Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygra Pani z Jackiem Majchrowskim? Postaram się - mówi Marta Patena

Wojciech Harpula
Marta Patena
Marta Patena Andrzej Banaś
Wiem, jakie są potrzeby mieszkańców Krakowa. W naszym mieście można żyć lepiej i wygodniej niż teraz - mówi Marta Patena, kandydatka Platformy Obywatelskiej na prezydenta Krakowa w rozmowie z Wojciechem Harpulą.

Urzędujący prezydent jest zdecydowanym faworytem. Sondaże wskazują, że drugi wynik uzyska kandydat PiS Marek Lasota. Pani ma ok. 10 proc. poparcia.
Oczywiście, że prezydent jest faworytem. Urzędujący prezydenci wszędzie są faworytami. Do wyborów mamy jeszcze trochę czasu. Zrobię wszystko, by przekonać do siebie mieszkańców. I uważam, że mam na to szanse.

Jak chce Pani przekonać do siebie krakowian?
Spotykać się z nimi, rozmawiać, konsekwentnie przekonywać do swojej wizji rozwoju miasta. Nie ma innej drogi.

Na razie większość krakowian nie bardzo wie, kim Pani jest.
Przede wszystkim osobą, która słucha ludzi i pomaga rozwiązywać ich bardzo konkretne problemy. Jestem radną miasta od 12 lat i proszę mi wierzyć- wiem, jak funkcjonuje samorząd i jakie są potrzeby mieszkańców Krakowa. W naszym mieście można żyć lepiej i wygodniej niż teraz. Nie szarpać się o miejsce w przedszkolu czy kawałek zieleni pod oknem. Samorząd jest od tego, żeby słuchać ludzi i zaspokajać ich potrzeby. W kampanii będę mówić, jak chcę to zrobić i które potrzeby są - moim zdaniem - priorytetowe.

Pani kontrkandydaci już prowadzą kampanię.
I często strzelają bardzo niecelnie (śmiech). Spokojnie, każda kampania ma swoją dynamikę. Przyjdzie czas i na mnie. Zapewniam.

Pani już zapowiedziała, że w kampanii nie będzie atakować Jacka Majchrowskiego. Jak można pokonać urzędującego prezydenta nie wytykając mu jego błędów?
Nie muszę atakować prezydenta, żeby pokazać różnice między nami. Między energią a stagnacją. Między otwarciem na głos mieszkańców a narzucaniem im własnej wizji. Między daniem szansy rozwoju dobrym, fachowym urzędnikom a utrwalaniem skostniałych struktur w magistracie.

Pani koledzy partyjni plotkują, że startuje Pani, by po wyborach zostać wiceprezydentem u Jacka Majchrowskiego.
Ludzie mówią różne rzeczy… To nieprawda. Jestem kandydatką na prezydenta i chcę wygrać te wybory.

Pani mówi serio?
Oczywiście. Nasze wewnętrzne sondaże wskazują, że mam najmocniejszą pozycję w grupie wyborców niezdecydowanych. A tych w Krakowie jest sporo. To dobra baza do walki o zadowalający wynik.

A jaki wynik będzie dla Pani zadowalający?
Zwycięstwo. A co najmniej wejście do drugiej tury wyborów.

O wejście do drugiej tury musi Pani stoczyć bój z Markiem Lasotą.
Prywatnie Marka Lasotę lubię. Cenię jego dorobek zawodowy. W wyborach na pewno nie pomoże mu jednak fakt, że jest mieszkańcem Olkusza. Poza tym nie zgadzam się z jego wizją prezydentury. Choćby pomysł wiceprezydenta ds. Nowej Huty. To tylko potęgowanie istniejących konfliktów. Prezydent powinien współpracować ze wszystkimi środowiskami, a nie faworyzować wybrane grupy.

Lasota nie przejmie głosów sympatyków PO?
Nie. Przecież to kandydat PiS. Podpisał deklarację programową PiS, jest otoczony politykami tej partii. Trik z eksponowaniem swojej ponadpartyjności na pewno mu nie wyjdzie.

Jeśli już mówimy o partiach. Myśli Pani, że wszyscy w PO życzą Pani sukcesu?
Nie sądzę. W każdej partii są ludzie, którym nie podobają się określone rozwiązania personalne. I to jest normalne - o ile nie będą tych rozwiązań kontestować. Ja nie jestem graczem partyjnym. Nigdy nie uczestniczyłam w układach, w całej tej brzydszej stronie polityki. Jestem samorządowcem. Więc teraz też nie zabiegam usilnie o poparcie wszystkich ważnych i mniej ważnych polityków PO. Wszyscy w partii powinni bowiem zdawać sobie sprawę, że mój wynik wyborczy będzie miarą sukcesu lub porażki całej PO w Krakowie. W prawyborach mógł wystartować każdy. Także kandydat spoza partii. Wszyscy mieli jednakowe szanse.

Wystartowała jednak Pani. Dlaczego?
Od najmłodszych lat chciałam być niezależna. Tak definiowałam i nadal definiuję swoją kobiecość. Umiałam przykręcać śruby, wiercić dziury, poszłam na studia matematyczne, które są dla ludzi rzeczowych, konkretnych, trzeźwo patrzących na rzeczywistość. Więc nic dziwnego, że dobrze się czuję w towarzystwie kobiet aktywnych społecznie i zawodowo. 1 marca odbył się Małopolski Kongres Kobiet, który skupia takie właśnie panie. Miała na nim swoje wystąpienie Zosia Oszacka, wójt Lanckorony. Zapytano ją wprost: dlaczego wygrywa kolejne wybory w gminie. Ona odpowiedziała, że traktuje Lanckoronę jak dom rodzinny, w którym każdy musi znaleźć swoje miejsce i sprawiedliwie dostać to, co mu się należy. Każdy musi czuć się zaopiekowany. To mnie zainspirowało, bo myślę podobnie. Trudno oczywiście porównywać Lanckoronę do Krakowa, ale rzecz w podejściu do istoty samorządu. Samorząd to nie jest korporacja, gdzie liczy się tylko sprawność w osiąganiu celu i zysk. Samorząd to sztuka mądrego harmonizowania interesów jak największej liczby mieszkańców. I - jak już mówiłam - odczytywania i zaspokajania ich potrzeb.

I podjęła Pani decyzję pod wpływem wystąpienia Zofii Oszackiej?
Wystartowałam, bo zostałam sprowokowana przez Gosię Jantos. Gdy w marcu okazało się, że będzie się w prawyborach ubiegać o nominację, poinformowałam władze partii, że ja też stanę do tej rywalizacji.

Dlaczego radna Jantos była takim impulsem?
Bo Małgosia ma zupełnie inne poglądy na rzeczywistość niż ja. Zwłaszcza na edukację samorządową. Zgłosiłam się do prawyborów, żeby w kampanii wewnętrznej prezentować inny punkt widzenia. Podkreślać potrzebę dyskusji.

Spodziewała się Pani, że ostatecznie będzie jedyną kandydatką w prawyborach?
Nie. Myślałam, że zgłosi się wielu kandydatów.

A dlaczego się nie zgłosili?
Mieli obawy, których ja nie mam.

Koledzy z partii mówią teraz, że jest Pani przypadkową kandydatką.
Bo teraz panom pewnie żal szansy. Jeśli jestem kandydatem z przypadku, to każdy w tym przypadku mógł wziąć udział i każdy mógł być jego efektem. Skoro bali się przegranej, to niech teraz nie zazdroszczą.

Pani się nie boi?
Wiele razy w życiu miałam sytuacje, w których powinnam się bać, a jakoś dawałam sobie radę. I to zwykle z bardzo dobrym efektem końcowym. Mam za sobą dorobek młodej, aktywnej zawodowo matki, później pedagoga i samorządowca. Wbrew pozorom to spory kapitał, który pozwala rozsądnie patrzeć na rzeczywistość. Nie uważam się za gorszą od innych polityków, którzy byli potencjalnymi kandydatami PO. Od 2009 r. organizuję konferencje "Krakowianki 50 plus", na których spotykają się kobiety po pięćdziesiątce, mogące się szczycić osiągnięciami, pozycją, dorobkiem. Te kobiety mają siłę, energię i wolę zmian. Ja również ją mam. Wierzę, że krakowianie także chcą zmian. Teraz mam za zadanie przekonać ich, że te zmiany mogą się dokonać dzięki mnie.

Czasu nie zostało wiele. Zdąży Pani?
Mam nadzieję. Pokażę krakowianom rozsądny, niepopulistyczny program zmian, które nie wprowadzą w mieście rewolucji, ale sprawią, że wszystkim będzie się w nim żyło wygodniej.

Co wiesz o Wielkich Derbach Krakowa? [POZIOM PODSTAWOWY]? WEŹ UDZIAŁ W TEŚCIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska