Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cukiernia Starowicza już na św. Wawrzyńca. Za wkręconym w torty poszli wierni klienci

Maria Mazurek
Andrzeja Starowicza trudno nie polubić od pierwszego wejrzenia
Andrzeja Starowicza trudno nie polubić od pierwszego wejrzenia Andrzej Banas
Andrzej Starowicz przejął cukierniany biznes od ojca w roku 1980. Jego kultowa cukiernia mieściła się przy ul. Stradom w Krakowie, niedawno musiał ją przenieść na ul. św. Wawrzyńca. Wierni klienci przeszli tu z nią.

Z kobietami to ciekawa sprawa jest. Przychodzą do mnie i mówią: zjadłabym coś, ale takiego lekkiego, niskokalorycznego, żeby w boczki nie poszło. To ja wyliczam im, że mamy paje lekkie, owocowe, na mące ziemniaczanej. Albo ciasto truskawkowe - ani grama kremu. Może makowiec? O, od makowca pani na pewno nie przytyje.

Ale te kobitki myślą, myślą i w końcu stwierdzają: Wezmę jednak bezę. - Po cichu to załatwimy - puszczam im oko.

Kawa tylko ze śmietaną
Andrzeja Starowicza trudno nie polubić od pierwszego wejrzenia. Kiedy wchodzę do jego niewielkiej cukierni i lodziarni przy ul. św. Wawrzyńca w Krakowie, torpeduje mnie dowcipami. Bez żadnych ceregieli. Gaduła jakich mało.

- Kawy się pani napije?
- Z mlekiem.
- Z mlekiem?! Co pani wygaduje. Kawę pije się u nas tylko z bitą śmietaną.

A potem strofuje: - Jezus Maria, jak pani ten tort je?! Najpierw góra, potem dół? Niech się pani Boga boi! Na łyżeczkę trzeba nakładać wszystkie warstwy naraz, po trochu, żeby potem na koniec nie została sama śmietana albo sam krem kawowy, albo sama beza.

Te słodycze, przyznam to szczerze, rzeczywiście ma pyszne. A śmietanę gęstą, prawdziwą, taką jaką teraz trudno spotkać. Nic dziwnego, że jego pączki, lody i ciasta niejeden plebiscyt już powygrywały.

Lody, karmelki, krówki
W końcu, przyznajmy to sobie szczerze: tradycja zobowiązuje.
A jeśli chodzi o słodycze, tradycje u Starowiczów sięgają 1947 roku. Wtedy Stanisław, ojciec Andrzeja, założył ze wspólnikami wytwórnię lodów "Pingwinek". Zimnymi łakociami zajadali się kibice i Wisły, i Cracovii.

Po kilku latach Stanisław założył zaś pracownię cukierniczą przy ul. Bożego Ciała. Czego tam nie robił! Karmelki, krówki, wafle, czerwone lizaki, "sople", czyli znane w całej Polsce cukierki choinkowe, cukrowe barany...

W 1967 roku przeniósł się na ulicę Stradom 7. Pod sam Wawel. I tam rodzinna cukiernia działała jeszcze kilka miesięcy temu.
- Ale kamienicę kupili Anglicy, więc trzeba było się przenieść w inne miejsce, na ul. św. Wawrzyńca - kontynuuje swoją opowieść Andrzej.

Leniu, do pracy!
On sam do cukierniczego biznesu dołączył w 1980 roku. Wcześniej przez kilka lat studiował, inżynierem chciał zostać.
- Ale tak mi się studia podobały: jeden rajd, drugi rajd, juwenalia, zabawy, że jeden rok średnio w dwa robiłem. Aż ojciec trochę się zdenerwował i oznajmił: Dość leniu, zapieprzaj do pracy! - opowiada Andrzej.

Tak więc, zaciągnięty do pracy przez tatę, wkręcił się w te torty i ciastka na dobre. I niczym innym już od 34 lat się nie zajmuje.
Wciąż wymyśla jakieś nowe smaki, połączenia, przedziwne desery, jakich nie spotkamy nigdzie indziej.

Od PRL-u do fitmody

Przez te 34 lata biznes cukierniczy zmienił się niesamowicie. Najpierw na popisy nie było miejsca. - W PRL-u główną zagwozdką było, żeby w ogóle zdobyć towar - wspomina.

Był wprawdzie jakiś przydział, dużo pomagał w tym cech rzemiosł spożywczych. Ale i tak nie wystarczało mąki, cukru. Trzeba było zdobywać je innymi metodami. Niekoniecznie legalnymi.

- Jeździło się po sklepach, żeby zdobyć spod lady margarynę, cukier. Raczej po wsiach i malutkich miasteczkach. Bo im bliżej Krakowa, tym było trudniej i bardziej niebezpiecznie. Ale zdobyć to było jedno. Drugie to przywieźć tak, żeby nie zostać złapanym. Bo jak cię ktoś przyuważył, to zaraz to było brane za spekulanctwo - opowiada Starowicz.

Po transformacji to był szał. Nastała moda na torty, a cukiernik wreszcie nie musiał się martwić, z czego je zrobić.
Zaczął sprzedawać te swoje lody i ciastka po różnych sklepach, marketach, kawiarniach. Interes kwitł.

Ale do Polski szybko wkroczyły międzynarodowe koncerny spożywcze, które zaczęły kusić sprzedawców i właścicieli kawiarń: jeśli od nas będziecie kupować towar, wyposażymy wam lokal, kupimy parasole, stoliki, zamrażarkę. I nieco spokojniej zrobiło się w pracowni cukierniczej Starowicza.

Ale przejadły się te Nestle i Algidy ludziom. Zaczęli powoli doceniać to, co robione u nas, tradycyjnymi metodami. Swoje wyroby trzeba jednak zmieniać. Bo i gusta zmieniają się. Kilka lat temu np. pojawiła się fitmoda. Kobiety dbające o linię zaczęły szukać produktów mniej kalorycznych. Coraz więcej osób pyta też o wyroby bez glutenu.

A od kilku dni, na złość Putinowi, mamy modę na jabłka. Starowicz robi zatem strudle i szarlotki. - Trzeba umieć się dostosować - uśmiecha się.

Ciastko, jedna kaloria
Ale sam twierdzi, że jedna beza dziennie to nie grzech. - Czy to komuś zaszkodziło? Matka moja kochała słodycze, ojciec kochał. A dożyli późnej starości - mówi. Zresztą cukiernik lubi sobie pożartować ze swoimi pracownikami, że jedno ciastko to przecież jedna kaloria. A skoro dzienne zapotrzebowanie to dwa tysiące...

Żarty żartami, ale czasem ciężko się powstrzymać. Kiedy siedzę przy kawiarnianym stoliku ze Starowiczem, do cukierni co chwilę wchodzą wierni klienci i zachwycają się jego wyrobami. Podobno zajadali się nimi prezydent Kwaśniewski, Grzegorz Turnau, Zbigniew Wodecki, Jarosław Gowin.

Guzik Szymborskiej

Świetny smak to jedno, ale liczy się też fantazja. Tej Starowiczowi nie brakuje, co chwilę wymyśla jakieś nowe słodycze i fantazyjne ich nazwy.

Na przełom wieków tort ,,Millennium". Jak Szymborska Nobla dostała to ,,Guziki Szymborskiej", a jak w 2012 roku miała nadejść apokalipsa, to ciasto "Koniec świata".

- W tej branży jeszcze wiele można wymyślić, tylko bodźca trzeba, jakiejś inspiracji. Na pewno jeszcze wiele pomysłów w mojej głowie się zrodzi - uśmiecha się Starowicz.

Bo całkiem lubi to swoje życie. Całe życie ze słodkościami i kaloriami.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska