Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze świata biznesu wraca do futbolu. Jest wielką nadzieją Wisły Kraków

Piotr Tymczak
Gaszyński grał w Wiśle 10 lat.
Gaszyński grał w Wiśle 10 lat. fot. Archiwum
Inteligentny, elegancki, opanowany - tak o Robercie Gaszyńskim mówią osoby, które go poznały. Wierzą, że jako nowy prezes zrobi z Wisły dobrze funkcjonującą firmę i przywróci sukcesy sportowe.

To ma być prezes, który przywróci "Białej Gwieździe" dawny blask. Od 5 stycznia rządy w Wiśle Kraków obejmie Robert Gaszyński, były bramkarz krakowskiego klubu, a w ostatnich latach człowiek pracujący z sukcesami w biznesie.

- Robert zna się na piłce i jest bardzo dobrze przygotowany pod kątem prowadzenia firmy. A futbol to jest biznes. Na klub piłkarski trzeba patrzeć jak na przedsiębiorstwo. Jest więc odpowiednią osobą do rządzenia Wisłą - mówi Jerzy Kowalik.

Z Gaszyńskim przed laty grał w reprezentacjach młodzieżowych i w Wiśle. Ostatnio widzieli się na wigilii oldbojów "Białej Gwiazdy". Porozmawiali chwilę. Wspominali dawne czasy. Na dłuższe spotkanie będzie jeszcze okazja.

Obecnie Gaszyński jest mocno zajęty, sprowadził się do Krakowa z Węgier, gdzie ostatnio pracował i załatwia sprawy związane z powrotem pod Wawel.

Wiślak z Białegostoku
Gaszyński pochodzi z Białegostoku, gdzie urodził się w 1961 roku. Piłkarską karierę rozpoczął w tamtejszej Gwardii. Od początku wyróżniał się jako bramkarz, imponował wzrostem, warunkami fizycznymi, miał mocny bramkarski głos, potrzebny do kierowania kolegami z pola. Utalentowanym zawodnikiem zainteresowała się Wisła.

- Prowadziłem gwardyjską reprezentację Polski, która brała udział w rozgrywkach ówczesnych krajów demokracji ludowej. Jeździłem po Polsce i szukałem zawodników do tej kadry. Wypatrzyłem Roberta i powołałem go do tej reprezentacji, a później ściągnąłem do Wisły - wspomina Lucjan Franczak, były trener Wisły. - Oprócz dobrych warunków fizycznych Robert wyróżniał się refleksem, spokojem, opanowaniem. To są cechy, które pomagają mu do dziś - dodaje trener Franczak.

Kowalik przyznaje, że Gaszyński myślał o studiach. W jego przypadku przyjazd do Krakowa był więc strzałem w dziesiątkę nie tylko ze względów sportowych. Przybył tu w 1979 roku w wieku niespełna 18 lat. Jako zawodnik Wisły był powoływany do reprezentacji młodzieżowych. W 1980 roku z kadrą U-18 zdobył wicemistrzostwo Europy.

W Wiśle został do końca piłkarskiej kariery. Spędził w niej 11 sezonów. W pierwszych latach nie grał jednak za wiele. Trenerzy stawiali na innych. O miejsce między słupkami przyszło mu rywalizować z tak zasłużonymi zawodnikami jak Stanisław Gonet, Marek Holocher, Janusz Adamczyk i Jerzy Zajda.

- Robert był utalentowany, tylko miał pecha, bowiem trafił na czasy, w których rywalizował z innymi dobrymi bramkarzami. Siadał na ławce i widać było, że cierpiał z tego powodu, ale nie płakał trenerom w rękaw, tylko ciężko pracował na treningach. A jak wchodził do bramki, to nie zawodził - wspomina Marek Motyka, były wieloletni piłkarz Wisły, który grał z Gaszyńskim w jednym zespole.

Podstawowym bramkarzem Gaszyński był przez ostatnie trzy sezony gry dla Wisły, począwszy od jesieni 1987 roku. Najwięcej występów zaliczył w sezonie 1987/1988, w którym Wisła występowała w drugiej lidze (obecnie pierwsza liga) i wywalczyła awans do ekstraklasy.

W kolejnych dwóch sezonach rozegrał 21 spotkań ligowych. W sumie w barwach Wisły wystąpił w 104 meczach, w tym w 42 w ekstraklasie.

Dariusz Wójtowicz, były piłkarz "Białej Gwiazdy", tak wspomina Gaszyńskiego z tamtych lat: - Nie był wyobcowany, ale też nie był wodzirejem zespołu. Miał swoje zdanie. Był akceptowany, szanowany ze względu na rzeczowość w tym, co mówił, stanowczość w postępowaniu. Był koleżeński, nikomu nie odmawiał pomocy.

Menedżer i sędzia
Buty na kołku Gaszyński zawiesił w 1989 roku. Po zakończeniu kariery pozostał w Wiśle jako kierownik drużyny, odpowiadał też za transfery. Stał za sprowadzeniem między innymi Noela Chamy Sikhosany, który zagrał w zespole "Białej Gwiazdy" tylko jeden mecz, ale za to przeszedł do historii jako pierwszy czarnoskóry piłkarz, występujący w Wiśle.

- Robert jako działacz jest moim wychowankiem - przyznaje Ludwik Miętta-Mikołajewicz, prezes TS Wisła i do końca tego roku także prezes piłkarskiej Wisły SA.

To Miętta-Mikołajewicz, jako prezes "Białej Gwiazdy", mianował Gaszyńskiego (po tym jak skończył piłkarską karierę) kierownikiem i menedżerem drużyny. Ostatnio przekonywał Gaszyńskiego, aby stanął na czele krakowskiego klubu i ta misja się powiodła.

- Jestem niezmiernie szczęśliwy, że będę mógł przekazać stery w klubie wiślakowi z krwi i kości - podkreśla prezes Miętta-Mikołajewicz.

Ludzie związani z Wisłą liczą na to, że wiślacka przeszłość Gaszyńskiego sprawi, iż będą dobrze układać się stosunki na linii klub - kibice, co było dużym problemem za czasów niedawnej prezesury Jacka Bednarza.

Osoby znające Gaszyńskiego zaznaczają, że nie jest człowiekiem, który idzie na każdy kompromis. Jest elegancki w rozmowach, ale stanowczy, niezależny. Takim zapamiętali go sędziowie piłkarscy, bowiem w latach 90. Gaszyński był arbitrem. Prowadził mecze nawet na zapleczu ekstraklasy.

- W tamtych czasach byli piłkarze ekstraklasy mogli liczyć na szybki awans w sędziowaniu. Robert jako były zawodnik Wisły, wysoki, stanowczy na boisku, miał autorytet. Starał się być niezależnym, co w środowisku sędziowskim nie było łatwe. Pamiętam, że miał gdzieś takie zwyczaje jak picie wódki z obserwatorami, czy podwożenie ich samochodem i może dlatego nie zrobił większej kariery - opowiada jeden z krakowskich sędziów.

Sprawdził się w biznesie
Futbol nie był całym światem dla Gaszyńskiego. Od młodych lat inwestował także w swoje wykształcenie. Piłkarską pasję skutecznie łączył z nauką. Jest absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej (magister inżynier Wydziału Organizacji i Zarządzania), gdzie studiował w latach 1979- 1987 oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego (studia podyplomowe - zarządzanie projektami finansowanymi z Unii Europejskiej, 2004-2005). Nauczył się kilku języków.

- W czasach, kiedy był piłkarzem widać było, że wielu przewyższa intelektem. Cały czas chciał się kształcić. Był oczytany. Na każdy temat można było z nim porozmawiać, przykładowo o kinie czy o teatrze. Nawet jak w karty graliśmy, to potrafił przewidywać zagrania rywali. Wygrywał w kierki czy gry umysłowe. Ponadto miał smykałkę do zarządzania - opowiada Motyka.

- Kiedy inni zawodnicy wolny czas poświęcali na rozrywki, to Robert siedział z książką - wspomina Wójtowicz. - Rzadko kiedy na przykład grał z nami w karty. Na imprezach organizowanych dla całego zespołu zawsze był. Raczej nie uczestniczył natomiast w wyjściach w mniejszym gronie na piwko. Nie można powiedzieć, że ze względu na intelekt był ponad nami. Zachowywał się normalnie - zaznacza Wójtowicz.

Wiedza i cechy charakteru, takie jak wytrwałość i pracowitość, sprawiły, że Gaszyński zaczął odnosić sukcesy w biznesie. Był m.in. dyrektorem w Telekomunikacji Polskiej (luty 2003 - grudzień 2005).

Stanowiska menedżerskie zajmuje już od ponad dwudziestu lat w polskich i międzynarodowych firmach, m.in. Procter & Gamble i SC Johnson Polska.

Przez ostatnie cztery lata, będąc dyrektorem generalnym SC Johnson na Węgrzech, z dużym sukcesami zarządzał jednym z najlepiej funkcjonujących oddziałów amerykańskiej korporacji w Europie.

To właśnie na Węgrzech skontaktowali się z Gaszyńskim działacze Wisły i przekonali do pracy na rzecz klubu.

Celem wyjście z długów
Kogo nie zapytać, każdy o Gaszyńskim ma jak najlepsze zdanie. Inteligentny, przystojny, elegancki, opanowany, potrafiący zjednywać sobie ludzi - to często wymieniane jego cechy.

Wydaje się, że spełnia wszelkie warunki na idealnego prezesa. Jedyna wątpliwość, jaka się pojawia, dotyczy tego, czy odnajdzie się w futbolowych realiach po długiej nieobecności w kraju. Życiorys Gaszyńskiego pokazuje jednak, że potrafił radzić sobie w różnych warunkach.

- Myślę, że jest dobrym organizatorem. Potwierdził to, piastując przez wiele lat kierownicze stanowiska w różnych firmach, w tym zagranicznych. Jego atutem jest też doświadczenie piłkarskie. Sądzę, że będzie prezesem, który potrafi znaleźć wspólny język z różnymi ludźmi - mówi trener Franczak.

- Podstawą będzie wyprowadzenie Wisły z długów. Jak Robert rozwiąże ten problem, to sobie poradzi. Wiem, że ma wiele pomysłów na zarządzanie klubem. Bardzo ważny będzie jednak wynik sportowy. Jeżeli stadion Wisły stanie się przysłowiową jaskinią lwa, to wypełnią się trybuny, przyjdą też sponsorzy - zaznacza Kowalik.

Wójtowicz podkreśla, że dzięki znajomości futbolu Gaszyński może realnie oceniać sytuację w krakowskim klubie.

- Można mieć nadzieję, że nie popełni błędów, jakie chociażby były nie tak dawno za rządów prezesa Bogdana Basałaja, który przeforsował nierealne kontrakty dla piłkarzy. Myślę, że Robert jest na tyle poukładany i rozsądny, że będzie zdawał sobie sprawę, na jakie kwoty można podpisać umowy z zawodnikami - mówi trener Wójtowicz.

Przypomina, że za rządów prezesa Basałaja klub zaangażował ogromne pieniądze, a celu, jakim był awans do Ligi Mistrzów, nie zrealizowano. Odbija się to czkawką do dziś. Wisła przez trzy sezony nie grała w europejskich pucharach.

Teraz trener "Białej Gwiazdy" Franciszek Smuda mówi, że czas powrócić na boiska Europy. Z nowym prezesem Wisła ma rozpocząć nową erę.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Ze świata biznesu wraca do futbolu. Jest wielką nadzieją Wisły Kraków - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska