Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Finansowy oszust gustował w mundurowych

Artur Drożdżak
Piotr C. (z lewej) z adwokatem Krzysztofem Bachmińskim
Piotr C. (z lewej) z adwokatem Krzysztofem Bachmińskim Artur Drożdżak
Kapitan z Krakowa, komandos z Tychów, pułkownik z Warszawy. Co ich łączy oprócz noszenia munduru i udziału w misjach w Iraku i Afganistanie? Fakt, że padli ofiarą Piotra C. Oskarżony nie zwrócił im ponad miliona złotych

To zawodowi żołnierze, więc nie był im obcy świst kul koło ucha, dyscyplina, twarde życie w koszarach i rozłąka z rodziną. Widzieli cierpienie, śmierć kolegów i na własnej skórze doświadczali trudu na zagranicznych misjach. Poświęcali się dla wielkich słów, takich jak: honor, obowiązek, Ojczyzna.

Nie ma jednak co kryć, że wymiernym efektem ich wysiłków były pensje, które otrzymywali. Po powrocie do kraju chcieli zainwestować gotówkę, by mieć lepsze życie i zapewnić byt najbliższym. Na swoje nieszczęście trafili na 27-letniego Piotra C. On sam o sobie mówił, że jest po prostu pośrednikiem w operacjach handlowych.

Dobry znajomy ze studiów na krakowskiej AGH
Kapitan Tomasz K. z Wojskowego Zakładu Gospodarczego w Krakowie znał Piotra C. ze wspólnych studiów na inżynierii środowiska krakowskiej AGH. Sam kiedyś zainwestował trochę gotówki i kolega oddał wszystko w terminie. Dorzucił też kilkaset złotych zysku. To miło połechtało próżność żołnierza.

- Poleć mnie innym wojskowym, którzy będą chcieli zainwestować pieniądze w bezpieczny interes. Wiesz, że na mnie można polegać - Piotr C. podpowiedział koledze. Tak pocztą pantoflową o cywilnym specu od inwestycji dowiedział się kapitan Przemysław S. Panowie bardzo szybko znaleźli wspólny język. Zostali bliskimi znajomymi.

Miał oszczędności po zagranicznych misjach
Żołnierz miał trochę oszczędności, które odłożył po zakończeniu misji w Afganistanie. Chciał szybciej spłacić kredyt na mieszkanie. Przeanalizował propozycje banków i uznał, że oferta Piotra C. jest najatrakcyjniejsza. Brzmiała fantastycznie.

- W zamian za udzieloną mi pożyczkę oferuję 5 proc. zysku w stosunku miesięcznym lub 15 proc. w rocznym - kusił 27-letni pośrednik. Żołnierz bez obaw zainwestował 20 tys. zł. Tym bardziej że Piotr C. opowiadał mu, że pieniądze wykorzysta na zakup atrakcyjnej działki w Piasecznie pod Warszawą. Teren miał być odrolniony i stanie się o wiele więcej wartą działką budowlaną, na którą, jak mówił, jest już kupiec z Niemiec. Interes wydawał się na tyle pewny, że Przemysław S. w drugim rzucie zainwestował 102 tys. zł. Na potwierdzenie, że otrzyma zwrot całej sumy, dostał weksel.

- Mam na oku jeszcze inne interesy, np. handel teflonem, sprzedaż beczki ropy, chcę być przedstawicielem na Polskę bazy oleju silnikowego - Piotr C. mamił żołnierza. Ten uwierzył. Tym bardziej że zaczęli spotykać się towarzysko, bliżej się poznali i świetnie się bawili w trakcie imprez.

Przyjaźń się skończyła, gdy przyszło do spłaty pierwszej raty pożyczki. Przemysław S. dostał tylko część obiecanej kwoty, czyli 6 tys. zł. I ani grosza więcej. A przecież Piotrowi C. w sumie dał fortunę - 352 tys. zł. Mężczyzna wymusił od niego jeszcze wzięcie w banku kredytu na 50 tys. zł i straszył, że niczego nie odzyska, gdy żołnierz nie zjawi się w banku.

Coraz częściej z ust Piotra C. padało, że "interes z beczką ropy mu nie wypalił". Także nic nie wyszło, że sprzedażą działki pod stolicą. Oczywiście chce oddać pożyczkę, ale nie ma z czego. Sorry, taki mamy problem. Proponował jeszcze, by żołnierz zamienił się z nim samochodem, a sam mu da luksusowego lexusa. Potem wyszło na jaw, że Piotr C.pojazd o wartości 125 tys. zł przywłaszczył z banku. Przemysław S. nie przystał na zamianę aut, zawiadomił policję o oszustwie. Piotr C. na przesłuchaniu wykręcał się, że to żołnierz chciał inwestować więcej i więcej, a że interes nie wypalił...

Kolejni poszkodowani żołnierze z polskiej armii
Kolejni żołnierze też byli zainteresowani zyskami, które obiecywał Piotr C. W barwnych słowach prezentował się jako specjalista od ubezpieczeń, nieruchomości, używanych aut, handlu ziemią czyli generalnie od... wszystkiego. Obiecywał każdemu złote góry. Pochodzącemu z Tychów Danielowi W. opowiadał, że chce kupić i sprzedać z zyskiem fabrykę pod Wrocławiem. Żołnierz, nim wyjechał na specjalistyczne szkolenie do bazy wojskowej San Antonio w USA, dał Piotrowi C. 15 tys. zł. Gotówki nie odzyskał. Od Tomasza T. z jednostki wojskowej w Balicach "pośrednik" wziął 20 tys. zł.

- Omamił mnie swoją gładką gadką. Dałem się nabrać - żołnierz spuszcza głowę. Piotra C. poznał na targach nieruchomości i wymienili się telefonami. Mężczyzna obiecywał, że zadba o polisy ubezpieczeniowe żony żołnierza, ale nic z tego nie wyszło.
- Potem już tylko zwodził, że odda gotówkę - potwierdza wojak. Tomasz T. uzyskał sądowy nakaz zapłaty, ale nic z wyroku sądu dla niego nie wynika. - Mam w ręce dokument, ale komornik nie znalazł majątku Piotra C.- opowiada.

Żałuje, że polecił mężczyznę swoim kolegom żołnierzom. Jeden stracił 10 tys. zł, drugi, 15, trzeci 20 tys. Piotr C. nie odbierał telefonów albo opowiadał, że ma zablokowane konta. Od pułkownika Bogdana G. z Warszawy wziął 50 tys. zł rzekomo na zakup ziemi pod sieć marketów. I przepadł. Nie odbierał żadnego z 10 telefonów, zmieniał numery, unikał kontaktu.
Kolejne osoby tracą gotówkę, a nauczycielka Piotra C. dom.

W trakcie śledztwa okazało się, że ofiarą Piotra C. jest też jego nauczycielka z gimnazjum Urszula S. Odwiedził ją, pogadał o szkolnych latach i dowiedział się, że kobieta chce sprzedać swój dom za 1,2 mln zł. Udzieliła mu pełnomocnictwa u notariusza, a Piotr C. skorzystał z okazji.

Znalazł kupca na nieruchomość, ale za znacznie niższą kwotę. Dogadał się z Rafałem D., że on kupi dom za 530 tys. zł i kupiec wręczył Piotrowi C. zadatek, 130 tys. zł. Z tej kwoty złotówka nie trafiła do kieszeni nauczycielki. Gdy kobieta dowiedziała się, że już nie ma domu ani pieniędzy, była w szoku. Zagroziła, że cofnie pełnomocnictwo i zawiadomi policję. Piotr C. odegrał teatrzyk, że Urszula S. rujnuje mu życie, udawał, że źle się czuje i zaraz zwymiotuje z nerwów, całował po rękach, więc odpuściła. Potem zrozumiała, że padła ofiarą oszusta i jednak złożyła doniesienie. Teraz na drodze cywilnej stara się odzyskać własny dom.

Z czasem wyszło na jaw, że zabezpieczeniem niektórych pożyczek Piotra C. było mieszkanie jego rodziców, którzy o tym nie wiedzieli. W końcu byli zmuszeni je sprzedać, a gotówka 410 tys. zł trafiła do poszkodowanych, ale to kropla w morzu potrzeb. Nie wiadomo, gdzie mogły się podziać gigantyczne pieniądze z pożyczek.

- Sprawdzałem, pytałem w kilkunastu bankach, czy oskarżony ma tam konta, ale okazało się, że nie - potwierdza Tomasz Pronobis z Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Śródmieścia Wschód, autor aktu oskarżenia.

Pieniądze na koncie członka krakowskiego gangu "Pyzy"
Już przed krakowskim sądem wyszło na jaw, że Piotr C. przelał 460 tys. zł na konto znajomego. Tu ślad się urywa, bo mężczyzna pieniędzy już nie ma. Okazało się, że konto należy do Andrzeja B. ps. Banan, członka krakowskiego gangu Zbigniewa Ś. ps. "Pyza". Andrzej B. niedawno usłyszał nieprawomocny wyrok za przynależność do tej zbrojnej grupy przestępczej. Był wysoko w jej hierarchii. Ma też inne sprawy karne w sądzie związane z gangiem "Pyzy".

Na rozprawie Piotra C. miał być przesłuchiwany jako świadek, ale do tej pory nie udało mu się wręczyć zawiadomienia o terminie rozprawy. Sąd zastanawia się, czy nie aresztować tego świadka. Decyzję w sprawie Artura B. podejmie w marcu. Wtedy zapadnie wyrok na oskarżonego o oszustwa Piotra C. Grozi mu 10 lat więzienia.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+

Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska