Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tarnów-Kąśna Dolna. Dyrektor Centrum Paderewskiego nie uratuje nawet minister kultury

Paweł Chwał
Starosta Roman Łucarz nie widzi już możliwości dalszej współpracy z Krystyną Szymańską (z lewej)
Starosta Roman Łucarz nie widzi już możliwości dalszej współpracy z Krystyną Szymańską (z lewej) Archiwum
Powiat zarzuca niegospodarność dyrektorce Centrum Paderewskiego i chce jej głowy. - Mają kogoś na moje miejsce - twierdzi Krystyna Szymańska.

Starosta Roman Łucarz nie kryje, że klamka w sprawie Krystyny Szymańskiej już zapadła. - Nawet gdyby minister kultury zaopiniował tę decyzję negatywnie, to i tak jej nie zmienimy - zarzeka się starosta. To o tyle zaskakujące, że do pracy szefowej Centrum przez dekadę nie było żadnych zastrzeżeń. Ba, chwalono ją za sukcesy artystyczne, zdobycie dotacji na remont dworku wielkiego kompozytora w Kąśnej.

Ofiara nagonki?

- Muszę odejść, bo w powiecie mają już kogoś na moje miejsce. Nie mam co do tego złudzeń - twierdzi rozżalona dyrektorka. Uważa, że padła ofiarą nagonki. - Kiedy zaczęłam się głośno sprzeciwiać przenosinom administracji Centrum z Tarnowa do Kąśnej (stanie się tak do końca kwietnia - przyp. red.), wytoczono przeciwko mnie działa wielkiego kalibru - dodaje.

Po starostwie krążą pogłoski, jakoby zwalniany fotel szykowany był od pewnego czasu dla kogoś z Gromnika, skąd pochodzi wicestarosta Zbigniew Karciński. - To bzdury! - denerwuje się Roman Łucarz. - O tym, kto obejmie stanowisko, zdecyduje konkurs. Rozpiszemy go po wygaśnięciu umowy z Krystyną Szymańską.

Zwolnienie dyrektorki tłumaczy wynikami kompleksowej kontroli. Wykazała ona aż 52 uchybienia, w większości obarczające konto szefowej najważniejszej placówki kultury w powiecie. - Wykluczone, żeby eliminowała te uchybienia osoba, która przyczyniła się do ich powstania - dodaje starosta.

Uprzejmie donoszę

Na czym polegały nieprawidłowości? Dyrektorka miała wypłacać dodatki funkcyjne (od 300 do 500 zł) nawet szeregowym pracownikom. Czarę goryczy przelała ponoć sprzedaż w 2010 roku przez Szymańską 4-letniego służbowego volkswagena caravelle za 38 tys. zł. Według urzędników cena była dużo niższa od rynkowej. - Auto znalazło nabywcę bez przetargu, na podstawie zwykłej umowy cywilnoprawnej, podczas gdy powinna zostać wystawiona faktura i odprowadzony podatek VAT do urzędu skarbowego - wytyka Łucarz.

Zdążył już donieść na dyrektorkę do prokuratury. Śledczy najpierw odmówili wszczęcia postępowania, ale po zażaleniu zaczęli badać sprzedaż auta. Pod lupę wezmą też podobną transakcję zbycia opla astry.

Szymańska broni się, że o wszelkich kwestiach finansowych, w tym o sprzedaży samochodów, informowała na bieżąco władze powiatu. - Volkswagena sprzedaliśmy, bo się często psuł i potrzebowaliśmy pieniędzy, aby domknąć budżet. Jego wartość została oszacowana przez fachowców na stacji diagnostycznej. Na przetarg nie było czasu. Informacja o tym, że sprzedajemy busa, była jawna, ogłaszaliśmy to w prasie - tłumaczy.

Dodatki funkcyjne? Jej zdaniem rekompensowały pracownikom nadgodziny spędzone w pracy przy okazji koncertów czy festiwali. Krystyna Szymańska do 28 maja przebywa na urlopie macierzyńskim. Później przysługiwać jej będzie 3-miesięczny okres wypowiedzenia umowy o pracę.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska