Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bochnia.Wkurza mnie, że nadal ten bandyta jest bezkarny...

Małgorzata Więcek-Cebula
Dominik Stachoń
Pięć miesięcy od morderstwa pracownika kantoru w Bochni ciągle nie wiadomo kto stoi za zbrodnią. Śledztwo prowadzi Prokuratura Apelacyjna i Komenda Wojewódzka Policji w Krakowie.

W chwili zabójstwa Paweł pracownik bocheńskiego kantoru miał przy sobie dużą zieloną torbę a w niej 24 tys. euro i 150 tys. złotych.
- Musiał być z kimś umówiony. Z kimś, kogo dobrze znał, bo tak dużych pieniędzy nie mieliśmy w zwyczaju wynosić na zewnątrz - mówi Kazimierz Chełmecki, właściciel kantoru przy Solnej w Bochni.
Tym samym podważa informacje, które wyciekły najprawdopodobniej z krakowskiej komendy policji jakoby za zabójstwem w Bochni stali ci sami sprawcy, którzy w lipcu ub. roku strzeli do właściciela kantoru w Niepołomicach.
Strzały z motoru
W tamtym przypadku 41-letni mężczyzna wracający do domu samochodem terenowym został zaatakowany w Targowisku. Bandyci poruszający się motorem zrównali się z nim na drodze. Wymierzyli w niego pistoletem i zażądali oddania utargu. Padły strzały. Mężczyźnie, udało się jednak uciec.
Z nieoficjalnych informacji jakie podała "GW" wynika, że badanie laboratoryjne łusek, które znaleziono pod blokiem przy Legionów Polskich w Bochni i przestrzelin w samochodzie kantorowca z Niepołomic wykazało, że w obu przypadkach strzelano z tej samej broni.
Gang i rabunek?
To miało pozwolić na postawienie hipotezy, że za wydarzeniami w Bochni i Niepołomicach stoi ten sam gang nastawiony na napady rabunkowe.
Prokurator Piotr Kosmaty, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie nie potwierdza jednak tych informacji, nie chce też komentować doniesień o jakich napisała "GW".
- Mogę powiedzieć tylko tyle, że dotarły do nas wyniki badań laboratoryjnych, ich treści ze względu na toczące się postępowanie nie mogę jednak ujawniać - mówi.
Żadnych informacji nie chcą także zdradzać policjanci prowadzący to postępowanie. Przekonują jednak, że analizują każdy sygnał, który pojawia się w tej sprawie.
Tych sygnałów szczególnie zaraz po zabójstwie było bardzo dużo. Za informacje o wskazaniu sprawcy policja wyznaczyła 10 tysięcy złotych nagrody, 50 tys. zł dodał Kazimierz Chełmecki.
On sam nie może pogodzić się ze śmiercią swojego pracownika, ale przede wszystkim przyjaciela. Według właściciela bocheńskiego kantoru w sprawę zabójstwa jest zamieszany ktoś, kogo Paweł bardzo dobrze znał.- Komu ufał i kto niestety go wystawił - mówi.
Do dziś ze szczegółami właściciel kantoru pamięta dzień zabójstwa.
- Paweł zdradził mi, że ma umówionego klienta na dużą transakcję. Miała być z tego niezła kasa, nie przyznał mi się jednak kto był tym klientem- wspomina.
Teraz może mieć sobie tylko za złe, że nie był zbyt dociekliwy, ufał jednak swojemu pracownikowi.
Ostatni raz widział się z nim dwie godziny przed zabójstwem. Rozmawiali o zaplanowanej na wieczór telewizyjnej relacji z rajdu w której brał udział Kubica. Później mieli się zdzwonić, wymienić spostrzeżenia odnośnie jazdy rajdowca. Obaj kochali samochody, razem też jeździli na rajdy. Tego dnia żaden z nich jednak Kubicy nie oglądał.
O 19 policja poinformowała Kazimierza o tym co się stało.
Zabójstwo pod blokiem
Paweł z kantoru wyszedł w poniedziałek 27 października ub. roku o godzinie 17. razem z Agnieszką, pracownicą drugiego punktu wsiedli do czarnego land rovera. Podjechali jeszcze tylko do zakładu na ulicę Brzeską by wymienić akumulator.
- Paweł spieszył się do domu, był głodny. Opowiadał mi, że w niedziele ugotował dobrą zupę ogórkową - wspomina Agnieszka.
Z samochodu wysiedli równocześnie. Agnieszka rzuciła szybko: część, do jutra.
Ponieważ Paweł nie usłyszał obróciła się jeszcze raz i ponownie pożegnała. W tym momencie zauważyła mężczyznę, który pistoletem mierzył w kierunku jej znajomego. Żądał oddania mu pieniędzy, które Paweł miał w zielonej torbie. Strzelił dwa razy mimo, że je otrzymał. Trzecia kula lekko drasnęła też Agnieszkę. Podbiegła do Pawła, chciała go ratować on jednak był już nieprzytomny.
Akcji serca nie udało się przywrócić zespołowi reanimacyjnemu, który przyjechał z bocheńskiego szpitala. Paweł trafił na blok operacyjny, mimo wysiłku lekarzy zmarł czterdzieści minut później.
Dzięki zeznaniom Agnieszki udało się sporządzić dokładny portret pamięciowy zabójcy. Pomogły też zeznania przypadkowych świadków tego zdarzenia.
Mimo blokad i kontroli bandycie udało się jednak uciec. Biegł w kierunku ulicy Krakowskiej. Tam musiał na niego ktoś czekać. Policjanci na miejscu zdarzenia pracowali prawie do rana. Zabezpieczyli pociski wystrzelone z pistoletu zabójcy a także linie papilarne i odciski butów.
Ustalono, że pracownik kantoru w Bochni był wcześniej obserwowany. Bandyta wiedział, że Paweł będzie miał przy sobie pieniądze a także gdzie mieszka.
Musi odpowiedzieć!
Od napadu w Bochni dziś mija dokładnie pięć miesięcy. Prokuratura ani policja nie chcą mówić o efektach swojej pracy. Proszą o cierpliwość.
Kazimierz Chełmecki ma nadzieję, że w końcu sprawa zabójstwa zostanie rozwiązana.
- Powiem krótko, wkurza mnie, że ten bandyta nadal jest bezkarny. Musi przecież odpowiedzieć za to co zrobił inaczej sobie tego nie wyobrażam- dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska