Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Cygan: Pomysł na piosenkę rodzi się na czerwonym świetle

Karolina Gawlik
Jacek Cygan: Często pytają mnie o przepis na hit. Czegoś takiego nie ma. Całym sensem pisania piosenek jest tajemnica.
Jacek Cygan: Często pytają mnie o przepis na hit. Czegoś takiego nie ma. Całym sensem pisania piosenek jest tajemnica. fot. Anna Kaczmarz
Gdy w radiu słyszę dziś trzy wokalistki, to żadnej potem nie pamiętam. Wszystkie brzmią tak samo, podobnie jak teksty, które śpiewają - mówi poeta i najlepszy polski autor piosenek w rozmowie z Karoliną Gawlik.

Kiedy mówiłam znajomym, że idę robić wywiad z Panem, to słyszałam: "Moja mama go uwielbia!"…
Do wzbudzania sympatii wśród pań jestem szczególnie predysponowany. Pamiętam, jak kiedyś podpisywaliśmy płytę z Rysiem Rynkowskim i w kolejce zobaczyliśmy piękną, młodą dziewczynę. Podeszła do stołu, Ryszard wciągnął brzuch, wyjął flamaster, szarmancko pyta o imię. A ona na to: moja babcia pana uwielbia!

Od zawsze chciał Pan pisać teksty?
Ani w szkole podstawowej, ani w liceum, ani nawet na pierwszych latach studiów nic nie napisałem. Myślałem, że nie umiem. Gdy na różnych festiwalach spotykałem mistrzów tego fachu, chciałem pisać tak jak oni. Przybora, Kofta, Młynarski... Miałem naprawdę dobre wzorce.

Polski to dobry język dla pisania piosenek?
Nic nie zastąpi emocji w polskim języku. Nasze piosenki mają niesamowitą siłę.

Dlaczego?
Mamy wspaniałą tradycję, więc i genialne teksty. Naszej młodzieży nikt nie oszuka, że dany tekst jest dobry. Oni sami to wiedzą, bo na tym wyrośli. Dlatego w Polsce warto pisać dobre piosenki. Gdy ktoś mówi, że trzeba zmienić tekst, bo jest za trudny i ludzie tego nie łykną, to odpowiadam: nie znasz ludzi. Miałem wiele takich sporów. Ludzie w Polsce są bardzo świadomi.

Pisze Pan piosenki zgodnie z aktualną modą?
A właściwie jaka teraz jest moda? Ostatnio zadzwonił do mnie Grzegorz Markowski z Perfectu, żebym napisał tekst na pierwszą od ośmiu lat płytę. Nie wiedziałem, o czym ma być. W końcu napisałem utwór "Wszystko ma swój czas".

Czyli piosenkę o śmierci.
Liczyłem się z tym, że może wyrzucić ten tekst do kosza. Ale fenomenalnie ją nagrał. Jego córka Patrycja napisała mi wiadomość, że poryczała się w pociągu słuchając singla. Czy to było pisanie o czymś modnym? Nie myślę w tych kategoriach. Grunt, żeby wokalista był prawdziwy.

***
A gdy przyjdzie mój czas
Gdy pokryje mnie rdza
Usiądź przy mnie tuż-tuż
Bym mógł z tobą być sam

Usiądź blisko o dłoń
Narwij słów jak żonkili
I opowiedz nasz film
Bym go przeżyć mógł znów

Mów o drodze we mgle
Kiedy wciągał mnie piach
Gdy nie miałem już sił
By się odbić od dna

Mów o chwili sprzed lat
Gdy podałaś mi rękę
I podniosłem swój cień
By przy twoim mógł stać

Wszystko ma swój czas
I przychodzi kres na kres
Gdybym kiedyś odszedł stąd
Nie obrażaj się na śmierć

***

Ponoć napisał Pan piosenkę nawet przez telefon.
Kiedy Majka Jeżowska mieszkała w Chicago, organizowała koncert charytatywny dla polskich dzieci. Potrzebowała piosenkę na finał. To były lata 90. Puściła mi muzykę przez telefon, a ja nagrałem ją walkmanem. Kilka dni później napisałem "Wszystkie dzieci nasze są".

Najczęściej pisze Pan do muzyki, ale zdarza się, że jest na odwrót. Trzeba mieć wtedy zaufanie do kompozytora?
Bez tej chemii nie ma sukcesu. Nieraz bardzo się staram, żeby coś było dobre, ale czuję, że się nie rozumiemy z kompozytorem. To sytuacja patowa, bo gdy kompozytor zepsuje tekst, to nie mogę na niego wpływać albo mu go zabrać.

Taka chemia jest między Panem a Anną Dymną? Napisał Pan dla niej dwie piosenki.
Tak, pierwszą gdy Ewa Błaszczyk otwierała klinikę ,,Budzik" i Ania chciała jej zrobić prezent. Muzykę skomponował Grzesiu Turnau, gdy jeszcze nie wiedziałem, że dostał mój tekst. Druga, "Zaczarowana piosenka" powstała na jubileusz fundacji Dymnej. Z radością patrzyłem jak wszyscy ją śpiewali na Rynku. To wspaniałe, gdy nie trzeba sobie niczego mówić, bo wiadomo bez słów, jakie tekst ma nieść emocje. I po co jest.

Zatytułował Pan swoją książkę: "Życie jest piosenką". Ale jaką?
Każdą. W zależności od naszych losów może być piosenką kabaretową, czasami jest gorzka, a innym razem to wspaniały przebój, który dodaje nam skrzydeł.

Pana piosenka musi mieć wesołą melodię, bo Pan się zawsze uśmiecha...
Życie przynosi nam wystarczająco dużo problemów. Jak z kimś rozmawiam, to nie chcę być jeszcze jednym, dodatkowym problemem. Dlatego się uśmiecham.

Czasem wie Pan już w studio, że piosenka będzie hitem?
Nigdy się tego nie wie. Często pytają mnie o przepis na hit. Czegoś takiego nie ma, inaczej ta robota nie miałaby sensu. Całym sensem pisania piosenek jest ta tajemnica.

Część młodego pokolenia pokochała Pana jako jurora w programie ,,Idol". Gdyby Pan dziś dostał propozycję udziału w talent-show zgodziłby się Pan?
Nie zgodziłbym się. W mojej świadomości "Idol" pozostaje programem prawdziwym. Nie było nacisków telewizji na jury, żeby sztucznie budować emocje. Teraz w tych programach znęcają się nad bezbronnymi. Przeciąga się złe emocje, żeby ktoś zaczął płakać. Ja takim językiem nie umiem mówić.

Czy dziś powstają teksty, które będą ponadczasowe?
Na pewno, choć ubolewam nad tym, że gdy w radiu słyszę dziś trzy wokalistki, to żadnej potem nie pamiętam. Wszystkie brzmią tak samo, podobnie jak teksty, które śpiewają. To nieprawda, że liczy się tylko to, co się dobrze sprzedaje. Nie możemy dać się zwariować. Największym kapitałem polskiej piosenki jest publiczność przyzwyczajona do dobrych tekstów. Ja w nią wierzę.

Jaką rolę dla autora tekstów odgrywa alkohol?
Alkohol pomaga poznać drugą osobę, a dzięki temu mogę napisać tekst jej językiem. Artysta musi potem wyjść na scenę i przekonać publiczność, że przekaz wychodzi od niego.

Jakiś przykład?
Kiedyś Ryszard Rynkowski przyniósł mi kilka piosenek. Jedna z nich stała się potem znana jako "Wypijmy za błędy". Przez trzy miesiące nie mogłem tego napisać! Bo jak przedstawić artystę, którego wszyscy pamiętają jako faceta w białym garniturze od "Bananowego Songu". Nie ukrywam, że musieliśmy z Rysiem porozmawiać parę razy nocną porą i to nie przy herbacie. Sprawy poruszane przy wódce wychodzą w tekście.

Jakie to uczucie słyszeć swoje piosenki?
To bardzo miłe, że ludzie nimi wciąż żyją. Gdy słyszę swoją piosenkę w radiu, to czuję jakby ktoś puścił ją specjalnie dla mnie. Czasem chwalę początek jakiejś piosenki, a potem okazuje się, że ja ją napisałem...

Kiedy rodzą się najlepsze pomysły?
Piosenki mogą powstawać w różny sposób. Uwielbiam na przykład ten moment, w którym dwa tygodnie nie mogę wymyślić tekstu, a pomysł rodzi mi się w aucie na czerwonym świetle. Zdążę zapisać jedną linijkę, a z tyłu już na mnie trąbią. Wtedy muszę liczyć na kolejne czerwone światła, żeby nie zapomnieć tekstu.

Bezsenne noce to niedola autora tekstu?
Prawdziwa niedola to pokazać potem komuś tekst. Ten moment, kiedy artysta bierze kartkę i śpiewa sobie linijki w głowie, jest straszny! Wyobrażenie o tym, jaki jestem genialny w każdej chwili może upaść.

Podobno gratulowali Panu tekstu, którego Pan nie napisał?
Zdarzają się zabawne pomyłki. W rocznicę śmierci Agnieszki Osieckiej pani w telewizji powiedziała: Teraz jedna z najpiękniejszych piosenek Agnieszki Osieckiej, "Łatwopalni". To moja piosenka napisana dla Maryli Rodowicz.

Czego może chcieć od życia taki gość jak Pan?
Ludzi. Bo najpiękniejszą rzeczą w życiu są spotkania z przyjaciółmi, przy winie i muzyce, odkrywanie siebie. Ludzie to osobna muzyka. Pisząc swoją książkę myślałem, że ujawniam kawałek mojego życia. Jak ją wydałem, telefon się rozdzwonił. Okazało się, że to też kawałki życia innych. Jestem szczęśliwy, że możemy się razem spotkać nad tym, co daje nam piosenka. A daje wiele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska