Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzewiacy pożegnali stary stadion remisem, kibice racami

Jan Hofman
Sobota była szczególnym dniem dla tych wszystkich, którym nie są obojętne losy piłkarskiej drużyny Widzewa. Właśnie tego dnia łodzianie pierwszoligowym spotkaniem z GKS Katowice żegnali się z leciwym stadionem przy al. Piłsudskiego, na którym w różnych klasach rozgrywkowych występowali od 1949 roku.

W tym czasie kibice klubu cieszyli się z czterech tytułów mistrza Polski i siedmiu wicemistrzostw kraju. Tu oglądano też mecz elitarnej Ligi Mistrzów (Widzew jako ostatni z polskich drużyn uczestniczył w niej w 1996 roku!).
Już w przyszłym tygodniu powinna się rozpocząć rozbiórka obiektu, a następnie w tym miejscu ruszy budowa nowego stadionu Widzewa, który powinien być gotowy jesienią 2016 roku.

Owszem łódzcy piłkarze starali się, bo chcieli godnie pożegnać się z kibicami, ale Widzew to już nie ten sam klub. co przed laty, dlatego katowiczanie bez większych problemów zdołali wywalczyć remis 1:1. Tym samym łodzianie nie wygrali w tym sezonie na własnym stadionie.

Jednak pewnie dla widzewskich kibiców taki wynik był sukcesem i to wielkim, bo należy przypomnieć, że drużyna prowadzona przez trenera Rafała Pawlaka przegrała tej jesieni osiem wcześniejszych spotkań, w tym cztery z rzędu na własnym stadionie. W ogólnej mizerii ostatniej drużyny w tabeli pierwszej ligi, wywalczenie punktu to zawsze promyk nadziei na lepszą przyszłość.

Frekwencja w ostatnich czasach na łódzkim stadionie nie była wysoka (kibice są w otwartym konflikcie z właścicielem klubu – Sylwestrem Cackiem). Jednak historyczny, ostatni mecz sprawił, że fani choć na chwilę zapomnieli o waśniach i licznie stawili się na stadionie.

Na takie wydarzenie przygotowała się również łódzka policja. Już dawno nie zgromadzono takich sił wokół obiekt przy al. Piłsudskiego. Na szczęście stróże porządku byli bezrobotni, toteż przez cały mecz o ich bytności przypominał jedynie szpaler niebieskich pojazdów z włączonymi sygnałami świetlnymi i latający wokół stadionu śmigłowiec (pojawili się jedynie na stadionie po ostatnim gwizdku).

Fani nie popisali się jednak na samym obiekcie podczas pierwszoligowego spotkania. Sędzia Szrek z Kielc aż trzy razy przerywał mecz z powodu nieodpowiedzialnego zachowania sympatyków drużyny gospodarzy. Najpierw w 26 minucie jeden z kibiców wbiegł na murawę. Wykonał kilka kółek po boisku (nie niepokojony zupełnie przez ochronę), demonstrując na białej płachcie swoje niezadowolenie z działań prezesa klubu. Napis na trykocie był wymowny „Cacek żegnamy”, a opatrzony był przekreślonym zdjęciem sternika klubu.

Nim na dobre rozpoczęła się druga część meczu arbiter znów musiał przerywać spotkanie. Tym razem powodem były race rzucane na boisko przez sympatyków Widzewa. Jedna z nich trafiła w bark łódzkiego obrońcę – Rafała Augustyniaka. Grę wznowiono po kilku dwóch minutach.

Trzecia przerwa rozpoczęła się w 55 minucie i trwała około półtorej minuty. W tym czasie widoczność na boisku ograniczał dym ze środków pirotechnicznych odpalonych na trybunach.
Po ostatnim gwizdku sędziego rozpoczął się widowiskowy pokaz ogni sztucznych.

Po meczu wielu kibiców chciało zabrać na pamiątkę plastikowe siedziska. Byli mocno zdziwieni, kiedy przy wyjściowej bramie odbierano im trofeum, a niektórych legitymowano i spisywano, wszak bez zezwolenia zabierali na pamiątkę własność miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany