Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Nigdy więcej śmierci konia na trasie do Morskiego Oka". Akcja internautów już w niedzielę

Magda Hejda
Obrońcy koni nie zgadzają się, aby zwierzęta ciągnęły ciężkie zaprzęgi z turystami do Morskiego Oka
Obrońcy koni nie zgadzają się, aby zwierzęta ciągnęły ciężkie zaprzęgi z turystami do Morskiego Oka Wojciech Matusik
Nie będzie blokady drogi, tylko marsz "Spacer do Morskiego Oka" - protest ludzi, którzy żądają likwidacji transportu konnego na trasie Palenica Białczańska - Włosienica.

Czytaj też:

Tak zareagowali internauci z całej Polski na wiadomość o śmierci konia Jukona wiozącego fasiąg z turystami. Nie zrezygnowali z protestu, mimo że od wtorku na szlaku jest testowany meleks do przewozu ludzi, a dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego obiecał, że w sprawie pracujących tam koni musi być dokonana "zmiana jakościowa".

- Trzeba pilnować, żeby to nie były działania pozorowane, byle wyciszyć sprawę, dlatego pójdziemy z transparentami do Morskiego Oka. Niech wiedzą, że patrzymy na ręce - wyjaśnia Anna Plaszczyk pomysłodawczyni akcji. - To spontaniczny impuls, czytałam wpisy internautów i stwierdziłam, że samo pisanie to za mało. Skoro tylu ludzi obchodzi los tych koni, to trzeba zrobić coś więcej. Pierwszy pomysł to była blokada trasy, potem spacer-protest - dodaje. Na jej apel odpowiedziało kilka tysięcy osób, kilkaset potwierdziło osobisty udział. Są zgłoszenia z Gdańska, Szczecina, Warszawy, Łodzi, Krakowa, Poznania, Wrocławia.

Fundacja Pegasus przyłączyła się do organizacji protestu. Na swojej stronie internetowej zamieściła apel "Pokażmy, że nie ma zgody w społeczeństwie na tego typu praktyki!".

Akcję popierają: Fundacja Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt VIVA!, Fundacja Na Rzecz Ochrony Zwierząt Ius Animalia, SOS dla Zwierząt z Chorzowa, Fundacja Tara. - To pokojowy protest, będziemy rozdawać ulotki, startujemy jutro rano z Palenicy Białczańskiej między godziną 8 a 9 - zapowiada Anna Plaszczyk.

Do tej pory o los koni na drodze do Morskiego Oka upominali się przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, dyskutowali z TPN, fiakrami, wymogli badania wysiłkowe koni, potem je współfinansowali, polemizowali z ekspertyzami o rzekomym niedociążeniu koni na tej trasie, mozolnie negocjowali poprawę warunków.
Czy jutro na Palenicę przyjdzie kilkadziesiąt, kilkaset, tysiąc osób? Nie wiadomo. Wiadomo, że pojawił się kolejny partner - zwykli ludzie, którzy postanowili przyjechać na Podhale, żeby powiedzieć "dość" eksploatacji koni w Morskim Oku! Zapowiadają, że jak będzie trzeba, wrócą. Czy będą skuteczni? Zobaczymy. W dyskusji o koniach ciągnących fasiągi to rzeczywiście nowa jakość.

Ministerstwo zabrało głos

Choć na drodze do Morskiego Oka jest testowany meleks, dalej nie wiadomo, czy wózki elektryczne zastąpią konie. Coraz częściej słychać głosy, że na trasie będą i fasiągi, i meleksy. W tej sprawie ważne jest również stanowisko Ministerstwa Środowiska, któremu podlega TPN.

Piotr Otawski, główny konserwator przyrody i wiceminister środowiska, tak skomentował pomysł zastąpienia koni meleksami: - Propozycja dyrektora TPN daje szansę na to, aby na trasie do Morskiego Oka znów głównym tematem było piękno unikalnej przyrody i nikt nie miał wątpliwości, że każde zwierzę, także to spoza listy gatunków chronionych, jest tam odpowiednio traktowane. Pojazdy elektryczne to znakomite rozwiązanie, są ciche i nie emitują spalin.

Ta opinia została zamieszczona na stronie internetowej ministerstwa środowiska. Losem koni pracujących na trasie do Morskiego Oka interesują się też posłowie. 27 sierpnia odbędzie się w tej sprawie posiedzenie Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt.

Niepełnosprawni idą

W niedzielnej akcji "Spacer do Morskiego Oka" wezmą udział Jurek i Bogusia Omelczukowie. On jest artystą malującym ustami. Obydwoje poruszają się na wózkach inwalidzkich, mieszkają w Poznaniu. Mają siedem przygarniętych psów i trzy koty.

- Jakiś czas temu wybrałam się na targ koński do Skaryszewa. Mijały nas ciężarówki z transportami na rzeź. To boli. Człowiek czuje się zupełnie bezsilny. Razem z Jurkiem byliśmy w Warszawie na proteście przeciwko ubojowi rytualnemu. Jestem weganką. W ratowanie koni zaangażowaliśmy się dziesięć lat temu, gdy przybiegła do mnie zapłakana córka koleżanki. Jej ukochaną klacz, na której uczyła się jeździć, właściciele stajni chcieli sprzedać do rzeźni. To był spontaniczny odruch. Ile mogliśmy, dołożyliśmy się do wykupienia klaczy, trzeba było szybko działać, żeby zebrać pieniądze. Udało się, i to jak ! Dzięki ludziom dobrej woli dwie klacze, Era i Etaga, uniknęły rzeźni. Nawiązaliśmy kontakt z Przystanią Ocalenie, Dominik Nawa znalazł dla nich nowych opiekunów. Dwa razy byłam nad Morskim Okiem, ale nigdy fasiągiem - mówi Bogusia.

- Nie mieliśmy problemów z uzyskaniem zgody na wjazd samochodem w górę, w dół sama zjechałam na wózku, nie było łatwo, ale dało się. O proteście powiedziała mi znajoma. Od razu zdecydowałam: jedziemy! Dlaczego? Bo nie chcę, żeby inni wycierali sobie nami gębę. Jeśli ktoś mówi, że transport konny do Morskiego Oka musi być, bo są osoby niepełnosprawne, które o własnych siłach tam nie dotrą, to ja uważam, że dla nas dużo wygodniejszym rozwiązaniem jest meleks. Fasiąg nie jest przystosowany do przewożenia ludzi na wózkach. Mnie do meleksa jest znacznie łatwiej wsiąść. Uważam, że te konie powinny być wolne, a turyści powinni płacić za ich oglądanie - mówi Bogusia.

- Poruszam się na zwykłym wózku, Jurek ma elektryczny. Jutro z pomocą przyjaciół pokonamy trasę w dwie strony, dla Jordka, Jukona, i po to, żeby nie było już następnych cierpiących koni - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska