Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ewa Drzyzga. Królowa "Rozmów w toku". Jak naprawdę powstaje jej program

Maria Mazurek
Maria Mazurek
Ewa Drzyzga prowadzi program "Rozmowy w toku" od 15 lat. Lubi mówić o nim "mój program", a o jego bohaterach "moi goście". Prawda jest jednak taka, że to nie ona gości znajduje, ani nie ona zaprasza
Ewa Drzyzga prowadzi program "Rozmowy w toku" od 15 lat. Lubi mówić o nim "mój program", a o jego bohaterach "moi goście". Prawda jest jednak taka, że to nie ona gości znajduje, ani nie ona zaprasza archiwum
Prawie 2,5 tys. odcinków, 20 tys. gości, 15 lat emisji - Rozmowy w toku to wciąż król polskich talk-show. Ich gospodynię, Ewę Drzyzgę, tyleż osób kocha, co nie znosi. O kulisach programu pisze Maria Mazurek.

Ewa (nie Ewa Drzyzga, nie prowadząca "Rozmowy w toku", nie redaktor Drzyzga. Po prostu Ewa, dobra znajoma milionów Polaków) patrzy współczującym wzrokiem na kobietę, która opowiada właśnie, jak była zdradzana przez męża. Ewa potakuje. Na jej twarzy widać mieszankę empatii, troski, ciekawości. Jej głos jest kojący, delikatny, zachęcający do zwierzeń.

Ta zdradzana kobieta jest jedną z 20 tys. osób, które przez ostatnich 15 lat opowiedziały w programie "Rozmowy w toku" swoją historię. Część z nich przyjechała do krakowskiego studia po to, by podzielić się z Ewą najintymniejszymi szczegółami swojego życia. Część po raz pierwszy na głos opowiedziała o swoich najbardziej bolesnych tajemnicach.

Ewa jest dla swoich widzów jak wyrozumiała, ukochana ciocia, której można wszystko opowiedzieć. Swojska, nie wywyższa się, nie ocenia pochopnie. Zawsze słucha. Śmieje się do rozpuku razem ze swoimi widzami. A gdy słucha opowieści rodziców, którzy stracili dziecko, nie wstydzi się łez.

Jest dla milionów widzów po prostu autentyczna. Dlatego kiedy inne programy, czasem dużo bardziej widowiskowe (i kosztowne), po kilku sezonach spadają z ramówki, "Rozmowy w toku" tylko umacniają swoją pozycję. Drzyzga sama mówi, że ludzie oglądający ją codziennie do obiadu po prostu się z nią zżyli. Traktują niemal jak członka rodziny. Przecież codziennie jest w ich domach.

Tylko że to, co widzowie oglądają w swoich telewizorach, to jedynie skrawek tego, co się dzieje w redakcji programu przy ul. Dąbka w Krakowie. Tam Ewa nie jest już troskliwą ciocią, której można się wyżalić.

Polska Oprah Winfrey

Trzeba przyznać, że kiedy 15 lat temu szefowie TVN-u zastanawiali się, kogo obsadzić w roli gospodarza programu "Rozmowy w toku", wybór nieprzypadkowo padł na 33-letnią wówczas Drzyzgę.

Mimo swojego stosunkowo młodego wieku, miała już spore doświadczenie zawodowe. Pracowała jako dziennikarka RMF-u (dziś mówi, że były to piękne czasy i pewnie gdyby radio dziś wyglądało tak jak wtedy, to bardzo by za nim tęskniła). Zajmowała się newsami, była szefową działu informacji, jej głos był doskonale znany w kraju. Była uważana za energiczną, zdolną reporterkę, która gdy trzeba, będzie na żywo relacjonować swój skok ze spadochronem.

Sama Drzyzga twierdzi, że długo myślała, że te "Rozmowy w toku" to na chwilę. Najpierw do Bożego Narodzenia, potem do końca jednego sezonu, i kolejnego...

Ale potem ktoś przyszedł do niej i powiedział, że pisze pracę magisterską o "Rozmowach w toku". Potem Enej o programie Drzyzgi zaśpiewał w swojej piosence. Niezbyt pochlebnie, ale jednak. Jako przełomowy moment Drzyzga wspomina też to, jak Tomasz Raczek nazwał ją "polską Oprah Winfrey". Choć gospodyni "Rozmów" twierdzi, że z ikoną amerykańskiego dziennikarstwa porównywać się nie może. Bo Oprah znają na całym świecie, z Oprah się liczą, Oprah ma swój własny kanał telewizyjny.

Te momenty, kiedy docierała do niej siła programu, Drzyzga nazywa kamyczkami. Ostatnim takim kamyczkiem były słowa młodej dziennikarki, która przyszła do niej na wywiad. Opowiadała jej, że "Rozmowy" leciały w tle, kiedy uczyła się do klasówek w liceum. Potem leciały w tle, jak przygotowywała się do egzaminów na studia. Teraz lecą w tle, gdy wybiera się na konferencje prasowe. Drzyzga mówi, że te słowa młodszej koleżanki po fachu uświadomiły jej, że oto na "Rozmowach" wychowało się już całe pokolenie.

Mój program, moi bohaterowie
Drzyzga w rozmowie z nami zarzeka się, że nie potrafi wybrać spośród 20 tysięcy historii tych, które najbardziej zapadły jej w pamięć.

Ale po chwili wspomina kilka odcinków. Na przykład ten, podczas którego spotkały się zakonnica Konsylata i jej siostra bliźniaczka Janina. Urodziły się tuż po wojnie w niemieckim obozie. Zostały rozdzielone, jedna wyjechała do Stanów. Całe życie czuły, że o czymś nie wiedzą, że kogoś im brakuje. Gdy jedna złamała nogę, drugą, na innej półkuli, też bolało. W "Rozmowach" cieszyły się, że po kilkudziesięciu latach udało im się siebie odnaleźć.

Łzy wzruszenia były też wtedy, kiedy do programu przyjechał chłopak po przeszczepie serca i ojciec dawcy. Człowiek z nowym sercem klękał przed ojcem tego, którego serce nosi, i dziękował mu.

Drzyzga przepytywała też transseksualistów, bite żony, zdradzanych mężczyzn, prostytutki, ludzi bez pracy i z problemami psychicznymi. Lista jest długa i budzi wątpliwości, ilu z tych ludzi program faktycznie pomógł, a ilu - zaszkodził.

Sama Drzyzga twierdzi, że do programu zaprasza tylko tych, którzy są na to gotowi. I że naprawdę pomaga, bo przecież dostaje potem listy od małżeństw, które prawie się rozpadły, a po spotkaniu z nią spodziewają się dziecka.

Dziennikarka w ogóle powtarza, że zaprasza gości, że przygotowuje do udziału w programie, że interesuje się później ich losem. Mój program, moi goście - słyszę ciągle podczas rozmowy.

I dopiero kiedy zwracam uwagę, że to nie ona osobiście weryfikuje swoich bohaterów, że to nie ona ich szuka, że to nie ona rozmawia z nimi przed programem - bo robi to kilkudziesięciu dokumentalistów zatrudnionych w redakcji - odpowiada, że oczywiście. Że nigdy nie powiedziała, że robi program sama. Że przecież byłoby to niemożliwe.

Ale ton naszej rozmowy od tego momentu już się zmienia. Ewa Drzyzga wciąż jest uprzejma, konkretna, profesjonalna. Ale jakby chłodniejsza i bardziej zdystansowana. Po tygodniu, ustami swojej asystentki, informuje, że nie zgadza się na autoryzację wywiadu.

Znajdź nam, proszę, Eskimosa
Oczywiście skrajną naiwnością byłoby sądzić, że program, który ma pięć premier tygodniowo, przygotowuje jedna osoba. Że Drzyzga każdego bohatera wyszukuje osobiście, że osobiście do niego dzwoni. Robi to około 50 dokumentalistów i nie ma w tym nic niewłaściwego. Tylko że pewnie czytając wywiad ze swoją szefową woleliby czasem poczuć, że to nie tylko "jej program".

Sama osiem lat temu trafiłam na dwa czy trzy wakacyjne tygodnie do redakcji "Rozmów w toku". Wprawdzie to był moment, ale wystarczająco długi, żeby zaobserwować, jak wygląda praca nad tym programem.

Dlatego w ogóle nie zdziwiła mnie treść książki "Sekrety rozmów w toku" byłego dokumentalisty programu Rafała Pittnera. "Znalezienie ciekawych bohaterów to zadanie dokumentalistów. Dobry dokumentalista jest bezwzględny w dążeniu do celu, nie ma dylematów moralnych, potrafi oszukiwać ludzi i manipulować nimi, jest pazerny na pieniądze. Stosowałem pochlebstwa, brałem ich na litość, wjeżdżałem na ambicję" - pisze Pittner.

Dokumentaliści (ich pensja w bardzo dużym stopniu zależy od wyników pracy) są podzieleni na dwu-, trzyosobowe zespoły, które pracują nad konkretnym odcinkiem. Zupełnie od podstaw, to znaczy od samej idei programu, która powstaje na ogół w głowie znajdujących się nad nimi wydawców. Przez kilka dni muszą znaleźć bohaterów (na forach, przez portale, znajomych, ogłoszenia) i namówić ich na udział w programie.

Bywa jednak, że takich bohaterów po prostu znaleźć się nie da - wtedy taki odcinek "spada", a grupa dokumentalistów ma się zająć kolejnym tematem. Pamiętam, że polecono mi znaleźć (i namówić na zwierzenia) bohaterkę, która miała romans z księdzem, zaszła w ciążę, i jeszcze ten kapłan kazał jej się dziecka pozbyć. Nie udało mi się też znaleźć Eskimosa, który opowiedziałby Drzyzdze o zwyczajach seksualnych panujących w igloo.

Kolejne zadanie to skłonić potencjalnych rozmówców, by przyszli do programu. Za udział w nim przewidziana jest niewielka zapłata. Jak namówić kobietę, która poddała się aborcji, żeby za kilkaset złotych opowiedziała o tym całej Polsce? W "Rozmowach" wychodzi się z założenia, że na każdego jest sposób. Niektórych skusi chwila sławy, innym należy do znudzenia powtarzać, że to oczyszczenie, że pomoże, że w studiu będzie psycholog.

Potem, gdy bohater wyrazi już chęć udziału w programie, trzeba z nim długo rozmawiać, zadawać kilka razy te same pytania, by na wizji był w miarę przewidywalny. Jeśli odcinek jest o pokłóconych z rodzicami nastolatkach, dobrze przed programem trochę ich wzburzyć, żeby w studio było więcej emocji. Potem, w dniu nagrania, Drzyzga, gdzieś na etapie, kiedy ją malują, dostaje kartki ze "swoimi" bohaterami. Ten ma taką historię, drugi inną. Ten dużo mówi, z tym może być śmiesznie, na tamtego trzeba uważać. Wszystko przygotowywane, często nocami, przez dokumentalistów. Nic dziwnego, że (jak przyznaje sama prowadząca) na tym stanowisku rotacja jest bardzo duża.
Ale królowa jest jedna i ma się dobrze.

Rozmowy w toku
Polski talk-show, od 2000 roku pokazywany w TVN, nagrywany w krakowskim ośrodku przy ulicy płk. Dąbka. Od tego miesiąca, z okazji jubileuszu 15-lecia, "Rozmowy" są nagrywane w nowej scenografii. Program jest emitowany od poniedziałku do piątku o godz. 16. Każdy odcinek dotyczy innego tematu. Oprócz kilku bohaterów, do studia zapraszana jest publiczność, zachęca się ją, by włączyła się do dyskusji, zadawała pytania.

Ewa Drzyzga
Urodziła się w 1967 roku w Krakowie. Z wykształcenia filolog rosyjski (ukończyła studia na Akademii Pedagogicznej). Pracowała dla TVP, Polsatu, radia RMF. Od 15 lat prowadzi talk-show "Rozmowy w toku". Po raz drugi zamężna, ma dwóch synów - Stanisława (11 lat) i Ignacego (9 lat)

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska