Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie modlitwa, lecz chęć szczera...

Przemek Franczak
Andrzej Banaś
Kraków, w oczach kardynała Stanisława Dziwisza, zdeformowały miejsca rozpusty i pijaństwa. Nie wiem jak kardynałowie zgłębiają tego rodzaju zagadnienia, czy polegają na opinii wiernych czy kontrolują na własną rękę, niemniej nareszcie znalazła się rzecz, która mnie z metropolitą krakowskim łączy.

No, łączy w pewnym sensie, niewątpliwie mamy inne motywacje. Aż tak wielkim przeciwnikiem rozpusty i pijaństwa nie jestem, nie troskam się odnową moralną Krakowa i grzesznym życiem jego mieszkańców, jeno podupadającym charakterem centrum, tą krakowską (o)chlewnią, w której częściej niż hejnał można dziś usłyszeć: "Jak Pan ze mną pójdzie, to pierwszy drink będzie za darmo".

Ciekaw jestem niezmiernie opinii władz miejskich w sprawie kardynalskich frasunków. Gdy niedawno „Newsweek” poświęcił krakowskiemu upadkowi obyczajów artykuł, na stronie internetowej miasta pojawiło się coś na kształt sprostowania, żeśmy wcale nie są taką kloaką jak nas malują, spisane rękami Filipa Szatanika z działu miejskiego pi-aru. W sprawie słów kardynała miasto milczy. Ale cóż, polemika Szatanika z Dziwiszem – to, przyznacie, brzmiałoby cokolwiek dwuznacznie.

W sumie powody trosk metropolity krakowskiego zrozumieć nietrudno. Pielgrzymom, myśleć musi kardynał, którzy zawitają do nas z okazji Światowych Dni Młodzieży, winniśmy w końcu pokazać Kraków rozmodlony i bogobojny, a nie jawiący się jako kolejny piekielny krąg (w obrębie pierwszej obwodnicy). By nie wodzić na pokuszenie tysięcy dusz – choć ja stawiam, że wiele z nich wcale nie ma zamiaru u nas umacniać swych cnót – ruszyła akcja modlitewna. Młodzież się modli, na szczęście nie pod nocnymi klubami, o Kraków wierzący i uduchowiony.

Wątpię w skuteczność tej inicjatywy, ja bym Rynek z przyległościami egzorcyzmował nie modlitwą, tylko strażnikami miejskimi i policją. Problemem nie jest w końcu istnienie klubów jako takich, problemem są skutki ich funkcjonowania dla okolicy. Innymi słowy, nadprodukcja hałaśliwego i rozpitego elementu, nie tylko pochodzenia brytyjskiego, stawiam wręcz, że głównie polskiego, do którego świat każdej nocy – jak mu się zdaje – należy. Uporczywe nękanie przez funkcjonariuszy służb porządkowych uczestników codziennych imprez w tak zwanym salonie Krakowa, bezwględne tępienie drobnych wykroczeń i przypadków zagłuszania ciszy nocnej, legitymowanie, wypisywanie mandatów, a w razie konieczności zatrzymywanie, skutecznie usunęłoby z przestrzeni wykwity ludzkiego, podlanej wódą i podsypanej metą chamstwa i beztroski. Cofając je tam, gdzie ich miejsce: za ściany knajp, za selekcjonerskie bramki i za różowe zasłonki. Tam niech bawią się do woli.

Zasada jest prosta: jeśli zapraszasz do siebie do domu gości i nie reagujesz, gdy womitują na podłogę w kuchni, możesz być pewny, że potem będzie jeszcze gorzej.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska