Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odnaleźli psa po roku poszukiwań

Robert Gąsiorek
Szczotek sprawił wielką radość na święta swoim właścicielom. Władysław Nieć spędza teraz wiele czasu ze swoim towarzyszem
Szczotek sprawił wielką radość na święta swoim właścicielom. Władysław Nieć spędza teraz wiele czasu ze swoim towarzyszem Robert Gąsiorek
Niezwykła historia kundelka z Jurkowa. Adoptowany ze schroniska psiak zaginął. Przypadkiem odnalazł się 30 km od domu właścicieli.

"Szczotek" trafił do Elżbiety i Władysława Nieciów z Jurkowa w 2010 roku.

- Przeglądałam stronę internetową schroniska dla zwierząt w Krakowie. Gdy zobaczyłam jego zdjęcie, od razu wiedziałem, że musi być nasz - wspomina z uśmiechem pani Elżbieta. Przekonała męża i pojechali po psiaka. Pierwsze dni u nowych właścicieli zwierzę znosiło bardzo trudno.

- Szczotek był niespokojny, bał się wszystkiego. W pierwszą noc zdemolował kojec, w którym spał. Widać było po nim, że musiało mu być ciężko u poprzedniego właściciela - zaznacza pan Władysław.

W końcu po kilku miesiącach włochaty kundelek zaaklimatyzował się w nowym otoczeniu.

- Bardzo lubił chodzić ze mną nad wodę i do lasu. Był łagodny i przyjazny dla ludzi - mówi właścicielka czworonoga. Zawsze czekał na nią pod bramą, gdy zmęczona przyjeżdżała po pracy. Niestety dzień przed Wigilią 2013 roku Szczotek nagle zniknął.
- Słyszałem jeszcze w nocy, że szczeka. Rano jednak nigdzie go już nie było - wspomina ze smutkiem Władysław Nieć.

Przypuszcza, że jego pies mógł usłyszeć wystrzały petard, które od kilku dni ktoś regularnie odpalał w pobliżu ich domu. Szczotek panicznie bał się huku. Nie wiedział co wtedy z sobą zrobić. Państwo Nieciowie rozpoczęli poszukiwania zaginionego kundelka. Rozwiesili plakaty ze zdjęciami, umieścili ogłoszenia w lokalnej prasie. Bez efektu.

- Mieliśmy kilkanaście telefonów informujących, że ktoś widział Szczotka. Niestety, okazało się, że to były fałszywe alarmy - mówi pani Elżbieta. W końcu rodzina straciła nadzieję na odnalezienie swojego czworonogiego przyjaciela.

Niespodziewanie, 12 miesięcy po zaginięciu, Szczotek odnalazł się cały i zdrowy. Znajdował się w oddalonej o 30 km Bochni.

- Zostałem wezwany, aby odebrać bezpańskiego psa, błąkającego się w centrum miasta - mówi Dominik Basiński, weterynarz. Gdy umieszczał psa w samochodzie, podeszła do niego kobieta i stwierdziła, że podobny pies zaginął rok temu jej siostrze.

Szczotek miał wczepiony pod skórą czip. Weterynarz po jego przeskanowaniu wiedział tylko, że pochodzi z Małopolski, bo więcej informacji właściciele nie podali. Jednak dzięki siostrze informacja o znalezieniu psa szybko trafiła do pani Elżbiety.

- Byłam w pracy, kiedy przysłano mi zdjęcia psa z Bochni. Od razu wiedziałam, że to Szczotek - wspomina z radością Elżbieta Nieć. Właściciele Szczotka odebrali swojego pupila jeszcze tego samego dnia, tuż przed Wigilią.

- Czułam wielką radość. Byłam tak podekscytowana jak w dniu, w którym wzięliśmy Szczotka ze schroniska. Był to najwspanialszy prezent, jaki mogliśmy otrzymać na święta - przyznaje uradowana pani Elżbieta.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska