Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kibic Sandecji podał szpital do sądu, bo... dwa lata nosił kulę w udzie

Paweł Szeliga
Kibice po południu świętowali awans swojej drużyny w parku Strzeleckim. Wieczorem doszło do zajść, które stłumiła policja
Kibice po południu świętowali awans swojej drużyny w parku Strzeleckim. Wieczorem doszło do zajść, które stłumiła policja Jerzy Cebula
26-latek został postrzelony przez policję gumową kulą. Chodził z nią dwa lata. Lekarz opatrzył pacjenta i nie dostrzegł pocisku. Ranny domaga się 30 tys. zł zadośćuczynienia.

Sądeczanin Paweł G. przez dwa lata odczuwał skutki postrzału policyjną gumową kulą. Ranę odniósł 10 czerwca 2009 r. podczas zamieszek towarzyszących świętowaniu awansu klubu MKS Sandecja do pierwszej ligi. Doszło wówczas do starć policji z kibicami.

Paweł G. został postrzelony w prawe udo. Rana krwawiła, więc pojechał do szpitala. W SOR pomocy udzielił mu dyżurujący tam lekarz Marcin Cz. Ranę oczyścił, ale pocisku nie znalazł. Nie zauważył go też na zdjęciu rentgenowskim. Zalecił, by pacjent przyszedł do kontroli następnego dnia.

Ranny trafił do aresztu
Paweł G. zjawił się w szpitalu w towarzystwie policjantów, którzy pojechali po niego rankiem po uzyskaniu informacji, że SOR przyjmował chorego z raną postrzałową. Wkrótce potem został aresztowany na trzy miesiące. - W areszcie noga bez przerwy mnie bolała, rana nie chciała się goić - opowiada Paweł G. W 2010 r. sądecki sąd skazał mężczyznę na półtora roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata, bo Paweł G. brał udział w zamieszkach. On sam do dziś stanowczo temu zaprzecza. Po wyroku w zawieszeniu skończył AWF, choć nie było to łatwe. Ból w nodze utrudniał studentowi wykonywanie ćwiczeń. Nie był w pełni sprawny i wyraźnie odstawał od kolegów.

- Myślałem, że kula uszkodziła mięsień, zrobił się zrost i dlatego udo wciąż mnie boli - wspomina Paweł G. Ponownie zjawił się w szpitalu, gdy w sierpniu 2011 r. doznał paraliżu prawej stopy. Na zdjęciu RTG wyraźnie było widać, że w nodze tkwi pocisk o średnicy 16 mm i długości 36 mm. Gdy go usunięto, stan chorego się poprawił i odzyskał on dawną sprawność.

Lekarz popełnił błąd
Paweł G. wytoczył szpitalowi proces, domagał się 30 tys. zł zadośćuczynienia za dwa lata przeżyte w ciągłym bólu. Biegli nie mieli wątpliwości, że lekarz, który opatrywał rannego, popełnił ewidentne błędy diagnostyczne. Widząc ranę wlotową, bez otworu, którym kula mogła wylecieć z ciała, winien był dokładniej poszukać pocisku. - Nie wiemy, czy kula była widoczna na pierwszym zdjęciu rentgenowskim, bo ono zaginęło po przekazaniu dokumentacji medycznej do Zakładu Karnego w Nowym Sączu - mówi pełnomocnik Pawła G., mec. Jarosław Ruchałowski.

W maju 2014 r. Sąd Rejonowy w Nowym Sączu uznał winę lekarza, ale sprawę warunkowo umorzył. Marcin Cz. przyznał się do winy, wobec oczywistego niedopatrzenia medycznego, które wykazali mu biegli. Zapłacił 800 zł na cel społeczny, poniósł też koszty postępowania sądowego, oszacowane na 1500 zł. Proces cywilny, w którym Paweł G. domaga się zadośćuczynienia od sądeckiego szpitala, rozpoczął się wczoraj w Sądzie Rejonowym w Nowym Sączu.

Pełnomocnik lecznicy wniósł o oddalenie pozwu. Uzasadniał, że nie ma pewności, że Paweł G. faktycznie odczuwał dolegliwości przez dwa lata. Paraliż stopy tłumaczył przeciążeniem ciężką pracą fizyczną, którą mężczyzna wykonuje od czasu zakończenia studiów. Sąd nie przyjął tych argumentów i proces ruszył.

- Do czasu jego zakończenia nie będziemy komentować sprawy - zastrzega Agnieszka Zelek, rzeczniczka sądeckiego szpitala.

Ile kosztuje ból?
Paweł G. domaga się stosunkowo niewielkiej kwoty 30 tys. zł, ponieważ w podobnych sprawach trudno jest oszacować faktyczne szkody, jakie poniósł poszkodowany. Roszczenia kieruje wobec szpitala, ponieważ to placówka publiczna odpowiada za błędy swoich pracowników.

Dodajmy, że Paweł G. nie jest jedyną osobą poszkodowaną w starciu z policjantami, podczas zamieszek przed parkiem Strzeleckim. Gumowa kula wybiła prawe oko i strzaskała oczodół 23-letniemu Michałowi Groniowi, który przyglądał się zajściom. Mężczyzna domagał się od policji i MKS Sandecja zadośćuczynienia w wysokości 518 tys. zł oraz dożywotniej renty - 1500 zł miesięcznie. Ostatecznie sąd renty mu nie przyznał, ale nakazał skarbowi państwa zapłatę 120 tys. zł. Zwolnił z odpowiedzialności klub sportowy, dowodząc, że organizacja imprezy nie budziła zastrzeżeń, a do zajść doszło poza terenem, na którym się odbywała. Policja odwołała się od wyroku do Sądu Najwyższego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska