Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak sobie poradzić z terrorem świąt? Radzi specjalista (ROZMOWA)

rozmawiał Jakub Guder
Przemysław Staroń - psycholog i kulturoznawca. Nauczyciel w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie i pracownik Zakładu Psychologii Wspomagania Rozwoju Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie. Współprowadzi firmę edukacyjno-szkoleniową Centrum Rozwoju Jump. Nominowany do tytułu Nauczyciel Roku 2014.
Przemysław Staroń - psycholog i kulturoznawca. Nauczyciel w II LO im. Bolesława Chrobrego w Sopocie i pracownik Zakładu Psychologii Wspomagania Rozwoju Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie. Współprowadzi firmę edukacyjno-szkoleniową Centrum Rozwoju Jump. Nominowany do tytułu Nauczyciel Roku 2014. archiwum prywatne
Przemysław Staroń, kulturoznawca i psycholog, opowiada po co nam święta, ile mają z pogaństwa i starożytnego Rzymu oraz jak sobie poradzić z ich terrorem.

ZOBACZ KONIECZNIE: Gdy masz dosyć świąt - kina, lodowiska, baseny, zoo alternatywą. Sprawdź, co jest otwarte

Skąd wzięło się właściwie Boże Narodzenie? Dlaczego obchodzimy je akurat 25 grudnia?
Boże Narodzenie jest oczywiście świętem stricte chrześcijańskim, ale obyczajowo jest także głęboko osadzone w źródłach rzymskich i słowiańskich. Do dziś są rodziny, które obchodzą starosłowiańskie Szczodre Gody, czyli święto radości ze zwycięstwa światła nad ciemnością, słońca i dnia nad nocą. Już dawno temu cieszono się z tego, że dzień, począwszy od przesilenia zimowego, staje się coraz dłuższy. Z tym świętem wiąże się wiele symboli, np. śląski diduch - przystrajany stóg siana - czy m.in. małopolska podłaźniczka (ozdobiony czubek jodły, świerka lub sosnowa gałąź wieszane pod sufitem - przyp. JG), ale także obdarowywanie się upominkami czy chodzenie po wsi z wizerunkiem słońca lub wkładanie siana pod obrus. Stare, słowiańskie zwyczaje zmieszały się z Bożym Narodzeniem. W starożytnym Rzymie w okresie świątecznym obchodzono Saturnalia (później Brumalia) - święto ku czci boga rolnictwa, Saturna - podczas których strojono domy roślinami i girlandami, obdarowywano się upominkami i wzajemnie się odwiedzano (obowiązywała zasada, że gości powinno być więcej niż Gracji, ale mniej niż Muz). 25 grudnia w późnym cesarstwie obchodzono także święto ku czci Sol Invictus, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy "Słońce Niezwyciężone". Chrześcijanie zauważyli w pewnym momencie jego wagę i ustanowili obchodzenie w tym dniu Bożego Narodzenia. Co ciekawe, wszystkie te święta łączyła ze sobą radość i nadzieja, że została pokonana ciemność, jakkolwiek rozumiana. Jezus zresztą w Exsultecie nazywany jest "Słońcem nie- znającym zachodu".

W innych kulturach, religiach są święta, których rozmach można w jakiś sposób porównać z Bożym Narodzeniem?
Mam wrażenie, że inne kultury wyprzedzają nas w jakości świętowania. Spójrzmy na przykład na Żydów, którzy w podobnym okresie obchodzą Chanukę. To święto przeżywane z dużą pompą, które trwa osiem dni, a jego ważnym elementem jest zapalanie kolejnych świateł. To coś niesamowitego. Na wiosnę Żydzi obchodzą Purim, podczas którego np. trzeba się upić do takiego stanu, w którym nie można rozróżnić imion: Mordechaj i Haman. To się nazywa świętowanie! W hinduizmie, islamie i innych tradycjach religijnych święta są również niezwykle celebrowane.

Teraz inaczej przeżywa święta niż, gdy było się dzieckiem. Trafiłem na taką opinię, że święta przygotowujemy właśnie dla dzieci. Potem, kiedy już opuszczą rodzinny dom, nie jest tak ważne, żeby na stole było 12 dań, by kupić i starannie zapakować wszystkie prezenty.
Nie odnoszę takiego wrażenia. Oczywiście, święta dużo łatwiej i chętniej się przeżywa, jeśli ma się wokół siebie bliskich. Wiem, jak dla niektórych rodziców jest to ważny czas, ale nie zgodziłbym się z tezą, że święta przeżywamy tylko dla naszych dzieci.

A czy święta nie są dla nas stresujące? Na kilka dni musimy wypaść z szalonego rytmu wielkiej korporacji, w krótkim czasie zrobić zakupy, przygotować wszystko, wyszukać prezenty.
Myślę, że wiele osób żyje z czymś takim, co ja nazywam "terrorem świąt". Nie świętują tak, jak by sami chcieli, ale tak, jak nakazuje im to tradycja. Oczywiście tradycja jest bardzo ważna, ale ona nas obarcza pewnymi zobowiązaniami. Mówimy sobie na przykład, że MUSZĘ na święta pojawić się tam, gdzie zawsze, ale przecież nic by się nie stało, gdybyśmy zjawili się u rodziny w kolejny weekend, a tym razem na Boże Narodzenie wybrali wyjazd w góry. Jest co prawda wiele osób, które mówią "oby do świąt", ale myślę, że - bardziej lub mniej nieświadomie - ten terror świąt nas dotyka. Tymczasem nam wszystkim przydałby się większy luz w tym okresie.

CZYTAJ DALEJ: W jaki sposób pozbyć się terroru tradycji?
Tradycja to w polskiej kulturze właściwie świętość, zwłaszcza podczas Bożego Narodzenia. Pokazuje nam, gdzie mamy korzenie, pozwala przekazywać następnym pokoleniom wartości, zwyczaje. Dla dużej części to właściwie sens obchodzenia świąt. Trudno naruszyć tradycję.
Jasne - rola tradycji jest olbrzymia. Jest nam bardzo potrzebna, bo wiąże się z pamięcią, wyznacza naszą tożsamość. Jeśli mamy możliwość odniesienia się do tego, co było już wcześniej, to czujemy się pewniej, bezpieczniej. Jednak tradycja ma też negatywną stronę. Może być kulą u nogi, staje się swego rodzaju przymusem, ogranicza nas. Na stół wigilijny trzeba przygotować 12 potraw, ale co się stanie, jak będzie ich mniej? Albo może, gdy zamówimy jakiś catering? Ludzie pracują cały tydzień, wolny mają najczęściej tylko weekend i myślą, że MUSZĄ wszystko przygotować w tym czasie, bo tak wypada. Szykują dużo jedzenia, z którego potem sporo zostaje i nagle te świąteczne dni robią się tak samo męczące, jak pozostałe, zwykłe. Bo tak wypada. Tradycja nie powinna nas terroryzować, a tymczasem bywa bardzo wyczerpująca.

Wobec tego, w jaki sposób pozbyć się terroru tradycji?
Przede wszystkim - nie każdego to dotyczy. Powiedzmy, że ma pan żonę i teściową "terrorystkę". Jakoś pan to przeżyje, może najwyżej pokłóci się pan z żoną, ale zaraz wszystko wróci do normy, bo wy wrócicie do swojego życia. Nie wszyscy jednak podchodzą do świąt w sposób wyluzowany. Generalnie uważam, że są dwie drogi poradzenia sobie z terrorem tradycji - odwaga połączona z asertywnością i trening myślenia, którego podstawą jest łamanie schematów. Bardzo ważne jest bowiem, w jakim otoczeniu żyjemy i w jakim gronie spędzamy święta. Najważniejsze pytanie brzmi: "Czy my chcemy w takim otoczeniu spędzać ten czas? Czy mamy na tyle odwagi, żeby powiedzieć - przepraszam, ale w tym roku jadę w góry". Oczywiście z perspektywy psychologicznej najlepszym rozwiązaniem jest podążanie drogą środka. Tak, by szanować zarówno siebie, jak i innych. Rzecz jasna to trudne wybory, bo w końcu więzi rodzinne wiążą się z emocjami, często silnymi. Do takich działań należy jednak przygotować się wcześniej. Trzeba wytrenować swoje myślenie na długo przed świętami, by uświadomić sobie, że nie musimy podążać drogą schematu, i zakomunikować rodzinie, że przecież np. nie musi być na wigilijnym stole dwunastu potraw, skoro wiąże się to z niepotrzebnym napięciem i brakiem czasu na spędzanie ze sobą czasu.

Są duże różnice między przeżywaniem świąt w dużych i w małych miastach?
W małych miastach i na wsiach bardziej zauważalna jest wierność tradycji i respektowanie dziedzictwa kulturowego związanego z przeżywaniem świąt. Ma to plus, bo integruje, wyzwala pozytywne wspomnienia, poczucie bezpieczeństwa, "miło się kojarzy". Ale ma też pewien minus, bo blokuje świeżość. Na choince jest zawsze określony rodzaj ozdób, ubieramy ją w taki, a nie inny sposób, bo jak przyjdą ciotki, to będą gadały... A my może chcielibyśmy inaczej - żeby było dużo złota i czerwieni, żeby to nie było jakie toporne, a bardziej "amerykańskie", a może po prostu estetyczne. To już wychodzi poza tradycję.

Uczy Pan młodzież licealną, ale też wykłada na uniwersytecie trzeciego wieku w Trójmieście. Jak różne pokolenia podchodzą do świąt?
Znam panią, która na przykład organizuje spotkanie dla zaprzyjaźnionej młodzieży nielubiącej świąt. Ja jestem wychowawcą klasy maturalnej i oni bardzo ekscytują się tym, że mogą przystroić salę, kupić prezenty, przygotować potrawy na wigilię klasową. Widzę błysk w ich oczach. Mam wrażenie, że u starszych dużo większą rolę odgrywa świadomość obowiązku związanego z przygotowaniami, a i doświadczenie odejścia bliskich również nadaje przeżywaniu przez nich świąt odmienny charakter. Paradoksalnie jednak Boże Narodzenie łączy oba pokolenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska