Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mała bateria omal nie zabiła 3-latka. Lekarze szukali jej przez sześć dni

Julita Majewska
Dopiero rentgen klatki piersiowej pokazał, że chłopiec rzeczywiście połknął baterię. Ta utkwiła w sąsiedztwie aorty.
Dopiero rentgen klatki piersiowej pokazał, że chłopiec rzeczywiście połknął baterię. Ta utkwiła w sąsiedztwie aorty. fot. Archiwum
3-letni chłopczyk z Tarnowa połknął baterię przypadkiem, w trakcie zabawy. Zaczął się krztusić. Przerażona mama natychmiast ruszyła na ratunek. Piotruś trafił do tarnowskiego szpitala. Lekarze zrobili dziecku jedynie prześwietlenie jamy brzusznej. Tam "ciała obcego" nie stwierdzili. Szybko stan dziecka się pogarszał. Wymioty, bardzo wysoka temperatura. Dopiero po sześciu dniach potwierdzono, że bateria tkwi w jego ciele.

Okazało się, że jest jednak nie w brzuchu, a w przełyku. Lekarze przygotowywali matkę 3-latka, Ewę Piwowarską, na to, że dziecko może tego nie przeżyć, bo kwas z baterii w każdej chwili jest w stanie wydostać się z pojemnika. Dziecko tylko cudem przeżyło, choć ma wciąż problemy z mówieniem i niechętnie je.

Sprawę przejęła prokuratura. Jak się jednak okazuje dochodzenie utknęło w miejscu. Powołani przez śledczych biegli nie potrafią ustalić, czy lekarze faktycznie popełnili błąd. - W jednym punkcie mówią, że badania powinny być bardziej szczegółowe, a w drugim, iż nie mogą określić, czy to rzutowało na zagrożenie życia mojego synka - dziwi się mama Piotrusia. - A ci lekarze nadal diagnozują małe dzieci w szpitalu. Dla mnie to niezrozumiałe - dodaje.

Tymczasem krajowy konsultant ds. pediatrii prof. Anna Obuchowicz przyznaje, że w takim przypadku powinno się prześwietlić cały przewód pokarmowy małego dziecka. Prokuratura teraz musi wyjaśnić, dlaczego do tego nie doszło.

***

Niewielka bateryjka mogła zabić trzyletniego Piotrusia. Teoretycznie prosty medycznie przypadek, za sprawą lekarzy, zamienił się w prawdziwy horror. Chłopiec przypadkowo połknął baterię telewizyjnego pilota. Mimo to medykom nie przyszło na myśl wykonać zdjęcia rentgenowskiego klatki piersiowej. Ewa Piwowarska, mama maluszka, nigdy nie zapomni dni pełnych strachu o zdrowie syna, a potem o jego życie. - Lekarski błąd mógł się skończyć tragicznie - mówi pani Ewa. Liczy, że prokuratura postawi winnych przed sądem.

"Po wnikliwej analizie akt sprawy Okręgowy Rzecznik Izby Lekarskiej stwierdził, że czynności medyczne lekarza wobec dziecka nie stanowią znamion błędów w sztuce lekarskiej skutkujących zagrożeniem życia dziecka, niebezpieczeństwem utraty zdrowia lub uszczerbku na zdrowiu. W związku z powyższym postanowił umorzyć postępowanie" - oceniła właśnie tarnowska Izba Lekarska.
- Czyli po prostu nic się nie stało? - komentuje rozgoryczona pani Ewa.

Połknąłem metal
Do wypadku doszło w maju ubiegłego roku. Trzylatek bawił się w pokoju, a w domu trwały przygotowania do pierwszej komunii jego siostry. Wtedy Piotruś czymś się zakrztusił. Krzyczał, wymiotował. Mamie powiedział, że "połknął metal". Karetką pogotowia popędził na sygnale do szpitala św. Łukasza w Tarnowie.

Na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym trafił w ręce chirurga. Ten zlecił prześwietlenie jamy brzusznej. Konsultował się z chirurgiem dziecięcym. Na zdjęciu w brzuszku zarysów żadnego ciała obcego nie było. Przedmiot tkwił wyżej, w przełyku dziecka. Lekarze chcieli co prawda chłopca zatrzymać na obserwacji, ale rodzice na to się nie zgodzili. Bo usłyszeli, że w weekend i tak żadne badania już nie będą wykonywane.

Może nie przeżyć
Sześć dni później śmigłowiec lotniczego pogotowia zabiera Piotrusia do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Jego stan jest poważny. Z baterii lada chwila może zacząć wyciekać kwas. W dodatku metalowy krążek utkwił bardzo blisko aorty. Lekarze uprzedzają, że dziecko może nie przeżyć.

Na szczęście badanie rurką przełyku kończy się sukcesem. Bateria zostaje usunięta. Dziecko po pobycie w szpitalu trzeba jednak karmić tylko papkami. - Piotruś długo bał się jeść, do dziś ma kłopot z mówieniem, więc będziemy chodzić do logopedy. Podejrzewam, że to może być efekt tamtych wydarzeń - mówi Ewa Piwowarska.

Śledztwo utknęło
Zbulwersowana matka krótko po finale dramatycznych wydarzeń zdecydowała się złożyć w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Jej zdaniem lekarze popełnili błąd.

- Chcę, żeby przyznali się do tego i nigdy więcej już czegoś takiego nie zrobili. Niech przejdą dodatkowe szkolenia i przestaną pracować rutynowo - mówi mama Piotrusia.

Bo zanim w Krakowie jej synowi uratowano życie, trwała passa błędnych diagnoz. Dzień po wizycie w SOR chłopiec zagorączkował. Szpital telefonicznie zasugerował infekcję i wizytę u pediatry. Medyk dyżurujący w ośrodku zdrowia objawy uznał za... typowe dla przeziębienia, choć matka mówiła o połkniętej baterii. Prywatnie wykonała badanie USG brzucha syna. Bez rezultatu. Potem kolejna prywatna wizyta. Tym razem u pediatry. Lekarz słuchając relacji z ostatnich dni zdziwił się, że dziecku nie wykonano zdjęcia RTG klatki piersiowej. Kiedy matka skontaktowała się w tej sprawie ze szpitalem, nie polecono jej zgłosić się tu z dzieckiem.

W szóstym dniu chłopiec miał wysoką gorączkę, kaszlał, wymiotował. Po kolejnej wizycie w SOR wysłano go do przyszpitalnej poradni chirurgicznej. Tam następny lekarz uznać miał, że zdjęcie RTG nie będzie potrzebne. Dopiero upór matki sprawił, że chłopca wreszcie przyjęto do szpitala. I wykonano zdjęcie, które pokazało, gdzie jest bateria.

- Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Tarnowie toczy się w sprawie dwukrotnego narażenia przez lekarzy szpitala św. Łukasza 3-letniego chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez niepodjęcie właściwych działań diagnostycznych i terapeutycznych - mówi prokurator Mieczysław Dzięgiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Sprzeczna opinia
Śledczy zlecili sporządzenie opinii na temat badanego przypadku. Biegły z zakresu medycyny ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego właśnie przesłał ją do prokuratury. Ale to nie oznacza finału sprawy.

- Zdaniem prokuratury opinia ta jest w pewnych miejscach ze sobą sprzeczna - mówi prokurator Dzięgiel. - Na jej podstawie nie można stwierdzić, czy lekarze popełnili błąd.

- Przeczytałam tam, że w zasadzie dziecko powinno się kompleksowo przebadać, ale ostatecznie nic się nie stało, więc winy lekarzy nie było - komentuje Ewa Piwowarska.

Prokuratura zleciła kolejną opinię. I zawiesiła śledztwo, bo na jej opracowanie Warszawski Uniwersytet Medyczny potrzebuje czasu do połowy przyszłego roku.

Okiem redaktora. Lekarska brać, niewinna brać
W swej dziennikarskiej pracy miałem do czynienia z wieloma dziwnymi diagnozami lekarskimi, ale z tak kuriozalnym przypadkiem stykam się chyba po raz pierwszy. Mama alarmuje lekarzy, że 3-letnie dziecko mogło połknąć baterię, bo zresztą samo mówi, że wzięło metal do buzi. Bateryjki w pilocie brak, a panowie w białych kitlach spławiają ją prześwietleniem brzucha, nie dociekając prawdy. Co, dalszych badań nie dało się zrobić, bo jest weekend? Wiadomo kopyta kiedyś trzeba wyłożyć do góry. Ale że umrzeć może przez to 3-letnie dziecko, to już nie pomyśleli.

Kolejny specjalista, który później stwierdził u Piotrusia zwykłe przeziębienie, to kandydat na lekarza roku, a nawet dekady. "Ręce, które leczą" byłyby bardziej pomocne.

W końcu podejście do tematu Izby Lekarskiej, która twierdzi, iż chłopcu nic się nie stało, a lekarze robili, co było w ich mocy. W takim razie i ja zacznę jak oni w drugim akapicie: "Po wnikliwej analizie sprawy stwierdzam, że... chyba kogoś tu pogięło".
Przemysław Malisz

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska