Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnice zjazdu w Krakowie i uczty u Wierzynka

Maria Mazurek
Uczta u Wierzynka, autor Bronisław Abramowicz (1837-1912). Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach.
Uczta u Wierzynka, autor Bronisław Abramowicz (1837-1912). Galeria Sztuki Polskiej XIX wieku w Sukiennicach. archiwum
O Krakowie sprzed 650 lat, wiszącej na włosku wojnie i wielkim zjeździe królów w 1364 roku opowiada prof. Franciszek Ziejka. W czasie jego trwania zawarto "zbiorowy układ bezpieczeństwa środkowoeuropejskiego".

Przenieśmy się w czasie do Krakowa dokładnie o 650 lat wstecz...
Kraków z 1364 roku mógłby wydać się nam dzisiaj małym, prowincjonalnym miasteczkiem. W obrębie murów obronnych mieszkało zaledwie 12 tysięcy ludzi. Razem z oczekującym na lokację Kleparzem i już samodzielnym Kazimierzem było to 18 tys. mieszkańców. A jednak Kraków był stolicą potężnego, europejskiego państwa, którego król Kazimierz Wielki pełnił rolę głównego rozjemcy w sporach między sąsiednimi państwami.

To właśnie dlatego pod Wawelem około 20 września 1364 roku rozpoczął się wielki zjazd europejskich monarchów zakończony słynna ucztą u Wierzynka?
Był to jeden z powodów. Ale nie jedyny.

Dlaczego w ogóle władcy europejscy przyjechali wtedy do Krakowa?
Przyczyny były złożone. Na czoło wybijała się sprawa polityczna: chodziło o ostateczne zakończenie konfliktu między Węgrami a Czechami, a raczej między Ludwikiem Węgierskim a cesarzem Karolem IV. Od kilku lat stosunki między tymi władcami i państwami były bardzo napięte, a wojna, w której mogło wziąć udział nawet kilkanaście księstw i państw europejskich, dosłownie "wisiała na włosku". Nie doszło do niej dzięki mediacjom wysłannika papieża Urbana V oraz dwóch "sędziów polubownych": Kazimierza Wielkiego oraz księcia świdnickiego, Bolesława II.

O co tak naprawdę poszło w tym sporze?
Wszystko zaczęło się w 1361 roku, kiedy Ludwik Węgierski wysłał do Pragi poselstwo, mające dopominać się zaprzestania rozbojów przygranicznych. W czasie biesiady, jaką na cześć gości wydał cesarz, doszło do skandalu: gospodarz publicznie wypowiedział się bardzo obraźliwie o Elżbiecie, matce króla Ludwika, a siostrze Kazimierza Wielkiego.

Ponoć nazwał ją wprost - ladacznicą?
Nie wiemy, jak dokładnie ją nazwał. Ale królowa węgierska Elżbieta, skądinąd znakomita monarchini, miała w swoim życiu także ciemne karty. Jedną z nich było zajście, jakie miało mieć miejsce bodaj jeszcze w 1330 roku, kiedy to bawiący na dworze węgierskim królewicz polski Kazimierz, jej brat, miał uwieść prześliczną córkę węgierskiego magnata, Klarę Zach. W całym tym zajściu Elżbieta odegrała podobno rolę "pośredniczki"…

Straszna zrobiła się afera z tej nieudanej biesiady w Pradze?
Okropna. Oczywiście, cesarz nie mógł stanąć - z racji swojej pozycji - do pojedynku, mimo że został wyzwany przez węgierskich posłów. Oni sami, po powrocie, zreferowali królowi Ludwikowi przebieg wydarzeń w Pradze, wskutek czego ten, upominając się o cześć swojej matki (Karol Szajnocha nazwał owe wydarzenia "wojną o cześć kobiety!), wypowiedział wojnę cesarzowi Karolowi. Obaj monarchowie rozpoczęli akcję skupiania wokół siebie sprzymierzeńców. Latem 1362 roku wydawało się, że wojna jest nieunikniona. Na szczęście do akcji wkroczył nowo wybrany - po śmierci Innocentego VI - papież Urban V, człowiek wielkiego formatu, głosiciel pokoju.

Co zrobił papież?
Wysłał natychmiast poselstwo do skłóconych władców. Z "pomocą" pospieszyła także natura - przyszła bardzo wcześnie sroga zima. Dzięki temu nie podjęto działań zbrojnych jesienią 1362. Co więcej, pozyskano czas na poprowadzenie akcji pokojowej, do której - za sprawą papieskiego posła - włączyli się wzmiankowani monarchowie: król polski Kazimierz (działał w imieniu króla Ludwika) oraz książę świdnicki Bolesław (reprezentował cesarza Karola). Dzięki ich wysiłkom zażegnano konflikt. Znaleziono rozwiązanie pokojowe, typowe dla tamtych czasów.

Zaaranżowano jakieś małżeństwo?
Właśnie. Karolowi IV zmarła właśnie trzecia żona. Był jeszcze człowiekiem młodym, liczył bowiem zaledwie 55 lat. Kazimierz Wielki, główny sojusznik swojego siostrzeńca, Ludwika, wpadł na pomysł, aby zeswatać cesarza ze swoją wnuczką, Elżbietą Pomorską, od dwóch lat, tzn. od czasu śmieci jej matki, przebywającą na jego dworze w Krakowie. Pomysł znakomity, szkoda, że dziś już nie sięgają do tego typu rozwiązań nasi europejscy politycy…

Ile miała lat księżniczka Elżbieta?
Osiemnaście. Była kobietą o wyjątkowej urodzie, ale też wyjątkowej sile fizycznej. Ponoć prostowała w ręku żelazne podkowy, zginała miecze i tasaki. To musiało robić wrażenie. Wiosną 1363 roku cesarz Karol, jak i Ludwik Węgierski, zgodzili się na zawarcie ugody pokojowej bez wszczynania wojny. Co więcej, uznali że symbolicznym aktem owej ugody może być małżeństwo cesarza z wnuczką króla Kazimierza. Tak też się stało: w maju 1363 roku w katedrze wawelskiej cesarz Karol poślubił księżniczkę Elżbietę…

Po co więc rok później znów odbył się pokojowy zjazd w Krakowie?
Dla oficjalnego zawarcia porozumienia, dziś powiedzielibyśmy - układu, między skłóconymi do niedawna stronami. Tak przynajmniej postrzegają tę sprawę historycy. Wszystko wskazuje jednak na to, że były także inne przyczyny zwołania owego zjazdu w Krakowie. Egzotyczny gość z dalekiego Cypru, król Piotr I z Lousignan, który przybył do Krakowa w towarzystwie cesarza Karola, zdecydował się na odwiedziny stolicy Królestwa Polskiego w nadziei, że znajdzie tu ochotników do przygotowywanej przez niego nowej wyprawy krzyżowej. Wiele wskazuje na to, że organizator owego zjazdu, król Kazimierz, zaprosił do siebie kilkunastu monarchów europejskich (cesarza, królów i książąt) przede wszystkim po to, aby im obwieścić, że w Krakowie powstał uniwersytet! Było to zwieńczenie kilkuletnich jego wysiłków, wydarzenie o charakterze przełomowym w dziejach tej części Europy. Nie było to wielkie zwycięstwo militarne, ale ogromny sukces cywilizacyjny: w stolicy Królestwa Polskiego powstawało z woli króla polskiego (a nie cesarza rzymskiego, jak to było w Pradze w 1348 roku) studium generale dla studentów z Polski, ale także z krajów ościennych. Król Kazimierz rozumiał wagę tej sprawy, toteż uznał, że godzi się poinformować o tym sukcesie monarchów…

Ów egzotyczny gość z Cypru, król Piotr I, podczas zjazdu w Krakowie znalazł jakichś sprzymierzeńców?
Kronikarze twierdzą, że wsparli go w swoich wystąpieniach Karol IV i Ludwik Węgierski, ale na słowach się skończyło. Wcześniej swój udział w krucjacie zapowiedział król duński, Waldemar IV, który jednak do Krakowa nie zjechał, ale on ostatecznie również nie wybrał się na wyprawę krzyżową, która zresztą okazała się wyprawą nie tyle krzyżową co łupieżczą: Piotr I z Lousignan rzeczywiście poprowadził w roku 1365 potężną krucjatę. Tyle tylko, że zamiast wyzwalania Jerozolimy on i jego "krzyżowcy" splądrowali leżącą dość daleko od Ziemi Świętej, ale za to bardzo bogatą, pozostającą w rękach Mameluków Aleksandrię, by następnie z bogatymi łupami powrócić do swoich siedzib…

Gdzie władcy obradowali?
Wszystko wskazuje na to, że w katedrze wawelskiej, którą wszak przed kilkoma miesiącami, w dniu 28 marca tr., konsekrował abp gnieźnieński, Jarosław Bogoria ze Skotnik. Po kilku dniach politycznych debat przyszedł czas na zabawę. Jan Długosz wspomina, że na dziedzińcu wawelskim zorganizowano turnieje rycerskie, że odbyło się wiele biesiad, nie brakło także innych atrakcji.

Na koniec odbyła się słynna uczta u Wierzynka.
Mikołaj Wierzynek był skarbnikiem króla, ale też zarządcą żup solnych w Wieliczce, a nadto członkiem Rady Miejskiej. Był na pewno człowiekiem bardzo bogatym. Ale do dziś nie wiadomo, czy wystawną ucztę dla kilkuset osób urządził na swój koszt (raczej wątpliwe), czy raczej na koszt Rady Miasta Krakowa (bardzo prawdopodobne). Jedno jest pewne: uczta była bardzo wystawna. Na pewno nie trwała dwadzieścia dni, jak pisze Długosz. Ale uwiecznioną została nie tylko w kronikach lecz również na słynnych obrazach, a także na kartach dzieł literackich.

Wiadomo, gdzie ta uczta się odbyła?
Na pewno w domu Mikołaja Wierzynka. Ale problem w tym, że nie wiadomo, gdzie Wierzynek mieszkał. Lokalna tradycja krakowska wiąże ową ucztę co najmniej z dwiema kamienicami stojącymi przy Rynku: z Szarą Kamienicą oraz z Kamienicą Hetmańską. Niektóre przekazy mówią także o tym, że Wierzynek mieszkał przy ul. św. Jana. A od 1947 roku kojarzy się nam Wierzynek z restauracją w Kamienicy Morsztynowskiej. Do niej także od czasu do czasu przybywają jeśli już nie monarchowie, to na pewno "inni wielcy dostojnicy tego świata"…

Co królowie jedli podczas uczty u Wierzynka?
Tego nie wiem, nie wspominają bowiem o jadłospisie uczty u Wierzynka kronikarze. Można jedynie przypuszczać, że jedzono wtedy to, co jedzono kilkadziesiąt lat później na dworze królowej Jadwigi i króla Władysława, a o czym wspominają zachowane rachunki dworu królewskiego. A zatem - różne rodzaje mięs zwierząt domowych, ryby, raki, węgorze, dziczyznę, mięso z cietrzewi, kuropatw i innych ptaków. Popijano dobrym winem węgierskim (wszak stągwie z tym winem, wciąż dopełniane, stały w Rynku w czasie całego dwutygodniowego zjazdu, o czym pisze Długosz), ale na pewno nie brakło piwa…

Dlaczego ten zjazd krakowski przeszedł do historii?
Na pewno nie z powodu uczty u Wierzynka, chociaż ona stała się swoistym symbolem zamożności mieszczan krakowskich. Osobiście sądzę, że dwie sprawy zaważyły na jego znaczeniu. Po pierwsze - zawarto w czasie jego trwania "zbiorowy układ bezpieczeństwa środkowoeuropejskiego", o czym świadczy dokument wydany przez Ludwika Węgierskiego w dniu 27 września. Po drugie - monarchowie i towarzyszący im dostojnicy dowiedzieli się o założeniu w Krakowie uniwersytetu! Ta wiadomość na pewno bardzo podniosła pozycję króla polskiego w oczach gości. Stała się też na swój sposób "zaraźliwą": wszak już w roku następnym, 1365, założył uniwersytet w Wiedniu książę Rudolf IV, jeden z gości króla Kazimierza na zjeździe krakowskim. A w trzy lata później podobną decyzję podjął król Władysław Węgierski, fundując uniwersytet w Pięciukościołach (Pécs).

Kazimierz Wielki rzeczywiście był liczącym się w Europie władcą?
Nie darmo już współcześni nazwali go "Wielkim"! Kiedy inni monarchowie byli zajęci konfliktami i wojnami, on budował w środkowej Europie potężne państwo piastowskie, miłujące pokój. Kazimierz Wielki to jeden z najbardziej zasłużonych polskich władców, twórca silnego, nowoczesnego mocarstwa. Nie ma cienia przesady w stwierdzeniu, że "zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną". Był władcą mądrym, potrafiącym otaczać się dobrymi doradcami. Szkoda, że zmarł przedwcześnie, w sześćdziesiątym roku życia. Cóż, zgubiła go jedna z pasji jego życia: namiętność do polowań (przypomnijmy: w pogoni za jeleniem złamał nogę, pojawiły się komplikacje i przyszła śmierć). Mógł jeszcze pożyć, bo to był człowiek, który naprawdę dokonał wielkich rzeczy, który rozsławił Polskę w Europie.

Prof. Franciszek Ziejka
Urodził się w 1940 r. w Radłowie koło Tarnowa). Historyk literatury polskiej, badacz świadomości zbiorowej Polaków.
Profesor nauk humanistycznych, w latach 1999-2005 rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, od 2005 r. przewodniczący Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Od 1996 roku jest członkiem Polskiej Akademii Umiejętności.

Co wiesz o Wielkich Derbach Krakowa? [POZIOM PODSTAWOWY]? WEŹ UDZIAŁ W TEŚCIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska