Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Po remoncie kamienicy nagle objawili się spadkobiercy

Marta Paluch
Barbara Zarzycka-Rzeźnik, kurator spadku dawnych właścicieli kamienicy - Regenstreifów, mówi: - Chcielibyśmy oddać ten budynek spadkobiercom, ale prawdziwym. Teraz zaś obawiamy się oszustwa.
Barbara Zarzycka-Rzeźnik, kurator spadku dawnych właścicieli kamienicy - Regenstreifów, mówi: - Chcielibyśmy oddać ten budynek spadkobiercom, ale prawdziwym. Teraz zaś obawiamy się oszustwa. fot. Anna Kaczmarz
Budynek przy ulicy Biskupiej 2 - niegdyś ruina, obecnie wart jest kilkanaście milionów złotych. Po remoncie, do sądu zgłosił się tajemniczy spadkobierca z Rumunii. Mieszkańcy się obawiają.

Kiedy po odnowieniu zabytkowej kamienicy przy ul. Biskupiej 2 nagle pojawili się roszczący sobie do niej prawa spadkobiercy, mieszkańcy zaczęli się obawiać, że - podobnie jak było w przypadku wielu innych pożydowskich budynków w Krakowie - padną ofiarą oszustów.

Ostatnimi przedwojennymi właścicielami kamienicy byli Dora i Bruno Regenstreifowie, żydowskie małżeństwo, które jeszcze w czasie wojny uciekło do Rumunii. To właśnie stamtąd pochodzi człowiek, który podaje się za spadkobiercę rodziny. Historia jest skomplikowana, w grę wchodzą dokumenty z Polski, Rumunii oraz rozgałęzione drzewa genealogiczne, dodatkowo poplątane podczas II wojny.

Wojenna zawierucha
Kamienicę, zwaną Jasnym Domem, wybudował dla siebie w 1909 roku słynny architekt, Jan Zawiejski (twórca m.in. Teatru im. J. Słowackiego). W 1933 r. została sprzedana małżeństwu Regenstreifów. Po ich ucieczce do Rumunii była siedzibą gestapo, a po wojnie - milicji. Gdy siedzibę MO przeniesiono na ulicę Siemiradzkiego, budynek oddano na mieszkania dla milicjantów i ich rodzin. Ich potomkowie żyją tu do dziś.

Za czasów PRL kamienica nie była remontowana. - Mieszkam tu 40 lat i przez ten czas klatki schodowej nawet nikt nie pomalował - mówi Jacek Isbrandt.

Budynek był w fatalnym stanie, co widać na zdjęciach z początku XXI w. Pierwsze malowanie, za pieniądze z czynszów lokatorów, miało miejsce w 2005 r. Chcąc uzyskać od Zarządu Budynków Komunalnych pieniądze na gruntowny remont, ustalili sądownie, że jedna z lokatorek, Barbara Zarzycka-Rzeźnik, będzie kuratorem majątku (kamienicy) po Regenstreifach, dopóki nie znajdą się spadkobiercy.

Pod jej rządami posesja przeszła metamorfozę. - Kobieta starała się jak mogła - chwali Maria Szwed, która mieszka tu od ponad 60 lat. Zostały wymienione instalacje gazowe, elektryczne, wyremontowana klatka, przeciekający dach, w uzgodnieniu z konserwatorem zabytków. Remont pochłonął około milion zł.

Jednocześnie pani kurator i sąd poszukiwali spadkobierców. Ona znalazła m.in. akty zgonu z Bukaresztu (Bruno Regenstreif zmarł w 1944, Dora w 1964 roku). Nigdzie nie było wzmianki o dzieciach. Podobnie w żadnym z dokumentów, choć kurator szukała ich m.in. przez rumuńską i ukraińską ambasadę oraz tamtejsze archiwa, nie znaleziono informacji o krewnych, którzy mogliby dziedziczyć (Otto Luttinger, brat Dory, dawno już nie żył i również nie miał dzieci).

Zaczęło się po remoncie
Kiedy kamienica była już wyremontowana i ruszyła sądowa sprawa o przejęcie jej na rzecz Skarbu Państwa, zaczęły się komplikacje.

W 2013 r. w sądzie pojawił się wniosek Silvestru Luttingera, Rumuna podającego się za bratanka Dory Regenstreif.
Krakowski sąd dopuścił go do sprawy o stwierdzenie nabycia spadku (jest stroną, obok Skarbu Państwa). To wzbudziło obawy mieszkańców i kuratora.

- On nigdy nie stawił się w sądzie, a wszystkie dokumenty mające wskazywać na jego prawa do spadku to kserokopie, i to budzące sporo wątpliwości - mówi Barbara Zarzycka. Wylicza m.in., że na jego akcie chrztu widać, że podłożono tam inną kartkę (z pieczątką), akt ślubu jego rodziców (Alberta Luttingera i Apolonii Krzyżowaty) jest też wątpliwy, bo w 1942 r. w Rumunii zakazane było małżeństwo między żydem a katoliczką (tego wyznania była Apolonia). Pani kurator dodaje, że kserokopie nie były potwierdzone przez ambasadę lub konsulat Polski w Rumunii, choć powinny. - Ponadto, przy składaniu wniosku do sądu, pełnomocnik Silvestru Luttingera nie znał nawet numeru jego dokumentu tożsamości - argumentuje kuratorka.

- Ani sąd, ani ja przez kilka lat nie znaleźliśmy spadkobierców. Dlatego teraz, gdy krewny rodziny pojawił się w takich okolicznościach, obawiam się oszustwa - dodaje Zarzycka.

Działa na niekorzyść?
Sądowi wystarczyły notarialnie poświadczone kopie dokumentów.

Mecenas Anna Niżankowska i Sergiusz Szuster, reprezentanci Silvestru Luttingera, podkreślają, że doszukiwanie się oszustwa w działaniu ich klienta to pomyłka.

- On stawi się w sądzie, jeśli zostanie wezwany. Dotychczas tego nie zrobił ze względu na wiek, ma ponad 70 lat - tłumaczą. - Wtedy jest gotów przedłożyć oryginały dokumentów.

Na zarzut dotyczący tego, że widać podłożoną kartkę na świadectwie chrztu ich klienta, odpowiadają: - Można odnieść takie wrażenie. Ale gdy sąd zobaczy oryginał, wszystko się wyjaśni - mówi mec. Niżankowska. Dodaje, że w aktach sprawy są inne dokumenty, niebudzące wątpliwości co do pochodzenia Silvestru Luttingera, m.in. drugi odpis aktu urodzenia.

Ich zdaniem, kurator działa na niekorzyść spadkobierców. - Robiła wszystko, żeby ich nie znaleźć - oceniają. Ich zdaniem, jako mieszkance kamienicy byłoby jej na rękę nie znalezienie spadkobierców. Zarzucają też złą wolę, bo odmawiała dostępu do informacji ze sprawozdania z działalności za 2013 r.

- Odmawiałam, bo Silvestro Luttinger nie wykazał, że jest spadkobiercą. Wszyscy mamy świadomość, że takowy może się pojawić. Ale dla nas jest ważne, aby był prawdziwy - odpiera Zarzycka. Jak kancelaria go znalazła? Mecenasi opowiadają, że o Silvestru Luttingerze dowiedzieli się w 2013 r., gdy zwróciła się do nich austriacka kancelaria, specjalizująca się m.in. w poszukiwaniu spadkobierców. Jej nazwy nie podają. Jak podkreślają, nie są do tego upoważnieni.

- Gdy zajęliśmy się tą sprawą, dotarliśmy do kolejnych spadkobierców, m.in. brata Dory, Otto Luttingera. Dziedziczy po nim organizacja KKL - Żydowski Fundusz Narodowy - wyjaśnia Niżankowska. I dodaje, że sprawa się jeszcze rozwinie, niedawno znaleźli się bowiem nowi spadkobiercy - po siostrze Bruna...

Pożydowskie kamienice
Kraków po 1989 r. był sceną wielu batalii sądowych o pożydowskie kamienice. Sprawy były zawiłe, bo wiele dokumentów zaginęło, a po dawnych właścicielach ślad zaginął. Jak podawała "Gazeta Wyborcza", w 2012 r. na polecenie prokuratury generalnej krakowscy prokuratorzy apelacyjni wzięli pod lupę ok. 40 śledztw, w których podejrzewano nielegalne przejęcia kamienic w mieście.

Obecnie jedna z najgłośniejszych spraw dotyczy mecenasa Adama W., oskarżonego przez prokuraturę o próbę wyłudzenia pożydowskiej kamienicy przy ulicy Dietla 101. Według śledczych, namówił ukraińskiego urzędnika do sfałszowania m.in. aktu zgonu byłych właścicieli.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska