Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na Ukrainie. Kiedy karabiny zastąpiły bukiety kwiatów

Olena Kadyrowa
Od zajęcia Krymu przez Rosję Liliana i Roman rzadko mają okazję, aby być razem. Mąż rok temu został zmobilizowany do wojska, ostatnio został przerzucony ze swoim oddziałem w rejon Wołnowachy
Od zajęcia Krymu przez Rosję Liliana i Roman rzadko mają okazję, aby być razem. Mąż rok temu został zmobilizowany do wojska, ostatnio został przerzucony ze swoim oddziałem w rejon Wołnowachy Archiwum prywatne
Daj Boże, żeby kobiety w Polsce nigdy nie poznały, co to wojna. Wcześniej problemy w pracy wydawały się globalnymi. Teraz rozumiem, że to było szczęście - mówi z naciskiem Tatiana Ryczkowa z Kijowa, której mąż zginął podczas walk w Donbasie

Liliana przeżyła szok, kiedy mąż dostał wezwanie do wojska. - Roman nie jest zawodowym żołnierzem, pracował w rejonowej administracji - mówi prawniczka spod Tarnopola.

Przeczuwała to, gdy rok temu Rosja zajęła Krym. Mąż mówił, że nie dostanie karty mobilizacyjnej, bo mają dwie córki: 4- i 5-letnią. Ale kilka dni później nocą zadzwonił telefon z wezwaniem. Z początku Roman pojechał na południe. Teraz jest w Donbasie. Właśnie przyjechał na przepustkę do domu, ale nie jest w humorze, odwoził ciało zabitego kolegi.

- Stał się zamknięty i nerwowy. Czasami lepiej przejść do innego pokoju, by uniknąć konfliktu - przyznaje Liliana. - Wspominał, jak kolegę rozerwało na minie. Człowiek to zaledwie siedem worków na śmieci z mięsem, mówił ze spokojem na twarzy. Wcześniej takie słowa w jego ustach były nie do pomyślenia. To reakcja obronna ludzkiej psychiki.

Miłość w szpitalu
Dasza pracuje jako fryzjerka w szpitalu. Strzyże i goli rannych żołnierzy. Wielu w ciężkim stanie przed skomplikowanymi operacjami. Wielkooka, delikatna dziewczyna podoba się niejednemu. Ale tylko Żenia zdobył jej serce.

25-letni Żenia Sitienko na Majdanie był od początku. Potem zapisał się na ochotnika do batalionu Azow. W sierpniu ub.r. wpadł na minę, broniąc miejscowości Marinka. Osłonił innych żołnierzy. Przeżył, ale stracił nogę.

- Wydawało mi się, że już nic dobrego mnie nie czeka - mówi. Tak myślał, póki nie trafił na operację do szpitala w Dniepropietrowsku. Po odzyskaniu przytomności zobaczył nad sobą dziewczynę z brzytwą.

- Od razu poczułem, że to moja miłość - mówi. Zapytał ją, czy wzięłaby za męża takie jako on "warzywo", bez nogi. Kartkę z numerem telefonu wsunął jej w rękę prawie na siłę. Dasza napisała mu SMS-a. Zaczęli spacerować po szpitalnym parku, on najpierw na wózku, potem o kulach. Zabawiał, rozśmieszał dziewczynę. Na spotkania mieli tydzień. Potem Żenia pojechał do szpitala w Kijowie. W lutym, pół roku od poznania, pobrali się. Teraz syn Daszy z pierwszego małżeństwa nazywa go ojcem, a ona dodaje, że z takim mężem niczego się nie boi. Nie zauważa inwalidztwa.

- Czasem słyszę od ludzi, że postąpiłam bezrozumnie, że poszłam za porywem serca - mówi Dasza. - Nic z tych rzeczy! Żenia to prawdziwy mężczyzna. Pragnieniem życia mógłby obdzielić 10 bohaterów.

Rodzina poparła jej wybór. Mąż Daszy cierpi na bóle fantomowe. Na leki wydają co trzy dni po 300 hrywien. Protezę też trzeba czasem wymieniać (15 tys. hrywien). Narzekać i prosić o pomoc nie lubią, choć za każde wsparcie ogromnie dziękują. Żenia żyje planami na przyszłość: mówi, że teraz ma młodą żonę, małe dziecko, braci na froncie i całą ojczyznę, która wymaga reform.

Miłość na poligonie

Olena, delikatna blondynka, zaczyna rozmowę tak: - My prości ludzie, żadni bohaterzy.
Do wojny prowadziła spokojne życie. Miała męża-cudzoziemca, bardzo dobrego ("tak mi się wydawało"), dwoje dorastających dzieci, pracowała dla polskiej agencji państwowej w branży turystycznej.

Działała na Majdanie. Kiedy wybuchła wojna, mąż stwierdził, że to nie jego problem. Rozstali się po 10 latach małżeństwa. Z Walerym, drugim mężem, poznała się na szkoleniu wojskowym dla cywilów.

- Po Majdanie nie chciałam stać bezradnie pod ogniem, tylko z kostką brukową w ręku - mówi Olena. Rezerwowa armia właśnie się formowała. Czuła, że to coś dla niej. - Zachować swoje życie, ratować innych i zadać jak największe straty wrogowi - recytuje dewizę rezerwisty. - Pracownikowi biurowemu jak ja trzeba zmienić świadomość. Na wygodnym fotelu i w dobrej pracy trudno myśleć, że zaraz może upaść granat i dla ratowania życia trzeba wcześniej paść na ziemię, a do tego jeszcze prawidłowo.

Z początku znajomi żartowali, że szkolenie wojskowe to nowe hobby. Śmiać się przestali, gdy zaczęły przychodzić karty mobilizacyjne. W każdej grupie rezerwistów na 40 mężczyzn były 4 kobiety, potem 12. Wiele pracuje jako wolontariuszki na wschodzie kraju.

Walery był jej instruktorem na poligonie, nie miał litości dla nikogo. Uczył czołgać się, biegać z automatem, wstrzymać oddech na ułamek sekundy i strzelić do celu. Olena bardzo się starała. Stali się parą. Kiedy zaproponował jej ślub, zrozumiała, że to nie romantyczne uniesienie, lecz konieczność. - Jeśli coś stałoby się, to drugie jako małżonek będzie mieć dostęp do szpitala i informacji - dodaje.

Po ślubie Walery postawił jednak sprawę jasno: - Ja szkolę żołnierzy na froncie, ty siedzisz w domu! Nie mogę jeszcze o ciebie się martwić.

Zgodziła się, zagryzając wargi. Wiedziała z poligonu, że poziom oddziału jest taki jak jego najsłabsze ogniwo. Nie chciała być balastem. - Mężowi udało się, że przeszłam wojskowe przeszkolenie i nie panikuję, jak inne kobiety w domach - zauważa z uśmiechem. - Chociaż, sądząc po moich znajomych, w stresujących warunkach wszystkie kury domowe zachowują się podobnie. I to zrozumiałe - trudno powstrzymać strach, gdy dzwoni mąż, a w telefonie słychać wybuchy. Jak mówi "wszystko w porządku", to w jednej chwili może się zmienić.

Czasem chciałaby powiedzieć, żeby rzucił wszystko i wracał do niej, do domu. Z drugiej strony wie, że powinna wspierać męża. - Wiedziałam na co się decyduję, wychodząc za Walerego - uśmiecha się. Po czym dodaje: - Regularnie sprawdzam spakowane rzeczy w walizce i torbie medycznej. Jeśli dostałabym wezwanie na front, to w kilka minut mogę pojechać.

Miłość na froncie
Tatiana Ryczkowa, doradca ministra obrony ds. reformowania armii, przyjmuje w wielkim gabinecie. Wczoraj wróciła z Donbasu. Była jedną z pierwszych wolontariuszek, dostarczających pomoc walczącym żołnierzom. Raz w tygodniu jeździ w strefę walk z niezbędnymi rzeczami. Ma miękki głos i oczy jak migdały, pełne bólu.

- W czasie wojny płakałam tylko raz, kiedy u mnie był pierwszy poległy z 25. brygady - wspomina cicho. - Potem powiedziałam sobie, że nikt więcej nie zobaczy moich łez, popłaczemy sobie po wojnie.

Przed wybuchem walk prowadziła szczęśliwe życie: rodzina, praca, dom, mąż przedsiębiorca, własna nieduża piekarnia. W wychowaniu synka pomagali rodzice - żołnierze zawodowi na emeryturze.

Miała 35 lat, kiedy zaczęła się rosyjska okupacja Krymu i wszystko się zmieniło. Mąż zgłosił się na ochotnika walczyć w Donbasie. - Przeżył boleśnie okupację Krymu, którą poparło wielu naszych przyjaciół. Po tym wszystkim nie mógł spokojnie zostać w domu - mówi Tatiana.

Trafił do 25. brygady desantowej. Jak inni rekruci został wysłany na front bez wielu koniecznych rzeczy. Tatiana zebrała je sama i zawiozła. Na miejscu zobaczyła, że wszystkiego brakuje - od generatorów prądu po berety.

Miała oszczędności ze sprzedaży domu, za które planowali kupić nowe wyposażenie piekarni. Ale po wizycie u męża wydała je na wyposażenie żołnierzy 25. brygady, która toczyła ciężkie walki w Donbasie.

- Wielu znajomych uważało mnie za nienormalną, kiedy zaczęłam tam jeździć w ślad za mężem - przyznaje. Samotnie pokonuje setki kilometrów, kolejne punkty kontrolne. Raz na drodze pod ostrzałem musiała pchać zepsute auto, żeby ujść z życiem. Kiedy wraca, myśli, co jeszcze trzeba kupić walczącym.

- Jak zobaczyłam rannych chłopaków, którzy przeżyli dzięki przywiezionym przeze mnie hełmom, zrozumiałam, że nie przestanę tego robić - mówi. Najgorszy moment? - Gdy sytuacja wychodzi spod kontroli i nic nie można zrobić - odpowiada. - Tak było pod Uglegorskiem, gdzie zginął mój mąż.

Na wojnie wszyscy dla niej to "chłopcy", "nasi", "bracia". - Mężczyźni odnoszą się do mnie z szacunkiem, po przyjacielsku. Nie ma żadnych zaczepek - zapewnia. Raz w strefie walk musiała wziąć prysznic, a cerata niewiele zasłaniała. - Chłopaki zasłonili mnie swoimi plecami - nadmienia.

Bywa, że rosyjscy separatyści dzwonią z groźbami na jej telefon. W polemiki nie wchodzi. Główna radość w jej życiu to 12-letni syn. Rodzice pomagają w opiece nad dzieckiem. Był czas, kiedy musiał chodzić do psychologa. Teraz znów jest wesołym chłopcem.

Tatiana przyznaje, że na niektórych robi wrażenie silnej, nieczułej kobiety. Czasem czyta o sobie takie wpisy na facebooku. - Czy będziemy płakać czy nie, na wojnie będą polegli i ranni. Wszystkich żal, ale ktoś musi bronić kraju. - Wojna wydaje się męską sprawą, ale mężczyźni bywają często słabsi emocjonalnie od kobiet. I jeszcze jedno - u nas wywołuje ona matczyne uczucia wobec żołnierzy.

Tłumaczenie: Ireneusz Dańko

Kobiety na Majdanie były aktywne od początku protestów. Symbolem ich zaangażowania jest dziennikarka Tatiana Czornowoł. Po obaleniu Wiktora Janukowycza została pełnomocnikiem rządu do spraw polityki antykorupcyjnej. Zrezygnowała po śmierci męża na froncie w Donbasie i została żołnierzem batalionu Azow. W wyborach parlamentarnych zdobyła mandat deputowanej do Rady Najwyższej.

Mobilizacja na Ukrainie - obejmie w tym roku 100 tys. rekrutów. W sumie armia ukraińska ma liczyć 250 tys. żołnierzy. Pierwszy etap rozpoczął się 20 stycznia i jest już prawie zakończony. Do wojska mogą się zgłosić także kobiety w wieku 20-50 lat, o ile mają odpowiednie zdrowie, wykształcenie i kwalifikacje. Mobilizacji, nawet gdyby chciały, nie podlegają urzędniczki państwowe, studentki, doktorantki, opiekunki dzieci i niepełnosprawnych osób.

Wolontariuszki na tyłach frontu .Od zeszłego roku tysiące kobiet służy jako wolontariuszki, organizując pomoc dla żołnierzy walczących w Donbasie.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska