Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twarda walka o konie na Palenicy

Magda Hejda
Blokadę szlaku do Morskiego Oka organizatorzy zapowiadali od kilku dni. - To stan wyższej konieczności - przekonywali
Blokadę szlaku do Morskiego Oka organizatorzy zapowiadali od kilku dni. - To stan wyższej konieczności - przekonywali Magda Hejda
Policja wkroczyła do akcji dopiero, gdy góralskie wozy wjechały w protestujące osoby na drodze.

Nawet dla postronnego widza od początku było jasne, że żadna ze stron nie ustąpi: przeciwnicy transportu konnego do Morskiego Oka usiedli na drodze, a fiakrzy żądali przejazdu dla fasiągów.

Niedzielny protest został zgłoszony w gminie Bukowina Tatrzańska, blokadę fasiągów organizatorzy zapowiadali w mediach od kilku dni. Konfrontacja wisiała w powietrzu. - Chyba ja by umarł, a z tela nie pójdzie kóń, ani my, bo mu tu zostaniemy, bo to jest nasza ojcowizna - wołał fiakier Stanisław Hodorowicz.

Wozy wypełniały się turystami, górale byli coraz bardziej wkurzeni.

Do likwidacji blokady służy policja

Rzecz działa się na drodze publicznej. Edward Wlazło, komendant straży Tatrzańskiego Parku Narodowego wezwał do udrożnienia przejazdu. Powiedział, że za chwilę ruszą fasiągi, ostrzegł protestujących: - Jeśli zignorujecie polecenie, zgromadzenie zostanie rozwiązane.

Blokujący odmówili przepuszczenia wozów również sekretarzowi gminy, który zagroził rozwiązaniem zgromadzenia.

To stan wyższej konieczności - mówili. - Na drodze dochodzi do przestępstwa znęcania się nad końmi z powodu zmuszania zwierząt do pracy w dużym przeciążeniu. Przestępstwo trzeba zablokować.

Policja i wtedy nie wkroczyła do akcji, za to fasiągi ruszyły wprost na siedzących ludzi. W "oczyszczaniu" drogi pomagali wozakom kroczący z nimi ramię w ramię mężczyźni, niektórzy pod wpływem alkoholu. Policja nie interweniowała, chociaż wzywali jej pomocy zrzucani do rowu demonstranci.

Inspektorkę Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals górale powalili na ziemię i okładali pięściami. Jej kolega z Tarnowa został skopany, trafił do szpitala z połamaną twarzoczaszką. Oberwała też kobieta, która nie brała udziału w blokadzie, robiła zdjęcia - rzucono w nią metalowymi schodami od fasiąga, ma uszkodzoną kość piszczelową.
Potem górale wymierzyli sprawiedliwość dwóm przedstawicielom firmy Eco-Trip, którzy stali na uboczu, przy szlabanie obok straży parku.

- Zauważyli nas i zaczęli bić - opowiada Jarosław Rybarczyk. - Kolegę przewrócili, kopali, gdyby nie komendant Edward Wlazło, który osłonił nas własnym ciałem, doszłoby do linczu. Pobity zgłosił sprawę policji, dostarczył obdukcję lekarską. Przy szlabanie jest monitoring, prawdopodobnie kamery zarejestrowały zajście. Firma Eco-Trip na zlecenie TPN testowała w lecie meleksy. W listopadzie miał być sprawdzany 14-osobowy wózek elektryczny, ale starosta tatrzański Andrzej Gąsienica Makowski zabronił wjazdu. Jego zdaniem, meleksy mogą jeździć na cmentarzu albo polu golfowym, a do Morskiego Oka ma być transport konny.

Zwolennicy takich poglądów ponieśli niewielkie straty w przeciwieństwie do ekologów. W stosunku do jednego z mężczyzn rozpędzających blokadę użyto gazu pieprzowego.

Dlaczego policja wkroczyła tak późno?
Policjanci wkroczyli do akcji po przejeździe fasiągów przez blokadę. Dopiero wtedy stróże prawa oddzielili szpalerem strony konfliktu. W kierunku policjantów poleciały przekleństwa górali. Jeden domagał się głośno zaprowadzenia porządku. "K… wyście są od tego! Co k… stoisz jak ch…- rzucał w kierunku policjanta. - Nie podskakuj, bo będzie źle z tobą.

Na koniec okazało się, że policja nie musiała używać siły do usunięcia protestujących z drogi do Morskiego Oka. Po odmowie zrobienia przejazdu dla fasiągów (samochody i turyści cały czas byli przepuszczani), komendant policji z Bukowiny Tatrzańskiej zagroził zatrzymaniem wszystkich uczestników blokady.

Wtedy zapadła decyzja o zakończeniu akcji. A górale zablokowali tych, którzy blokadę zakończyli.
Ostatecznie protestujący, w policyjnej asyście, wśród gwizdów i okrzyków: "lesbijki i pedały", "oszuści", "wpie… im" opuścili Palenicę Białczańską.

Teraz wszystkie strony konfliktu, wraz ze starostą tatrzańskim, składają doniesienia do prokuratury. Mieszkańcowi Bukowiny Tatrzańskiej postawiono zarzut naruszenia nietykalności policjanta i pobicia uczestnika protestu.

Zmuszanie koni do wjechania w ludzi siedzących na drodze mogło skończyć się tragicznie. Na szczęście zwierzęta mimo stresu nie wpadły w panikę i nie poniosły.

Dlaczego służby porządkowe od początku nie podjęły zdecydowanych działań? Rzecznik prasowy małopolskiej policji - podinspektor Mariusz Ciarka odpowiada, że dopóki zgromadzenie odbywało się legalne, nie było podstaw prawnych do interwencji, oddzielania stron konfliktu kordonem policji, która mogłaby zostać posądzona o stronniczość.

- Dopiero po zdelegalizowaniu zgromadzenia przez przedstawiciela samorządu mogliśmy podjąć działania - mówi Ciarko. Problem w tym, że przedstawiciel gminy rozwiązał zgromadzenie, jak już fasiągi wjechały w ludzi.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska