Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wigilia 1914. Kiedy padały pociski

Mateusz Drożdż
Była to wigilia, gdy wieczerza składała się jedynie z kawałka suchego chleba, kęsa sera lub odrobiny konserwy wojskowej. O świętach roku 1914 na froncie w Małopolsce - pisze Mateusz Drożdż.

O opłatku można było tylko pomarzyć. Chleb, ser i konserwy dzielono między kolegów w okopie bagnetem, który jeszcze kilka czy kilkanaście godzin wcześniej brał udział w walce wręcz i okaleczał żołnierzy przeciwnika.

Ci, którzy mogli na chwilę przedostać się na tyły, należeli do szczęśliwców, bo mogli tam liczyć na kubek gorącego napoju, a niektórzy i ogrzać się chwilę przy piecu w punkcie sanitarnym. Ci, którzy siedzieli w marznącym błocie w okopach i od kilku dni nie mieli okazji wyspać się, najeść się, odpocząć, a nawet zdjąć na chwilę butów, cieszyli się, że umilkła walka, przestała strzelać artyleria wroga, szrapnele nie zasypywały dołków strzeleckich, a wróg przestał strzelać z karabinów. Nie dlatego, że była Wigilia - u prawosławnych żołnierzy cara ten dzień miał dopiero nadejść za prawie dwa tygodnie - ale dlatego, że oszczędzano amunicję.

Było przenikliwie zimno, co potęgowała wilgoć w powietrzu, padał śnieg z deszczem, aż w końcu wszystko otuliła mgła. Parędziesiąt metrów dalej od polskich legionistów w swoich okopach siedzieli podobnie znużeni żołnierze w mundurach rosyjskich. Po obu stronach jęczeli ranni. Żołnierze w drugiej linii już za okopami mieli trochę lepiej. Mogli zebrać się, by złożyć sobie życzenia, ale na stołach też było ubogo.

Kolędy po obu stronach
W punkcie sanitarnym zorganizowano choinkę, którą ozdobiono… zakrwawionymi wacikami i blaszkami wyciętymi z konserw. Na gałęziach umocowano trzy świeczki, na czubek wsadzono orła narysowanego na papierze.

O północy w polskich okopach żołnierze zaczęli śpiewać kolędy. Jak wspominał lekarz legionowy, późniejszy premier Rzeczypospolitej, ppor. Felicjan Sławoj-Składkowski, wrogie okopy przyłączyły się do kolędowania. W wojsku rosyjskim, co było wyraźnie słychać, też służyli zmobilizowani Polacy - poddani cara.

Święta Bożego Narodzenia miały wyglądać inaczej. Jeszcze tydzień wcześniej legioniści po paru miesiącach walk na Kielecczyźnie, w pobliżu Krakowa i na Podhalu, liczyli, że uda im się odpocząć i spędzić ten czas w świeżo odbitym z rąk rosyjskich Nowym Sączu. W mieście były luksusy dawno niewidziane - kawiarnie, salony fryzjerskie, światło elektryczne, noclegi w łóżkach, a także życzliwa ludność, która chętnie żywiła polskich żołnierzy.

Przy okazji przerwy w boju, w uznaniu zasług, Józefa Piłsudskiego awansowano na brygadiera i zaproszono na rozmowy polityczne do Wiednia, a jego oddziały przemianowano na I Brygadę Legionów.

W niedzielę 20 grudnia nowosądecka sielanka skończyła się. Legioniści otrzymali rozkaz wymarszu na front, bo atak rosyjski w pobliżu Tarnowa zagroził przerwaniem frontu. Z fasonem i śpiewem na ustach 5 tys. polskich żołnierzy - strzelców, artylerzystów i ułanów - pomaszerowało ku Tarnowowi. Pod nieobecność Józefa Piłsudskiego, dowodził nimi szef sztabu Brygady ppłk Kazimierz Sosnkowski.

Zacięta walka
Polacy weszli w bój zaraz po dotarciu na linię frontu w okolicach Łowczówka, Łowczowa i Meszny Szlacheckiej.
Na okolicznych lesistych wzgórzach trwała zacięta walka. - Las grzmiał ogniem - wspominał tę chwilę jeden z żołnierzy. Mijali ich żołnierze austriaccy, którzy wycofali się pod naporem wroga. Legioniści pod dowództwem mjr. Edwarda Rydza-Śmigłego prosto z marszu podeszli wąwozami pod rosyjskie pozycje, a następnie ruszyli do ataku. Nie przeszkodziły im druty kolczaste ani ostrzał z karabinów maszynowych. Szybko - przy pomocy bagnetów, kolb karabinów i saperek - zajęli trzy rzędy okopów i wzięli jeńców. Atak był kontynuowany o świcie 23 grudnia. Nie wsparły go sąsiadujące na skrzydłach c. k. oddziały, dlatego polskie pozycje były niebezpiecznie wysunięte, ale przy okazji zablokowały dalszą ofensywę rosyjską pod Tarnowem i przez to na nich skupiła się rosyjska kontrakcja.

Tego dnia na polskie pozycje spadł ogień artyleryjski i ostrzał z karabinów maszynowych, co odcięło pierwszą polską linię od tyłów, jedzenia, amunicji i często też od gońców. Co gorsza, przez słabo bronione lub opuszczone pozycje sąsiadujących z legionistami oddziałów austriackich przenikały grupki rosyjskie atakujące legionistów. Polacy jednak nie pozostawali dłużni - nie tylko likwidowali grupki Rosjan na swoich tyłach, ale i sami ruszali za rosyjskie linie. Kilkuosobowy patrol ułański wziął nawet do niewoli sztab rosyjskiego pułku piechoty, którego dowódca aż rozpłakał się ze wstydu.

W czwartek 24 grudnia kapelan legionistów o. Kosma Lenczowski zapisał w dzienniku: "Dzień Wigilii. Nie zanosi się na uroczystość, bo bitwa nieustanna, znoszą dużo rannych. Padają gęsto pociski, rozbili nam kuchnię i aptekę".

Faktycznie, rosyjski napór przybrał na sile. Nocą carscy żołnierze podeszli na kilkadziesiąt metrów pod polskie pozycje. Rankiem rozpoczęli ostrzał z karabinów, a potem w parunastu atakach próbowali przełamać polską obronę.

Legioniści wytrzymali napór, celniej strzelali, zmuszając przeciwnika do wycofania się. Choć brakowało im amunicji i jedzenia, nie ustępowali. "Żywność zastąpić nam w tym boju musiała twarda chęć zwycięstwa" wspominał ppłk Sosnkowski, zaś braki amunicji łatano wykorzystując zdobyczne rosyjskie karabiny i pociski do nich. Niestety, ubywało też ludzi z szeregów - rannych odnoszono na tyły, a poległych chowano w płytkich dołach.

Całością obrony dowodził z niewzruszonym spokojem i fajką w zębach ppłk Kazimierz Sosnkowski. Spokoju nie zburzył mu nawet pożar budynku "sztabowego", spowodowany ostrzałem rosyjskich dział.

Niedużo jednak brakowało, a bitwa zakończyłaby się polską porażką. W Wigilię dowództwo austriackie nakazało legionistom wycofać się. Godzinę później okazało się, że rozkaz był pomyłką i Polacy musieli zdobywać swoje pozycje raz jeszcze. Dali radę.

W pierwszy dzień Bożego Narodzenia Rosjanie kontynuowali szturmy. Koło Gromnika przełamali austriacką obronę i zaczęli okrążać polskie pozycje. W tej sytuacji kolejny rozkaz wycofania się nie był pomyłką. O godz. 13 Kazimierz Sosnkowski nakazał odwrót.

Drugi dzień świąt legioniści spędzili w spokoju, podobnie jak sylwestra, Nowy Rok i styczeń, gdy dowództwo wysłało ich na odpoczynek w Kętach. Front w Galicji ustabilizował się na parę miesięcy.

"Wojenna postawa wasza wskrzesza dawne tradycje oręża polskiego" - podsumował walki pod ppłk Sosnkowski w rozkazie Komendy Brygady do legionistów, dodając jak boleśnie przekonały się wojska rosyjskie "co znaczy łamać polskie fronty". Legioniści za obronę linii frontu, odparcie 16 rosyjskich ataków, wzięcie 600 jeńców i zabicie lub zranienie około 4 tys. żołnierzy carskich dostali kilkadziesiąt odznaczeń.

Wojenka, sroga pani
Koszty odznaczeń były wysokie. Bitwa pod Łowczówkiem była najkrwawszym dotychczas starciem legionistów. Straty sięgnęły 10 proc. stanów początkowych - zginęło 128 legionistów, w tym 38 oficerów, którzy osobiście dawali przykłady męstwa, a 342 żołnierzy Legionów odniosło rany.

"Wojenka, sroga pani" - wspominał po latach grudzień 1914 r. gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski, kawalerzysta w oddziale legionowej jazdy - "obdarowała nas na Świętego Mikołaja krwawą łaźnią pod Marcinkowicami [pod Nowym Sączem - dopisek MD], a na gwiazdę uraczyła nas hojnie morderczym bojem pod Łowczówkiem". Przed legionistami była jeszcze długa droga do Niepodległej, a wielu z nich miało zapłacić własnym życiem, aby udało się wskrzesić Polskę.

Ppłk Kazimierz Sosnkowski
W czasie I wojny światowej służył w Legionach Polskich, początkowo jako zastępca dowódcy 1. Pułku Piechoty (Józefa Piłsudskiego), potem I Brygady. Jednocześnie pełnił funkcję szefa sztabu. Odznaczył się w szeregu walk. Kilkakrotnie z powodzeniem zastępował w dowodzeniu brygadą nieobecnego Piłsudskiego, między innymi w bitwie pod Łowczówkiem.

W II RP pełnił wiele funkcji ministerialnych. Po śmierci Piłsudskiego odsunięty na boczny tor. Walczył w kampanii wrześniowej. W lipcu 1943 r. po tragicznej śmierci gen. Władysława Sikorskiego w katastrofie lotniczej, został mianowany Naczelnym Wodzem.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska