Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukraina. Zaczynamy rozumieć, że liczyć możemy tylko na siebie [TYLKO W "GK"]

Olena Kadyrowa
Olena Kadyrowa, autorka tekstu,  to ukraińska dziennikarka prasowa i telewizyjna, urodzona w Doniecku
Olena Kadyrowa, autorka tekstu, to ukraińska dziennikarka prasowa i telewizyjna, urodzona w Doniecku Archiwum prywatne
Mieszkańcy Doniecka i Ługańska nie znają tych, którzy wzięli się za ich "wyzwolenie" od "kijowskiej junty" - pisze dla Gazety Krakowskiej Olena Kadyrowa, ukraińska dziennikarka, która urodziła się właśnie w Doniecku.

Dzień mieszkańców Doniecka wygląda tak: ciągłe alarmy i wybuchy. Dojazd do pracy, za którą nikt nie płaci, to prawdziwy wyczyn. Lepsze samochody zarekwirowali terroryści, jeżdżą tylko te stare, tanie.

W razie ostrzału porzuca się auto i biegnie do schronu. Ludzie stoją w długich kolejkach po wodę. W sklepach, które jeszcze pracują, sprzedaje się głównie konserwy. W radiu separatyści ciągle mówią, jak ukraińska armia zabija ludzi. Mało kto już temu wierzy, tylko się denerwuje.

Wrócić żywym do domu - to zadanie na wieczór. W kranach pusto. Nocą budzą wybuchy. Każdy potrafi już rozpoznać, czy blisko, czy daleko spadają pociski. Jeśli daleko, to śpi dalej, jeśli blisko - łapie dokumenty, pieniądze w wodoodpornej oprawce, zapas jedzenia, wody i odzieży, po czym biegnie do schronu. Wszędzie dużo szabrowników. Z ulic znikają dziewczyny. Jeden z najemników przyznał w niewoli, że je gwałcą, a potem zabijają. Ciała chowają we wspólnych mogiłach, które wysadzają. Mnóstwo osobistych dramatów.

Atak serca
Jewgienij - mój 51-letni sąsiad z Doniecka ma dom letniskowy pod miastem. Dzieci wywiózł do Kijowa, ale sam wrócił. Nieraz woził wodę i jedzenie ukraińskim żołnierzom. Niedawno zadzwonili do niego znajomi, że terroryści szabrują mu daczę. Wsiadł z żoną do auta i pojechał na punkt kontrolny.

- Wasi dranie okradają mój dom - poskarżył się. Pojechał z jednym zobaczyć, co się dzieje na miejscu. Dom był już splądrowany, u sąsiada leżały dwa zabite owczarki. Kiedy terroryści wyjaśniali między sobą sytuację, podjechali nagle ukraińscy żołnierze i ochotnicy z Prawego Sektora. Zaczęła się strzelanina, dwóch terrorystów zginęło. Ochotnicy związali Jewgienija z żoną i położyli twarzami w dół na kanapie. Żądali, żeby przyznali się do związków z terrorystami.

Jewgienij przekonał w końcu, że też jest za Ukrainą, ale to "nieporozumienie" kosztowało atak serca jego żonę. Teraz modlą się, żeby ukraińska armia jak najszybciej oswobodziła Donieck.

Jeszcze pół roku temu...
Nie jest łatwo przepędzić terrorystów. Ukraina jeszcze pół roku temu nie mogła sobie wyobrazić, że na nią napadnie Rosja. Granica była otwarta, punkty kontrolne pracowały tylko formalnie. Teraz Moskwa bez trudu przesyła tamtędy uzbrojenie i grupy dywersantów, którzy zachodzą od tyłu ukraińską armię. Naszym żołnierzom trudno atakować i uwolnić Donieck z powodu ryzyka dla zwykłych mieszkańców, którzy zostali, by chronić domy.

Horror pod tytułem "Doniecka Republika Ludowa" stał się dla wielu prawdziwą lekcją patriotyzmu. Większość w Doniecku, wydaje się, nie chce już do Rosji. Nie potrzebuje "rosyjskiego, słowiańskiego brata".

Napastnik pokazał swoje prawdziwe oblicze. Ludzie są rozczarowani Janukowyczem i po Poroszence nie oczekują cudów.
Doniecczanie zadają pytanie, które brzmiało zimą na Majdanie: gdzie kara dla odpowiedzialnych za okradanie państwa i strzelanie do demonstrantów? Dlaczego nie siedzą za kratami Janukowycz, Achmetow, Efremow?

W sieciach społecznościowych Donbasu trwa dyskusja, jak układać życie po wojnie. Wydaje się, że Donieck może wejść na drogę budowy społeczeństwa obywatelskiego, co jeszcze pół roku temu było całkiem nierealne.

Lepsza strona ludzi
Zaskakujące, jak wojna ujawnia w ludziach także lepszą stronę. Ukraińskim wojskowym często podają wodę i jedzenie. Wolontariusze dokarmiają porzucone zwierzęta.

Takich jak ja doniecczan, którzy wyjechali z miasta, nie opuszcza poczucie wstydu. Za ostatnie pieniądze kupujemy m.in. protezy dla rannych żołnierzy, destylatory do wody i jedzenie. Nie dlatego, że jesteśmy tacy dobrzy, tylko z powodu ślepoty Donbasu, która kosztuje teraz tyle krwi ukraińskich chłopców. Wojna to dzieło polityków, ale zmienia życia zwykłych ludzi. Moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałam pięć lat. Ojciec założył nową rodzinę, prawie go nie widywałam. Tak było do wybuchu walk w Doniecku. Ukraiński rząd wielokroć wzywał mieszkańców do opuszczenia niebezpiecznych okolic. Mój ojciec został w Makijewce koło Doniecka, żeby chronić dom przed szabrownikami.

Sto metrów dalej był punkt kontrolny rosyjskich najemników, wkrótce pojawiła się tam wyrzutnia rakiet Grad. Zrozumiał, że trzeba uciekać, kiedy odłamek pocisku uszkodził oko żony. Karetka nie mogła przyjechać z powodu ostrzału. Prądu w domu nie było, telefon nie działał. Kiedy w końcu dodzwonił się do mnie, powiedział: "Chcę się pożegnać. Samobójstwo to jedyne wyjście. Siedzimy pod kulami, uciekać nie ma dokąd".

Odpowiedziałam, że samobójstwo to grzech i zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Ale nie wiedziałam, jak pomóc. W tym czasie moja mama, ojczym, dziadek, pies i kot przenieśli się już do Kijowa. Wspomniałam o rozmowie z ojcem. Ojczym powiedział, że trzeba ich zabrać: "W końcu to też rodzina".

Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak wszyscy pomieścimy się w małym mieszkaniu. Ale zostawić pod ostrzałem było jeszcze gorzej. Kupiłam rodzinie ojca bilety do Kijowa. Przyjechali w cztery osoby. Dziwne było to spotkanie na dworcu. Byłam nawet trochę zła na siebie za pochopną decyzję. Do momentu, kiedy pod oknami ktoś wystrzelił i żona ojca w panice chwyciła mnie za rękę. Spędzili tydzień w Kijowie. Teraz mieszkają w sanatorium. Wiem, że będziemy się częściej kontaktować. Nie jesteśmy już dla siebie obcymi ludźmi. Coś takiego nie byłoby możliwe przed wojną.

Bogactwo i bieda
Donieck dla mnie pozostanie na zawsze przytulnym, rodzinnym miastem. Nie brak tutaj pięknych ulic i dobrych restauracji. Tak było przed wojną, na zewnątrz. W środku Donieck zżerała olbrzymia społeczna nierówność.

Pamiętam rozmowę dwóch modnie ubranych dziewczyn na lotnisku: "Jak myślisz, warto wykupić dodatkowe miejsce na bagaż? Chcę dużo kupić u "Valentino".Leciały do Rzymu. Wtedy zobaczyłam, że przekroczyliśmy granicę, za którą jedni nie mają na chleb, a inni tracą 3000 euro na torebkę.

Była potrzeba zmian. Tylko moje miasto, okutane złudzeniami, ich nie chciało. Donieck stracił kontakt z resztą Ukrainy przez 15 lat rządów Partii Regionów. Dlatego wielu mieszkańców odebrało Majdan jak osobistą zniewagę. Mówili: "Naszego" cara Janukowycza wyrzucili, nas nie pytali o zdanie, co teraz będzie?

Partia Regionów i komuniści dolewali oliwy do ognia. Przekonywali, że jeśli Rosja doniecczan nie obroni, to przyjdą tutaj z zachodu. W mieście zaczęły się wiece za oddzieleniem od Ukrainy. Ci, którzy zachowali resztki rozumu, proponowali "federalizację" kraju.

Razem, ale oddzielnie?
Część doniecczan myślała, że pozostanie w składzie Ukrainy, ale jakby oddzielnie. Mały i średni biznes był przeciw separatyzmowi. Lecz w Doniecku zawsze było dużo zwykłych pracowników i urzędników. Ci z radością przyjęli Doniecką Republikę Ludową. Prosta myśl, że można wyjechać do Rosji, nie przyszła im do głowy. Wydawało się, że łatwiej przesunąć granicę.

Stało się jednak inaczej. Zaczęli przeklinać Doniecką Republikę Ludową, kiedy pierwsza salwa uderzyła w dom mieszkalny. Potem zrozumieli, że tak dzieje się dla półtoraminutowej migawki w rosyjskiej telewizji o "okrucieństwach ukraińskiej armii".
Terroryści wysadzają domy. Zaraz potem pojawiają się rosyjscy dziennikarze - robią zdjęcia zabitych ludzi. W mieście została zniszczona infrastruktura, brakuje prądu, wody. Lokalne władze uciekły.

Mieszkańcy, którzy pozostali w oblężonym mieście, wiedzą już teraz, że to prorosyjscy bojownicy niszczyli infrastrukturę w Donbasie. W przeciwnym razie po co strzelaliby do domów z wyrzutni rakietowych Grad? Jakiej nienawiści trzeba, by niszczyć śpiewające fontanny, jeździć czołgiem po ogrodzie różanym, wysadzać cerkwie?

Zrozumieć, kto za kim

Żeby zrozumieć, kto dzisiaj w Doniecku jest za Ukrainą, a kto za Rosją, należy zajrzeć do historii. Po II wojnie światowej w Donbasie dotkliwie brakowało niewolników do pracy. I wtedy rząd ZSRR wpadł na "genialny" pomysł - zabierać dzieci ze wsi i wysyłać do pracy w fabrykach. Mój dziadek pochodził z wioski koło Połtawy. Miał 16 lat w 1949 roku, kiedy dostał wezwanie, aby służbę wojskową odrobić w Doniecku. Trafił do jednego z hutniczych kombinatów. Pył z metalu zatykał płuca, wysoka temperatura powodowała omdlenia. Z jedzeniem też było źle: w dzień wydawano 150 gramów chleba i szklankę oleju rybnego. Dzieci wyrwane z rodzinnych wiosek padały jak muchy.

Z fabryki przenieśli dziadka do kopalni. Z ziemi - do piekła. Bezpieczeństwa - zero, korzyści - zero. Dziś dziadek - Zasłużony Górnik Ukrainy - dostaje za 30 lat pracy pod ziemią emeryturę wartą 200 euro. Takich jak on jest połowa w Doniecku. Ich dzieci pamiętają, za jaką cenę zbudowano region. Nie zapominają też swoich ukraińskich korzeni.

Druga grupa mieszkańców to ci, którzy robili kariery na legitymację komunistycznej partii. Zajmowali stanowiska, pełniąc rolę wasali przy feudałach wyższej rangi. Z tego kręgu wywodzą się wszyscy dyrektorzy donieckich zakładów i kopalń.
Trzecia kategoria to ludzie, którzy cicho pracowali i nie sprzeciwiali się niczemu. Dziś wolą nie pamiętać, że ich przodków rozkułaczały karne radzieckie oddziały w ukraińskich wioskach. Stanowią ok. 40 proc. mieszkańców Doniecka. Ich ideał to gwarantowane minimum: talerz zupy i dobry pan feudalny. Do dziś tęsknią za Związkiem Radzieckim.

Mafia i biznes
W 1991 r. Ukraina stała się niezależnym krajem. Kiedy reszta budowała swoje państwo, na wschodzie umacniał się oligarchiczny, feudalny system. Donbas i jego serce - Donieck podzielili między siebie ludzie z kryminalnych gangów lat 90. XX w. Zrastanie byłych komunistycznych klanów i bandytów stworzyło nowy typ mafii. Połączyli się w Partię Regionów.
Miejscowi "książęta" wmawiali swoim "pszczołom robotnicom": jesteście wyjątkowe, karmicie całą Ukrainę. A w zamian dawali marne 300 euro górnikom i 100 euro urzędnikom państwowym.

Doniecczan nastawiano przeciw zachodniej Ukrainie, wmawiając, że tam nienawidzą wszystkich rosyjskojęzycznych. Tak żerowano na cudzej niewiedzy. Ale ludność, której połowa nie wyjechała nigdy za granice donieckiego obwodu, wierzyła.
Janukowycz zaczął tutejszy model feudalizmu przenosić na całą Ukrainę. Ale ludzie się burzyli, bo w przeciwieństwie do Donbasu, nie przywykli, by klęczeć i dziękować za miskę zupy. Mały i średni biznes padał, państwowa kasa pustoszała, skala kradzieży państwowego mienia przekraczała wyobrażenia. Niezadowolonych prześladowano.
Z tego zrodził się Majdan.

Ludzie powiedzieli: nie, nas nie będą bić, okradać, my Europejczycy, nie damy się położyć na kolana. Kiedy Janukowycz uciekł, kraj odetchnął z ulgą. Za to w donieckim klanie wybuchła panika. Walcząc o zagrabione aktywa, Partia Regionów zawarła z Moskwą milczące porozumienie. Znamy sponsorów separatystów: Achmetow, Janukowycz, Efremow i, oczywiście, Putin. Liderzy tzw. Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej to ich marionetki. Jeden z nich - Bezler zbierał targowe opłaty w Ługańsku w latach 90., inny - Bołotow był kierowcą Efremowa.

Mieszkańcy Doniecka i Ługańska nie znali tych, którzy wzięli się za "wyzwolenie" ich od "kijowskiej junty". Bronić "prawosławnego, rosyjskiego świata" nie wiadomo przed kim przyjechali Czeczeni, Osetyjczycy, zdrajcy z Krymu i inni najemnicy Putina. Dziś w kraju trochę opadł entuzjazm dla integracji z Unią Europejską. I wcześniej nie chcieliśmy finansowych dotacji, ale cywilizowanych zasad kontroli skorumpowanej władzy.

Każdy wyraz "głębokiego zaniepokojenia" europejskich przywódców w odpowiedzi na krew rozlaną przez Putina jest teraz jak policzek dla Ukraińców. Stopniowo zaczynamy rozumieć, że liczyć możemy tylko na siebie. Trzeba podnieść przemysł, rolnictwo, reanimować naukę. Najważniejsze, żeby nam w tym nie przeszkadzano.

Ale prawda jest taka, że konflikt w Donbasie to nie tylko wewnętrzna sprawa Ukrainy. Myśleć tak to niebezpieczna iluzja. Rosja próbuje zmienić światowy porządek. To oznacza, że umowy międzynarodowe są bezwartościowe. Upadek malezyjskiego boeinga pokazał, że terrorysta może sam zdecydować o zestrzeleniu pasażerskiego samolotu, a potem kłamać, by łatwo uniknąć kary. Może nie wpuścić międzynarodowych ekspertów, grzebać w rzeczach zabitych ludzi, sprzedawać na lokalnym rynku zabawki i złoto pasażerów...

Europa nie rozumie
Prawo jest przy tym, kto ma broń jądrową i więcej śmiałości. Niestety, Europa tego nie pojmuje. Myśli, że skończy się na wewnętrznym, donbaskim konflikcie.

Tłumaczył Ireneusz Dańko

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska