Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak zwykle winni są wszyscy, tylko nie sam Cacek...

Paweł Hochstim
Krzysztof Szymczak
Sylwester Cacek jest oburzony decyzją Komisji Licencyjnej, choć jest przecież jest oczywiste, że to on i jego ludzie są odpowiedzialni za obecną sytuację.

Gdy Cacek latem mianował się prezesem zarządu swojego klubu mówił, że teraz, jeśli coś nie wyjdzie, wszyscy będą mogli mieć do niego pretensje. Od tego czasu nie wychodzi nic, ale, według Cacka, to inni są winni. Głównie kibice, dziennikarze i Polski Związek Piłki Nożnej.

Zaczęło się od drużyny, która według Cacka miała walczyć o awans, a szybko pokazała, że jest zdecydowanie najsłabsza w pierwszej lidze. O tym, że zatrudnienie Włodzimierza Tylaka, a następnie zastąpienie go Rafałem Pawlakiem jest decyzją błędną wiedzieli wszyscy z wyjątkiem Cacka. Ostatnio w telewizyjnym wywiadzie Cacek udowodnił, że nadal nie uważa tego za błąd, a obaj spełnili swoje zadania. Jakie zadania spełnił Pawlak, którzy przegrał wszystkie mecze z wyjątkiem jednego nie wyjaśnił.

Gdy tragiczna jesień dobiegła końca, wydawało się, że Cacek wyciągnął wnioski - zatrudnił wreszcie poważnego trenera i dał mu zielone światło na wzmocnienia oraz pieniądze na zgrupowanie w Turcji. Sportowo Widzew wydaje się gotowy do walki o utrzymanie w pierwszej lidze, ale organizacyjnie jest fatalnie.

O tym, że Widzew będzie potrzebował zastępczego stadionu, wiadomo prawie od roku. Przez kilka miesięcy klub nie zrobił niczego, by podpisać umowę z Piotrkowem Trybunalskim, a, gdy czas zaczął naglić, okazało się, że Cacek nie zgodził się wziąć odpowiedzialności za ewentualne zniszczenia. Krótko mówiąc - chciał wynająć stadion, ale za straty, które mogły zostać spowodowane podczas meczów Widzewa miał zapłacić właściciel obiektu. Trudno dziwić się władzom Piotrkowa, że podziękowały. Później był Aleksandrów Łódzki, wreszcie Byczyna.

Doszło do sytuacji tragikomicznej - Komisja Licencyjna mówiła, że Byczyna się nie nadaje, a Widzew, że wręcz przeciwnie. Pierwsze odrzucenie ośrodka koło Poddębic nie podziałało na Widzew otrzeźwiająco i doszło do sytuacji, w której o wszystko trzeba było zagrać dzień przed pierwszym meczem. Na dzień!

I na koniec perełka. W wywiadzie dla Radia Łódź Cacek miał pretensje do Komisji Licencyjnej, że... nie dostał wody. - Wszyscy mieli mnie w d..., nie dostałem nawet szklanki wody. Zostałem potraktowany jak śmieć - denerwował się Cacek. O tym, że przedstawiciele Komisji Licencyjnej trzy razy musieli jeździć do Byczyny, by stwierdzać braki w przygotowaniu obiektu się nie zająknął.

Bez względu na to, jak ta sprawa się skończy, nie można być optymistą. Jeśli jakimś cudem Widzew dokończy sezon i nawet się utrzyma, to nadal będą kierować nim ludzie, którzy albo nie chcą jego sukcesów, albo - w najlepszym wypadku! - nie umieją nim zarządzać.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki