Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasia Stankiewicz. Najpierw był Orła cień

Rozmawiał Paweł Gzyl
Katarzyna Stankiewicz to wokalistka alternatywna, autorka tekstów, była wokalistka Varius Manx. Nad ostatnim projektem -  albumem pt. Lucy and the Loop - Stankiewicz pracowała cztery lata, między innymi na Islandii, gdzie powstał też teledysk do pierwszego utworu z płyty
Katarzyna Stankiewicz to wokalistka alternatywna, autorka tekstów, była wokalistka Varius Manx. Nad ostatnim projektem - albumem pt. Lucy and the Loop - Stankiewicz pracowała cztery lata, między innymi na Islandii, gdzie powstał też teledysk do pierwszego utworu z płyty DOMINIK TARABANSKI BIELSKA
Dziś trudno rozpoznać w Kasi Stankiewicz tę samą nastolatkę, która śpiewała niegdyś "Orła cień" z grupą Varius Manx. Trudne i radosne doświadczenia solowej kariery sprawiły, że wyrosła z niej ambitna i konsekwentna artystka. Rozmawia z nią Paweł Gzyl.

Pojawiasz się z nową płytą po ośmiu latach przerwy. Czujesz się znowu jak debiutantka?
Nie. Jestem długo na muzycznym rynku, od dawna tworzę piosenki. Z drugiej strony jednak czuję wielką świeżość, jaką mają debiutanci. I radość z tego, co robię.

Są takie rzeczy w Twojej artystycznej przeszłości, od których chciałabyś się odciąć?

Nie ma. Odcinanie się od przeszłości, to odcinanie się od samej siebie. A to przecież niemożliwe. Nie da się amputować części siebie. Jestem dumna i cieszę się ze wszystkiego, co miało miejsce w moim muzycznym życiu.

Czy doświadczenia z czasów Varius Manx przydają Ci się dzisiaj?
Absolutnie tak! Miałam niezwykłe szczęście poznać ludzi, z którymi mogłam zrobić wielki przebój. "Orła cień" ma już szesnaście lat - ale nadal funkcjonuje w świadomości ludzi, wszyscy go śpiewają. To znaczy, że ta piosenka ma moc. I mogę być z tego tylko dumna. Ten sukces dał mi możliwość spełniania moich muzycznych marzeń.

Nie od razu odnalazłaś własną drogę w muzyce.

To prawda: dopiero drugi album, "Extrapop" zaprezentował, co chcę robić w swoim muzycznym życiu. Wtedy obmyśliłam strategię postępowania. Czyli: nie chadzam na premiery spinek do włosów, nie tarzam się po czerwonych dywanach i nie śpiewam na "Dniach Papryki". Pojawiam się tylko wtedy, kiedy czuję, że zrobiłam coś, czym chciałabym się podzielić z ludźmi. I najważniejsze: staram się robić najlepszą muzykę, jaką mogę stworzyć.

Poznałaś wtedy swego muzycznego i życiowego partnera - Radka Lukę. To spotkanie też miało wpływ na ten przełom?
Tak. To jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Radek pokazał mi dużo pięknej muzyki, mnóstwo wspaniałych filmów. Poznał mnie ze swoimi przyjaciółmi, dzięki którym otworzyła mi się głowa na nowe rzeczy. Dzięki Radkowi zaczęłam odczuwać przyjemność z tworzenia muzyki. Przeżyliśmy wiele wspaniałych, muzycznych chwil. Jestem dumna, że jesteśmy nadal na tej wspólnej drodze. Uwielbiam pracować z ludźmi, którzy się rozwijają, idą do przodu. I właśnie Radek jest taką osobą. Kiedy z nim rozmawiam, zawsze nafaszeruje mnie różnymi nowinkami. Jest dla mnie nieustającą inspiracją.

- Ta wyjątkowa "chemia" między Wami polega na tym, że macie wspólne spojrzenie na świat, czy raczej przeciwnie - stoicie w opozycji do siebie?
Jesteśmy dość podobni. Podobają nam się często te same rzeczy. Właściwie rozumiemy się bez słów. Oglądając wspólnie film, wiemy, w których momentach coś nas poruszy, a w których - coś nas wkurzy. To jest naprawdę niesamowita "chemia". Moc wielkich zespołów polega na tym, że w pewnym momencie spotykają się ludzie, którzy podobnie myślą. Jasne - mogą być pewne rozbieżności, ale mają one twórczy charakter. Bo wszyscy idą razem do jednego celu bez względu na wszystko. Mnie się to przytrafiło z Luką.

Kiedyś powiedziałaś jednak, że siłę do pracy dają Ci nie sukcesy, ale porażki. Z czego to wynika?

Mnie bardzo inspiruje ta trudna droga, którą trzeba przejść, aby osiągnąć swój cel. Czasami jest na niej przyjemnie, a czasami - nieprzyjemnie. Ale bardziej mnie to kręci niż sukces sam w sobie. Bo on jest wynikiem przejścia pewnej drogi, podczas której możemy dowiedzieć się dużo o sobie i innych. To weryfikuje wiele poglądów na świat i ludzi. Dlatego to lubię.

Nigdy nie miałaś ochoty choć trochę nagiąć się do komercyjnych wymogów rynku?
Kiedy poczułam moc samodzielnej i autorskiej wypowiedzi, wszystko inne przestało być ważne. Wcześniej śpiewałam cudze piosenki, do których pisałam tylko własne teksty. Ale inne teksty pisze się mając siedemnaście lat, a inne - mając dwadzieścia czy trzydzieści. Dlatego w pewnym momencie dostrzegłam, jak oddziałują na ludzi prawda i emocje. Kiedy śpiewałam w Varius Manx, mogłam jedynie wczuwać się w muzykę. Autorska twórczość sprawiła, że wreszcie wyłożyłam całe swoje "bebechy" na zewnątrz. Zrozumiałam wtedy, że w tworzeniu można iść tylko za intuicją. Oczywiście - na to, czy ta muzyka stanie się przebojem, nie mamy już większego wpływu.

Twoje solowe dokonania nie spotkały się z tak wielkim powodzeniem jak te z Varius Manx. Było to dla Ciebie bolesne?
Na początku było trudno. Miałam osiemnaście lat, płyty Variusów sprzedawały się w ilościach kilkuset tysięcy egzemplarzy. A tu nagle nastąpił kryzys na rynku. Spadły nakłady płyt, artyści zaczęli występować za darmo, wszystko się zmieniło. Mnie, wówczas osiemnastoletniej dziewczynie, wydawało się, że ten sukces będzie trwał wiecznie. Musiałam więc walnąć o ziemię - rozejrzeć się dookoła i uświadomić sobie, że życie jest sinusoidalne, raz się jest na dole, a raz na górze. Nie jest to jednak nic złego - fajnie jest znaleźć się w tych różnych sytuacjach, bo dzięki temu można w pełni poznać siebie. To był więc trudny moment - ale bardzo inspirujący. Z tych doświadczeń powstały płyty "Extrapop" i "Mimikra", z których jestem bardzo dumna. Nie byłoby ich, gdybym płynęła na nieustającej fali sukcesu.

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że powstawanie Twojego najnowszego albumu zaczęło się od "mocnego kopa w twarz". Co to było?
To nie była jedna sytuacja. Bo najczęściej jest tak, że jak coś się w życiu wali, to z każdej strony. I tak było też w moim przypadku. Jedyne, co mogłam zrobić, to zatrzymać się, przyjrzeć tej sytuacji - i się z nią zaprzyjaźnić. A potem iść dalej.

Dlaczego zdecydowałaś się na stworzenie szerokiego projektu multimedialnego, a nie na wydanie zwykłej płyty?

Bo nie kręciło mnie już nagranie kolejnej, zwykłej płyty. Chciałam zrobić coś nie po bożemu. Mam bowiem w sobie taką przekorną chęć chodzenia pod prąd, bo jak to kiedyś pięknie powiedział Herbert, "z prądem płyną śmieci".

Punktem wyjścia były jednak piosenki?

Tak. Kiedy zaczęłam je tworzyć, nie spodziewałam się, że przerodzi się to w multidyscyplinarny projekt. Zaczęło się od idei opowieści o dojrzewaniu, przebudzeniu, odnajdywaniu własnych wartości. Kiedy stworzyłam główną bohaterkę - Lucy - stwierdziłam, że chcę ją pokazać w sposób niestereotypowy.

I udało się?
Poznałam osobę, która rzuciła swoją pracę tylko po to, aby pomóc mi w realizacji tego projektu. To mi uświadomiło, że mój pomysł ma moc. Kiedy piosenek posłuchał malarz, Alfons Siewiecki, zaproponował, że stworzy dziesięć obrazów do poszczególnych piosenek. Potem artysta z Los Angeles zasugerował, że stworzy dziesięć rzeźb. Teraz w Londynie powstaje książka, w której znajdą się nowele zainspirowane poszczególnymi utworami. Na Islandii, gdzie nagrywałam materiał, zrobiliśmy z kolei dziesięć zdjęć. Powstaną też etiudy filmowe, do zrealizowania których zaprosiłam polskich reżyserów, których filmy są dla mnie ważne. Wszystko to zostanie zamknięte wspólną wystawą pod tytułem płyty - "Lucy And The Loop".

Jesteś w stanie sfinansować to wszystko z własnej kieszeni?

Tak. Do tej pory wszystkie swoje płyty finansowałam samodzielnie.

Nie boisz się, że zbankrutujesz w razie klapy całego przedsięwzięcia?
Jestem osobą mocno stojącą na ziemi. Mam głowę w chmurach tylko wtedy, kiedy tworzę. Nie ma innej możliwości - żeby zrobić coś autorskiego, trzeba to wyprodukować samodzielnie. Żadnej wytwórni fonograficznej nie byłoby stać na taki projekt. A ja nie chcę zamykać w szufladzie swoich pomysłów. To trudne wyzwanie - ale przy ogromnym zaangażowaniu ludzi, którzy podobnie jak ja mają potężną wiarę w sukces, wszystko jest możliwe. To budujące. Dlatego nie martwi mnie, że mogę na tym nie zarobić. Ja nie robię tego dla pieniędzy. Jestem "wariatką" w tym względzie. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby wyjść na scenę i zrobić takie show, żeby ludzie wyszli oszołomieni. Kilka dni temu daliśmy pierwszy koncert i publiczność była totalnie zaskoczona. Byliśmy na scenie w szale, a widzowie wyszli zahipnotyzowani. To jest dla mnie sedno tego wszystkiego, co chcę robić.

Postanowiłaś zaprosić artystów z zagranicy do współpracy, bo czułaś, że projekt ten ma uniwersalny przekaz?

To wydarzyło się naturalnie. Dlatego płyta jest po angielsku. Moim celem jest bowiem granie koncertów nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.

Myślisz, że Tobie się uda?

Chodzi nie o to, żeby zaistnieć poza Polską, ale o to, żeby zaistnieć w ogóle. Chcę grać swoją muzykę wszędzie na świecie - i przy okazji ten świat zwiedzać.

W teledysku promującym płytę w odważny sposób bawisz się swoją cielesnością. Kasia Stankiewicz nie musi być piękna?
Lubię niedoskonałość. Boję się doskonałości, bo kryje się pod nią coś nieszczerego i niedobrego.

Zaczynałaś w "Szansie na sukces". Masz sentyment do tego typu programów?

Program "Szansa na sukces" był jedynym talent-show z ludzkim obliczem. To, co dzieje się teraz, to jest szaleństwo. Działa się na emocje młodych ludzi, umieszcza ich w nadmuchanej bańce, przez co mają poczucie, że będzie tak zawsze. Tymczasem - prędzej czy później zderzą się z rzeczywistością.

Jest miejsce na autorską twórczość, jaką proponujesz?

Zależy, co dla kogo jest sukcesem. Fajnie byłoby zrobić rzecz autorską, która świetnie by się sprzedała. Nie boję się jednak, że się nie uda. Ogromne wsparcie moich współpracowników pokazuje mi, że idę właściwą drogą. To mój sukces i moja nagroda.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska