Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra: Długie rozmyślania nad filiżanką herbaty

Jerzy Stuhr
Marcin Makówka
Nadal - jeśli Pan pozwoli - jesteśmy na Sri Lance. Kilka dni egzotycznego pobytu nie może przynieść pełnego rozpoznania odmienności. Ale czy turysta może chociaż spróbować odnaleźć jakiś świat poza hotelem?

Trudno tak po prostu wyjść "do miasta", bo hotele, nawet najwspanialsze, mieszczą się poza miastem. Każdy z nich, superelegancki i wygodny - jest swoistą wyspą w przestrzeni.

Mieliśmy kierowcę, który był bardzo sprawny i można było się od niego wszystkiego dowiedzieć. Raz wyszliśmy, gdy Basię rozbolało ucho, zeszliśmy do miasta i znaleźliśmy napis "Ayurveda" - Basia wiedziała z UNICORNU, że to jest wschodnia metoda leczenia, więc mieliśmy okazję z takiej wizyty skorzystać. Ból przeszedł. Wprawdzie nie po 15 minutach, jak było zapowiedziane, ale po trzech kwadransach - lecz skutecznie.

Zresztą oni mają inne poczucie czasu. Wszystko toczy się wolniej, nie trzeba się więc denerwować. Ta powolność może sprzyjać tylko harmonii organizmu, więc wszystko w porządku. Gdy czekaliśmy w hotelu na zamówiony obiad, to po 40 minutach nieśmiało mówię: "Pan pamięta o nas?" A on na to z szerokim, przyjaznym uśmiechem: "Sri Lanka to Slow Lanka". To potem już byliśmy mądrzy: zamówienie składaliśmy o 12, a na obiad schodziliśmy o 14. I wszystko już czekało. Czyli wyświechtany slogan, że "podróże kształcą" - sprawdził się praktycznie!

Pierwszy prawdziwie miejski kontakt to było Colombo. Ale chociaż to metropolia, to nie odważyliśmy się zagłębić w to dwumilionowe miasto. Co najwyżej - zajrzeliśmy "tu i tam". Wszyscy jedzą w restauracjach palcami. Ja też tak zacząłem, przy małych naleśniczkach, to nawet wygodne! Obok stoi miseczka z gorącą wodą i cytryną i po każdym takim ręcznym jedzeniu, ręce myjesz. Zobaczyliśmy też specjalność: Fishmasage - maczasz nogi w zbiorniku z małymi rybkami, ryby cię "obgryzają" i łaskoczą, a tłumaczenie jest takie, że poprzez nogi jest to masaż dla głowy i dla całego ciała.

Ale to, co mi najbardziej pozostało "w oczach", to szok przyrodniczy: przyroda, morze, a jeszcze w hotelu basen z morską wodą, co dwa dni zmienianą. Gigantyczna zieleń wokół, bo to herbaciane pola, bezkresne, niezwykłe, na których jakby się z całym hotelem unosimy! Ogromne połacie. Droga herbaciana należy do atrakcji. Można nią przejść z przewodnikami, wszystko zobaczyć, dotknąć… Na każdy rodzaj herbaty zbiera się coś innego: liść, lub tylko środek liścia (to na złotą herbatę). Roluje się liście, potem się je tnie. Jak ma iść na czarną herbatę, to podlega fermentacji, a jak na zieloną - to nie. Potem się suszy, a na końcu jest lokal, gdzie można tę herbatę wypić. W samej fabryce.

Herbata - to nie są krzewy. To są drzewa, nisko cięte, żeby kobiety, które tam pracują mogły to zbierać, nie używając drabiny.
Taka herbata wprost z fabryki jest nieporównywalna z tą, którą my pijemy. To jest nektar. I jeszcze są różne stopnie jej mocy. Najmocniejsza może być wypijana tylko z mlekiem. A cytryny, to w ogóle się do herbaty nie używa, bo to psuje herbatę i w ogóle jest rodzajem "barbarzyństwa".

Mogę powiedzieć, że przez ,,tak krótko", to można tylko przeżyć szok przygodowy i szok jedzeniowy. Jedzenie wyśmienite. Nawet ja, przyzwyczajony do jedzenia włoskiego, muszę przyznać, że to na Sri Lance było dużo lepsze. Jadaliśmy głównie ryby, langusty, kraby, do tego nasz dyżurny zestaw jarzyn i ryż. Ogromnie dużo dają jeść.

Miałem swoje odkrycia: zobaczyłem jak się robi cynamon. Jest to liść. Duży. Jeden w drugim, potem to się suszy, ściera. Ale turystyka - jest lekko naciągana. Turystyczny program jest ubogi. Safari, to był nawet skandal: auta terenowe rządkiem jadą, i rządkiem wjeżdżają do parku narodowego, w spalinach, po wertepach, a zwierzęta i tak uciekają od spalin. Więc widać je z daleka i przypadkowo.

Tam nie ma pojęcia "idę się opalać", bo jest cały czas jednakowo gorąco, czy jest słońce czy nie. Idziesz tylko się wykąpać i schodzisz. Gorąco i wielka wilgotność. Czasem padał deszcz - ale najdłużej 10 minut. A najładniej jest w pełnię księżyca: bo nikt wtedy nie pracuje, nie wolno pić alkoholu, ludzie wylegają na ulicę i bawią się.

Wtedy może najłatwiej zbliżyć się do tej odmienności.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska