Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Budką Suflera gra 40 lat, ale pozostał chłopakiem z tarnowskiego dworca

Andrzej Skórka
Jestem najmłodszy w zespole, a za rok skończę 60 lat. Postanowiliśmy ukłonić się wszystkim i podziękować, póki jeszcze o własnych siłach jesteśmy w stanie wyjść na scenę - mówi Tomasz Zeliszewski, tarnowianin, od 40 lat grający w składzie Budki Suflera
Jestem najmłodszy w zespole, a za rok skończę 60 lat. Postanowiliśmy ukłonić się wszystkim i podziękować, póki jeszcze o własnych siłach jesteśmy w stanie wyjść na scenę - mówi Tomasz Zeliszewski, tarnowianin, od 40 lat grający w składzie Budki Suflera Fot. WALDEMAR WYLĘGALSKI
Jako dzieciak marzył o karierze tenisisty. Przypadkiem życie Tomasza Zeliszewskiego zmieniło się, jak za dotknięciem magicznej różdżki. A właściwie pałek perkusisty. Pisana mu była muzyka.

Gdy wysiada z pociągu na tarnowskim dworcu, serce zawsze bije mocniej. Wspomnienia z dzieciństwa wracają w jednej chwili. Patrząc na stare kąty stacji, albo w okna dawnego mieszkania. - Jestem chłopakiem z dworca - mówi. Zadziwiający splot okoliczności sprawił, że jako ledwie 20-latek został członkiem Budki Suflera. Z legendą polskiej sceny jest na dobre i na złe już cztery dekady. I towarzyszył jej będzie do końca, który nastąpi już wkrótce. Budka schodzi ze sceny.

Choć od lat związany jest z Lublinem, tarnowskiego pochodzenia wcale się nie wstydzi. To tu pierwszy raz posmakował muzyki i zakochał się w niej na zabój. Ale nie od razu tak było.

- Ojciec i matka byli kolejarzami. Mieliśmy służbowe mieszkanie w kamienicy na placu Dworcowym - wspomina Zeliszewski. O żadnym przyblokowym podwórku mowy tam nie było. Na pobliskim dworcu wiecznie panował ruch, obok była poczta no i Planty. Za podwórko dzieciakom służyły więc boiska "Tarnovii". -Tak naprawdę to było dla nas jedyne bezpieczne miejsce w okolicy - mówi Tomasz Zeliszewski.

Drobnego kilkulatka, jak większość rówieśników, ciągnęło do sportu. Po szkole tornistrami wytyczali bramki i grali "w nogę". Mały Tomek potrafił nieźle kopnąć, ale i wykonywać bramkarskie robinsonady. - Gdzie mi tam było do bramkarza ze wzrostem jak siedzący pies? - śmieje się.

Jeszcze bardziej niż futbol spodobał mu się tenis ziemny. Pierwsze kroki na korcie były obiecujące. Na tyle, że chłopak zaczął marzyć o pierwszej własnej rakiecie tenisowej. W domu się nie przelewało. Ale z pomocą przyszli znajomi. Rodzice dali stówkę, "sponsorzy" drugą.

- W tamtych czasach to była kupa pieniędzy. Ale dostałem własną rakietę, która nazywała się "Ryś". To był mój największy skarb - mówi Tomasz Zeliszewski. - Dzieciństwo spędziłem na korcie, do 14-15 roku życia tenis był ważny w moich planach na przyszłość.

Jego talent trafił na podatny grunt. "Tarnovia" liczyła się w małopolskim tenisie. Dzieciak zaczął odnosić sukcesy. Na zawodach rangi Mistrzostw Polski był rozstawiany. Poznał na zawodach o dwa lata starszego Wojciecha Fibaka. Kto wie, czy nie poszedłby w ślady tenisowych mistrzów tamtych czasów, gdyby "Tarnovia" nagle nie rozwiązała sekcji tenisowej. Z dnia na dzień. Były początki lat 70.

Załamany likwidacją sekcji Tomek ukojenie znalazł w muzyce. Służbowe mieszkanie Zeliszewskich znajdowało się dokładnie nad klubem "Kolejarz". A w nim pasjami grywali muzycy amatorskich zespołów bigbitowych. Do tych najbardziej znanych należeli "Bałtowie" Romana Stępnia. - Wszystkie ich kawałki znałem na pamięć, czy byłem w klubie, czy nie. Przez ściany w domu wszystko było doskonale słychać. Spasowała mi muzyka, a zwłaszcza perkusja. Fascynowało mnie połączenie w niej wątków fizyczności i manualności - opowiada. - Wystarczyło mi zbiec po schodach na parter i dopóki nikt mnie nie wywalił, pitoliłem na tym instrumencie.

Pierwszy w życiu własny perkusyjny zestaw zmontował sobie w domu. Rolę bębnów pełniły ustawiane obok siebie zwyczajne pufy i taborety. Miało to swoją zaletę - domownicy nie musieli znosić nazbyt głośnego hałasu.

- Do zagrania kilku podstawowych bitów, w zupełności to wystarczało - ocenia dziś muzyk. - Grać uczyłem się bez profesorów, szkół i zdobywania tajemnej wiedzy w skomplikowany sposób.

Los bardzo szybko uśmiechnął się do niego. Wtedy, gdy ówczesny perkusista "Bałtów" miał zdawać maturę. Rodzice kategorycznie stwierdzili, że powinien uczyć się, zamiast grać. W grupie powstał vacat.

- Grający w zespole powiedzieli mi wtedy: "synek chodź no tutaj, pokażemy ci co robić". Nie musieli, przecież ich kawałki znałem na pamięć. No i zagrałem. Ten jeden wieczór zmienił we mnie bardzo wiele. Skończyło się myślenie dzieciaka o tym, że zostanie strażakiem, policjantem, czy innym Jamesem Bondem. Otworzył się przede mną inny świat. Chciałem zostać muzykiem, wszystko inne przestało być ważne - wspomina Tomasz Zeliszewski.

Grywali w klubie, występowali na przeglądach, imprezach awangardowych, ale też np. na festiwalu piosenki kolejarskiej w Białymstoku. Wolny czas? Tego nie brakowało. Jak przystało na członka młodzieżowej towarzyskiej elity miasta, Tomasz był stałym bywalcem dyskotek w amfiteatrze przy Kopernika. - Nie byliśmy smutnymi młodymi ludźmi, którzy dziś siedzą godzinami pochyleni nad telefonami, a milczenie przerywają tylko po to, żeby zapytać, czy ktoś ma jakąś tam nową aplikację - mówi o tamtych czasach.

Z "Bałtów" perkusista przeszedł do formacji "Vabanque" z domu kultury Zakładów Azotowych. Z tą grupą pojechał w połowie lat 70 na Giełdę Piosenki do Lublina.

Z utworem "Święto błaznów" zdobyli tam jedną z nagród.

- Pewnie byśmy zaraz wrócili cali radośni i może lekko skacowani do Tarnowa, gdyby nie to, że jedną z nagród była profesjonalna sesja nagraniowa w studio Radia Lublin - mówi "Zelówka".

Właśnie w studiu poznał Romualda Lipko i Krzysztofa Cugowskiego, którzy przypadkiem zajrzeli na sesję. Nowa znajomość zbiegła się akurat z odejściem z Budki dotychczasowego perkusisty Zbyszka Zielińskiego. Młodemu tarnowianinowi los po raz drugi w karierze sprezentował vacat. Takiej oferty nie sposób było odrzucić. Dwa miesiące później Tomasz Zeliszewski wyjechał z Tarnowa do Lublina.

- Od razu zaczęliśmy pracować nad nowym materiałem - mówi. Zabrał ze sobą sprzęt, który skompletował jeszcze w Tarnowie pożyczając gigantyczną. Na nim nagrał "Cień wielkiej góry". To był początek drogi czterech dekad wielkich sukcesów. Krążki Budki Suflera sprzedawały się w milionowych nakładach, piosenki królowały na listach przebojów. Muzycy żyli szybko, bywało że grali 400 koncertów rocznie. Ale nie zamierzali umierać młodo. W przeciwieństwie do wielu gwiazd, ominęły ich problemy z narkotykami.

- W życiu wypaliłem może dwa skręty, ale tylko po nich się porzygałem. Co innego dobra wódka, w rozsądnych ilościach - zaznacza "Zelówka".

Skład grupy zmieniał się, początkowo rockowe brzmienie nieco złagodniało. A Tomasz Zeliszewski z perkusisty stał się także autorem teksów - m.in. "Cały mój zgiełk", "Czas czekania, czas olśnienia", czy "Bez aplauzu". Od dwudziestu lat jest także menedżerem żywej legendy polskiej muzyki.

W styczniu br. grupa poinformowała, że zamierza zakończyć działalność. Muzycy zastanawiali się nad podjęciem takiej decyzji od dawna. - Jestem najmłodszy w zespole, a za rok skończę 60 lat. Postanowiliśmy ukłonić się wszystkim i podziękować póki jeszcze o własnych siłach jesteśmy w stanie wyjść na scenę. Alternatywą była powolna agonia, która trwałaby może rok, może dwa lata - mówi Zeliszewski. Na pożegnalnej trasie Tarnowa zabraknąć nie mogło. Budka Suflera zagra w hali "Jaskółka" 7 grudnia.

- Dla mnie ten koncert będzie szczególny, bo przecież tutaj się urodziłem. Zagramy jednak bez patosu i łzawych deklaracji. Mam po prostu nadzieję, że to będzie bardzo dobry koncert - kończy członek legendarnej grupy.

**Prawybory „Gazety Krakowskiej”. Dogrywka. Głosuj w drugiej turze!

Wybieraj prezydentów, burmistrzów i wójtów.
Prawybory „GK”. Dogrywka w najpopularniejszych miastach i miejscowościach:
Kraków | Tarnów | Nowy Sącz | Piwniczna | Mogilany | Zakopane | Wolbrom**

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtube'ie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska