Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Silna Weronika. Z Leonem zamiast Zbyszka i zadrą po igrzyskach [WYWIAD]

Rozmawiał Tomasz Bochenek
28-latka z Dusznik-Zdroju prezentuje Leona, który od najbliższego weekendu będzie towarzyszył jej w zawodach sezonu 2014/15
28-latka z Dusznik-Zdroju prezentuje Leona, który od najbliższego weekendu będzie towarzyszył jej w zawodach sezonu 2014/15 Archiwum zawodniczki
Rozmowa z Weroniką Nowakowską-Ziemniak, reprezentantką Polski w biathlonie

Co się stało ze Zbyszkiem? Jak skończył?
Skończył, myślę, bardzo dobrze. Z dużym sentymentem podchodziłam do Zbyszka, ale zdecydowałam się go nie zostawiać na pamiątkę. Przekazałam go bardzo młodej, perspektywicznej zawodniczce Kamili Żuk. Myślę, że kilka lat ze Zbyszkiem potrenuje.

U Pani był od nowości?
Tak. To nie był mój pierwszy karabin, ale z nim przeżyłam najwięcej, był m.in. na dwóch igrzyskach olimpijskich. Cieszę się, że dostał teraz drugie życie.

A z Panią jest już Leon.
To prawda. Został zbudowany w mojej obecności, codziennie miałam przymiarki, trwało to parę dni. Mam nadzieję, że efekt będzie pozytywny.

Leon jest technicznie perfekcyjny?
Absolutnie tak. Nie usprawiedliwiam swoich występów na strzelnicy Zbyszkiem, aczkolwiek Leon technicznie jest przygotowany lepiej.

Jak wytłumaczy Pani komuś, kto żadnej broni nigdy w rękach nie trzymał, z czym wiąże się zmiana karabinu biathlonowego?

Przede wszystkim Leon został zbudowany pod moje palce, pod rozmiar moich dłoni. Nie należę do największych biathlonistek, więc bardzo trudno jest dostać dobrą seryjną kolbę, adekwatną do moich rozmiarów, długości przedramienia, itd. Leon jest natomiast tak skonstruowany, że gdy przyjmuję np. pozycję stojącą do strzelania – która jest, nomen omen, moją słabszą pozycją – to karabin jest jakby częścią mnie. Zbyszek nie był aż tak dopasowany, w związku czym moja pozycja nie była aż tak kompaktowa, stabilna. Aczkolwiek wtedy jeszcze nie miałam pojęcia, że w ten sposób można budować kolbę. No i co? Czekam na sezon z nadzieją, że będzie działo się na strzelnicy lepiej.

W ciągu ostatnich miesięcy pojawiły się jakieś nowe rozwiązania w Pani treningu strzeleckim?
Na pewno dużo dała mi współpraca z trenerem strzelectwa Krzysztofem Rymskim. Nie była aż tak zacieśniona, jakbym chciała, mieliśmy czas tylko na konsultacje. Trener nie jeździ z nami na zgrupowania, więc między nimi starałam się do trenera podjechać, sprawdzić pewne rzeczy na laserowym systemie SCATT. Dostałam kilka bardzo, bardzo cennych uwag. Na tej bazie pracuję na treningach.

Jak ocenia Pani swoją formę na progu sezonu?
Powiem tak: badania diagnostyczne, przeprowadzone kilka razy w tym roku, dają powody do zadowolenia. Wyniki są dobre, bardzo dobre. W jakimś stopniu pozwala to optymistycznie patrzeć na zbliżający się sezon. W moim przypadku znacznie wzrósł poziom siły. Nie ukrywam, że w całych przygotowaniach bardzo mocno postawiłam na trening siłowy. Zobaczymy, co to dało, czekam na starty.

Czym były dla Pani ostatnie igrzyska? Zastrzykiem optymizmu?

Nie, nie były. Były na pewno dużym wyzwaniem, fajną przygodą. Wtedy sądziłam, że być może też jakąś metą. Może dlatego, że nie zdobyłam szczytów moich marzeń, zdecydowałam się zostać i spróbować ponownie. Aczkolwiek nie zapowiadam kontynuacji kariery do kolejnych igrzysk. Zobaczymy, jak będzie wyglądał ten i kolejny sezon, wtedy zdecyduję.

W Soczi medal uciekł z jednym niecelnym strzałem, z drugiej strony jednak pokazała tam Pani, że daje radę w rywalizacji z najlepszymi biathlonistkami.
Ja jestem zadowolona z dyspozycji biegowej, którą prezentowałam przez niemal cały ubiegły sezon. Aczkolwiek po raz kolejny nie udało mi się dokonać tego biathlonowego majstersztyku, czyli zgrać świetny bieg z perfekcyjnym strzelaniem. Zabrakło mi dziewięciu sekund do medalu olimpijskiego i chyba trochę wciąż to w sobie noszę.

Najważniejsza impreza tego sezonu – mistrzostwa świata – odbędzie się dopiero na końcu zimy. Jak sobie taki sezon poukładać?
Dla mnie to duże wyzwanie, bo zwykle w końcówce sezonu prezentowałam nieco słabszą formę biegową. Rozmawiałam niedawno z trenerem na temat przygotowań; może należy do samego ich końca bardzo mocno trenować, w troszkę słabszej formie wejść w sezon, aby szczyt formy nastąpił nieco później niż zwykle? Wszystko jednak wyjdzie w praniu. Każdy sezon jest inny, rządzi się swoimi prawami. Czasami potrzeba kilku startów, by dojść do wysokiej formy, kiedy indziej dzieje się to szybko. Być może z powodu zmian w treningu siłowym będę potrzebowała teraz więcej czasu, żeby się rozpędzić.

Myślała Pani o tym, żeby sprawdzić się w biegach narciarskich?

Przeszło mi to przez myśl, szczególnie w ubiegłym roku. Jednak sezon Pucharu Świata w biathlonie jest tak napięty, że ciężko byłoby wsadzić gdzieś jeszcze zawody biegowe. Chciałabym się sprawdzić, ale jest i druga strona medalu. Jeżeli, na przykład, wygrałabym z jakąś reprezentantką Polski w biegach narciarskich, od razu zaczęłyby się spekulacje i głosy, by kogoś odsunąć, żebym kogoś zmieniła w sztafecie. A czegoś takiego bym nie chciała. Wiem, że biegaczki pracują tak samo ciężko jak my i nie zamierzam wchodzić pomiędzy nie z buciorami. Obserwuję, jak Kaisa Maekaeraeinen (najlepsza biathlonistka Pucharu Świata w poprzednim sezonie – przyp.) ściera się w Finlandii ze środowiskiem biegów i wiem, że z tego tytułu traci sporo energii. Ja bym nie chciała czegoś takiego przeżywać, jestem na to za delikatna.

Ale Maekaerainen pokazuje, że biathlonistka może wygrywać z zawodniczkami światowej czołówki biegów narciarskich. To podnosi prestiż Pani środowiska, uświadamia, że możecie być realną konkurencją w dziedzinie, która jest tylko składową waszego sportu.
Myślę, że istnieje już tego świadomość. Z dużym powodzeniem w biegach startował Ole Einar Bjoerndalen, potem kolejni biathloniści – Kaisa, Miriam Goessner, Lars Berger (Norweg został mistrzem świata w biegach narciarskich – przyp.). Więc nie można mówić, że biathloniści – mówimy tu oczywiście o stylu dowolnym - biegają na nartach słabiej niż biegacze. Tak nie jest. Dokładnie analizuje to nasz trener Adam Kołodziejczyk i z tych analiz wynika, że my, z czterokilogramowymi karabinami na plecach, osiągamy mniej więcej takie same prędkości jak biegaczki.

Z kolei Maja Włoszczowska powiedziała niedawno: „Jestem przeciętnym strzelcem, przeciętnym narciarzem, ale mam nadzieję, że z połączenia tych dwóch umiejętności wyszłaby całkiem dobra biathlonistka”. Co Pani na to?
(śmiech) Znam Majkę, wiem, że jakby już się za to wzięła, dołożyłaby wszelkich starań, by być dobrą biathlonistką. Ale wiem też, że kocha to, co robi.

Rower, zdaje się, Pani także bardzo lubi.
Uwielbiam. Trener o tym wie i w okresie, w którym kształtujemy wytrzymałość ogólną stara się w moim planie treningowym uwzględniać jak najwięcej jazdy na rowerze. Przed dwoma laty przesiadłam się z roweru górskiego na szosowy, to lepsze rozwiązanie, jeśli chodzi zarówno o bezpieczeństwo, jak i podnoszenie parametrów wydolnościowych. Niewykluczone, że w przyszłości spróbuję swoich sił w zawodach szosowych. Były takie plany jeszcze w tym roku, ale brakło czasu. Takie starty nie mogą kolidować z przygotowaniami do biathlonowego sezonu.

Ma Pani środowisko kolarskie, w którym może się zaczepić?
Tak. Ja nie chciałabym regularnie startować, ale niewykluczone, że na jakiejś imprezie się pojawię. Jednak nie będę się do niej specjalnie przygotowywać.

To jeszcze o wybory zapytam, bo z wpisów na Facebooku wynika, że to dla Pani bardzo ważne, kto będzie rządził w Dusznikach. Sama, będąc na zgrupowaniu w Norwegii, pewnie Pani nie głosowała?

Niestety, nie udało się. Bardzo, bardzo żałuję. Ale cieszę się, że w Dusznikach osiągnęliśmy rekordową, przeszło 60-procentową frekwencję. Mimo że wielu mieszkańców zameldowanych w mieście nie mieszka w nim, bo np. pracują za granicą.

Pani radną nie chciała zostać?
Nie kandydowałam, zastanawiałam się nad tym. W przyszłości widziałabym siebie w takich działaniach lokalnych, natomiast w tej chwili, gdy zajmuję się jeszcze profesjonalnie sportem, nie mogłabym się spełniać w stu procentach jako np. radna w mieście. A jestem, „stety”, niestety taką osobą, która jeżeli już coś robi, to z pełnym zaangażowaniem i najlepiej jak potrafi. Natomiast to, że nie jestem radną nie oznacza, że nie będę działać na rzecz miasta czy regionu. Bo będę i chcę.
W styczniu w Dusznikach-Zdroju odbędą się zawody Pucharu IBU...

Tak, bardzo się cieszę, że pierwszy raz tak duża impreza będzie miała miejsce w Polsce i to w moim rodzinnym mieście.
Zamierza Pani wystartować, niezależnie do wszystkiego?

Bardzo bym chciała, aczkolwiek nie niezależnie od wszystkiego. Jeśli będę prezentowała bardzo dobrą formę i walczyła o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, to myślę, że wskazane byłoby wtedy pojechać na PŚ. Decydując się na start w Dusznikach, musiałabym zrezygnować z całych zawodów w Oberhofie, czyli z trzech biegów.

A co chciałby mieć Pani do powiedzenia po całym sezonie?
Że był najlepszym w moim życiu i spełniły się moje marzenia.

Jakie?
Pierwszym jest na pewno podium Pucharu Świata. Miejsca w czołowej dziesiątce notowałam już ileś tam razy. Również w mistrzostwach świata, ale zawsze czegoś do podium brakowało. Mam nadzieję, że w tym sezonie uda mi się to marzenie spełnić... Kibicom, którzy chcieliby się dowiedzieć, jak postrzegam to, co wydarzyło się w mojej karierze do tej pory, zapraszam na swoją nową stronę internetową: www.weronikanowakowska.pl.

Zapraszamy również na oficjalny fanpage Weroniki Nowakowskiej-Ziemniak

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska