach w drużynie byłem wręcz masakrowany. Bito mnie w d... do tego stopnia, że popękała... Jeden nawet walił mnie klapkiem.

- Andrzej Iwan pisze, że zespół Pana nie przyjął dobrze, bo za mało wódki Pan postawił.

- Nie piłem alkoholu. Przez to, że mój ojciec był alkoholikiem, miałem wstręt do picia. Nie chodziłem na balety. Ta grupa funkcjonowała nieco inaczej. Chodzili po Krakowie, byli popularni. Nie chodziłem z nimi po imprezach, a ich to wkurzało. Zwłaszcza że stracili w osobie Musiała kompana do zabawy. Powiem wprost - znęcano się nade mną psychicznie. To, co Andrzej napisał w swojej książce, że byłem człowiekiem Lenczyka, to bzdura. Oni uznali, że gdybym ja nie przyszedł, to Adam zostałby w drużynie. Tymczasem prawda była inna. Lenczyk chciał od dłuższego czasu "odstrzelić" Musiała, a te Stany Zjednoczone tylko przyspieszyły decyzję.

- Kiedy udało się Panu w końcu zyskać zaufanie kolegów?

- Docieraliśmy się. Część z tych chłopaków znałem już z kadry Krakowa. To nie miało jednak większego wpływu na to, w jaki sposób mnie traktowano. Naigrywano się ze mnie. Podkreślano, że jestem z Żywca.

- Bolało to Pana?

- Bolało, bo jak tak sobie przeanalizowałem, to np. Adam Nawałka nie pochodził z Krakowa, tylko z Rudawy. Zadawałem sobie zatem pytanie, dlaczego on się ze mnie śmieje, skoro mój Żywiec przy jego Rudawie to metropolia? On jednak czuł się krakusem, wiślakiem, a ja byłem kimś z zewnątrz, obcym. I to dawano mi na każdym kroku do zrozumienia. Traktowano mnie z pogardą. Musiałem na każdym treningu pracować dwa razy mocniej od wszystkich, żeby zasłużyć na ich szacunek. Satysfakcję jednak miałem, bo kiedyś Lenczyk opowiedział mi, że pytał starszych piłkarzy, kto ma grać na prawej obronie. I po kilku miesiącach starszyzna już wskazywała na mnie. Nie kochali mnie, ale zaczęli szanować.

- Szacunek wypracowywał Pan sobie tylko na boisku?

- W szatni też...

- Dochodziło w niej do awantur?

- Dochodziło. Nienawidziłem, gdy śmiano się z mojej biedy. Jak ktoś powiedział do mnie ty chłopku z Żywca, traktowałem to jako najgorszą obelgę. W Wiśle bardzo pomógł mi Staszek Gonet. Zanim jednak wziął mnie pod swoje skrzydła, doszło między nami do ostrego spięcia. Staszek kiedyś rzucił: "Jak ci coś gówniarzu nie pasuje, to cię zaraz w d... kopnę i się skończy". Powiedziałem do niego, że jak chce, to jestem gotowy z nim się bić. Staszek zgłupiał, ale do bójki nie doszło. On był mądrym facetem, widział, że młody się podpalił i sam odpuścił. Nabrał wtedy do mnie szacunku. Zobaczył, że potrafię się bronić. Reszta drużyny też to zrozumiała, choć wcześniej, jako krakusy długo traktowali mnie jak wieśniaka, jak śmiecia, jak kogoś gorszego. A mnie to bolało. Byłem sam, miotałem się, a jednocześnie ta Wisła była dla mnie wszystkim. I oni później przekonali się, że w trudnych sytuacjach za każdego z nich pójdę w ogień.

- Starcie z Gonetem to był jedyny incydent?

- Nie. Miałem też spięcie z Maculewiczem, facetem, którego nazywano "Koniem". To był kawał chłopa, którego wszyscy się bali. On też zwrócił się do mnie lekceważąco i też wypaliłem do niego, że możemy wyjść na solo. To była walka o życie, o byt w tej szatni. Trochę przeszarżowałem, ale nie mogłem pęknąć. Maculewicz jako inteligentny człowiek, tak jak Staszek, też to zrozumiał i odpuścił. Po tym wydarzeniu zawodnicy nabrali już do mnie pełnego respektu.

- Początek w Wiśle to były same tak złe historie?

- Oczywiście, że nie. Przecież po pół roku zostałem już mistrzem Polski. Powoli zespół coraz bardziej mnie akceptował. Doszło nawet do tego, że starszyzna brała mnie do tzw. dziadka, a nie każdy młody zawodnik mógł na coś takiego liczyć. To dla młodych piłkarzy był zaszczyt i jednocześnie dowód na to, że starszyzna takiego zawodnika akceptuje.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Jutro część 4.
A w niej m.in. o kulisach słynnego meczu Wisły w Malmoe. - Kładę głowę za Staszka Goneta, że nie sprzedał tego meczu! Wiem jednak, że są koledzy, którzy nie położyliby palca - mówi Marek Motyka.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska