Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Chwalba: I wojna światowa. Czas kiedy Europa postradała zmysły

Maria Mazurek
Maria Mazurek
fot. archiwum
Sto lat temu żołnierzom idącym na front pobrzmiewały dzwony, śpiewy, kobiety obdarowywały ich kwiatami. Atmosfera była bardzo podniosła, mężczyźni cieszyli się, że oto idą walczyć za swoją ojczyznę. Dopiero później przyszły krwawe starcia, które pochłonęły prawie 10 milionów ofiar - opowiada prof. Andrzej Chwalba, historyk i eseista, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, w rozmowie - z Marią Mazurek

Vimy Ridge - Canadian machine gun crews

Którzy w tej wojnie to byli nasi?
Jako naród mamy problem z wypowiedzeniem się po jednej ze stron: państw centralnych, na czele z Austro-Węgrami i Niemcami, a ententą, w której była Francja, Wielka Brytania i Rosja. Bo też trudno, żeby państwo, które wtedy nie istniało, tego problemu nie miało. Polacy, w zależności od zaboru, walczyli w wojskach i austriackich, i niemieckich, i rosyjskich. W Galicji nie budziło wątpliwości, że "nasi" to Austro -Węgrzy. Ale Niemców już za naszych się nie uważało, jedynie za sojuszników monarchii. Zaś w Królestwie Polskim, czyli w Warszawie, Lublinie, Częstochowie, "nasi" to byli Rosjanie. Sytuacja komplikowała się w zaborze pruskim. Wieloletnia germanizacja, walka z językiem i kulturą polską sprawiła, że Polacy Niemcom nie kibicowali. Ale lojalnie poszli walczyć razem z nimi. Nie było raczej przypadków buntu, dezercji.

Pan swoją książkę o wielkiej wojnie nazwał "Samobójstwo Europy". Czemu?
To nie mój pomysł. I wojnę światową nazwali tak dziennikarze, politycy, wojskowi i cywile. Już w 1917 roku, kiedy zrozumiano, że ta rzeź zwana wojną przynosi katastrofalne skutki, ludzie mawiali "Europa postradała zmysły", "Europa urządziła sobie piekło". "Europa popełniła samobójstwo". I rzeczywiście, ta Europa sprzed wojny, przewidywalna, z jej systemem wartości, Europa-matka świata, w 1914 r. popełniła samobójstwo i potem już nigdy nie zmartwychwstała.

Wojna była do uniknięcia?
Raczej nie. Ona wisiała nad Europą. Jakby tuż obok nas gromadziły się chmury, grzmiało, błyskało. Jak od burzy, tak od wojny nie było już odwrotu. Nie wiadomo było tylko, kiedy to nastąpi.

Skąd ten stan napięcia?
Zwaśnione państwa, nieposkromione ambicje, imperialne cele, nacjonalistyczne nastroje. To jedno. Ale też język elit, który podłapywali wszyscy obywatele. Mówiło się, że Europa jest zgnuśniała, zniewieściała, że mężczyźni przestają być mężczyznami. Dawniej, gdy pacjent był chory, upuszczano mu krew. Nieważne, co mu było, ale wierzono, że zatruwa go chora krew, która - po upuszczeniu - ustąpi miejsca świeżej. Sądzono, że Europa jest chora, że płynie w niej zatruta krew i że tylko krwawa wojna jest w stanie ją ocalić.

Kto tak mówił?
Dosłownie wszyscy. Elity polityczne, intelektualne. Artyści, niby tak wrażliwi i spokojni. Nawet socjaliści, z definicji wypowiadający się przeciw wojnie, jak przyszło co do czego tę ideę wsparli.

Zaczęło się od zamachu na Franciszka Ferdynanda, następcę tronu Austro-Węgier.
Książę habsburski przyjechał do Sarajewa, stolicy okupowanej przez c.k. monarchię Bośni i Hercegowiny, na manewry wojskowe. Połowa mieszkańców Bośni to byli Serbowie, od lat skonfliktowani z monarchią austro-węgierską.

To właśnie serbski nacjonalista, Gavrilo Princip, zabił księcia Ferdynanda.
Austria prowokowała, wyznaczając finał manewrów wojskowych na 28 czerwca, dla Serbów dzień wielkiego święta. Monarchia chciała tym zademonstrować: to my, Habsburgowie, rządzimy na Bałkanach!

To był precyzyjnie przygotowany zamach?
Wcale nie. Zbieg okoliczności sprawił, że udało się zabić Habsburga. Kierowca wiozący w aucie księcia pomylił drogę i musiał zawrócić. Podczas manewru zmniejszył prędkość do kilku kilometrów na godzinę. I wtedy 19-letni Princip wyciągnął rewolwer i postrzelił księcia, z bardzo małej odległości. Przez przypadek zabił też zresztą jego żonę.

Jak teraz odbierają Principa Serbowie?
Goran Bregovic, serbski piosenkarz śpiewający z Kayah, jest nim zachwycony. Podobnie inni Serbowie. Princip to bohater narodowy, jego imieniem nazwane są ulice. Ale inne bałkańskie narody już za bohatera go nie uważają. Wprawdzie był anarchistą, ale był też nacjonalistą, wierzył w powstanie wielkiej Serbii.

Ten zamach był dla monarchii pretekstem, by wszcząć wojnę.
Austriacy czekali tylko na okazję, by zaatakować Serbię i otworzyć sobie drogę do południowych Bałkanów. A ta sytuacja była dla nich idealna - cały świat będzie po naszej stronie, myśleli, bo przecież musimy pomścić śmierć Habsburga.

Może sami maczali ręce w tym zamachu, skoro był im na rękę?
Być może celowo sprowokowali Serbów. Ale na to nie ma silnych dowodów. Austriacy działali zresztą bardzo sprytnie. Zanim 28 czerwca wypowiedzieli wojnę Serbii, najpierw upewnili się, że Rzesza ich wesprze. Na początku to była jednak lokalna wojna.

Kiedy wojna zaczęła być "światowa"?
Trudno powiedzieć. Chyba 1 sierpnia, kiedy Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji. A być może dzień wcześniej, kiedy Rosja ogłosiła mobilizację - bo musimy wiedzieć, że aktem wrogości było nie tylko wypowiedzenie wojny, ale i mobilizacja wojsk? Albo kiedy do wojny przystąpiła Wielka Brytania, a za nią jej dominia, takie jak Australia i Kanada? Czy kiedy do wojny, po stronie aliantów, włączyła się Japonia? Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Jedno jest pewne: zamach w Sarajewie i wojna austriacko-serbska wywołały reakcję domina. Po kolei do lokalnej wojny włączały się kolejne państwa z praktycznie wszystkich kontynentów.

Gdyby nie zamach w Sarajewie, znalazłby się inny pretekst?
Nie mam wątpliwości. Europa czekała na tę wojnę, wręcz się modliła o nią.

Żołnierze szli na nią z entuzjazmem?
Byli zachwyceni. Żołnierzom idącym na front pobrzmiewały dzwony, śpiewy, kobiety obdarowywały ich kwiatami. Atmosfera była podniosła, mężczyźni cieszyli się, że oto idą walczyć za swoją ojczyznę.

Nikt nie wierzył, że tyle to potrwa?
Bo do tej pory każde wojny, łącznie z napoleońskimi, kończyły się szybko. Nie było mowy o wielomiesięcznych, wieloletnich wręcz bitwach. To w wielkiej wojnie była absolutna nowość. Tylko niektórzy oficerowie angielscy zwracali uwagę, że wojna może potrwać kilka lat. Byli niechętni. Dlatego nikt nie wierzył w to, że Anglicy, a za nimi ich dominia, kolonie i sprzymierzeńcy, pójdą się bić.

Co by było, gdyby nie poszli?
Francja sama nie dałaby rady, tym bardziej że Rosja nie spełniała oczekiwań. Wojna zakończyłaby się zwycięstwem Niemiec i jeszcze w roku 1914.

Czemu więc Wielka Brytania w końcu zdecydowała się wesprzeć państwa alianckie?
Bo Niemcy zaatakowały Belgię, a Wielka Brytania była gwarantem neutralności tego niewielkiego królestwa. Anglikom nie chodziło tyle o obronę swojej przyjaciółki, ile o strach, że Niemcy zajmą porty belgijskie, leżące bardzo blisko wybrzeża Anglii. Niemcy w takiej sytuacji mieliby więc łatwość w zaatakowaniu i Brytyjczyków. Nastroje Anglików świetnie obrazuje rysunek, który pojawił się w brytyjskiej prasie: Niemcy wbijają Anglii sztylet w plecy. Między plecami a sztyletem jest Belgia.

Dlaczego ta wojna, wbrew oczekiwaniom, tyle trwała?
Najważniejszy w tej wojnie był front zachodni. A tu panowała równowaga. Alianci powstrzymali Niemców pod Marną, ale potem linia walki się zatrzymała, bo żadna strona nie była na tyle silna, by zmienić sytuację. Stąd zaczęła się wojna, której nikt nie przewidywał - wojna okopowa, pozycyjna. Żołnierze miesiące spędzali w budowanych z drewna, stali i betonu okopach, które w miarę upływu czasu były coraz głębsze i dłuższe. Amerykańskie biura podróży organizowały wycieczki dla żądnych wrażeń turystów, aby wraz z pilotem podeszli jak najbliżej frontu, poczuli zapach prochu, zobaczyli świstające w powietrzu odłamki amunicji. Oczywiście, uprzedzano ich - "Warning! Jedziesz na własne ryzyko!", ale to tylko dodatkowo podniecało Amerykanów.

W zasadzie skąd ten stan równowagi? Przecież to była wojna Austrii i Niemiec z całą resztą świata: Francją, Rosją, Anglią, Ameryką i krajami wszystkich kontynentów!
Po pierwsze, państwa centralne były wspierane przez Turków, którzy walczyli bardzo dobrze. Po drugie, początkowo po stronie aliantów mieliśmy tylko Francję i Rosję, reszta świata dołączyła później. Po trzecie, armia niemiecka po prostu była najlepsza. Najlepiej zorganizowana, wyposażona, przeszkolona, zdyscyplinowana. I Niemcy dysponowali siecią kolejową, która gwarantowała szybkie przemieszczanie się wojsk.

Jak podczas tej wojny wyglądało życie ludności cywilnej?
To podczas I wojny światowej po raz pierwszy użyto bombowców, myśliwców. I po raz pierwszy bomby zrzucano na cywilów. To wprowadziło terror wojenny, jakiego ludność cywilna, będąca poza frontem, wcześniej nie znała. Poza tym pojawiły się ogromne braki zaopatrzenia, bo rolnicy pomaszerowali na wojnę; nie miał więc kto pracować na roli. W tej sytuacji lepiej dawały sobie radę państwa alianckie, bo dzięki panowaniu na morzu miały z brytyjskich dominiów świeże dostawy żywności. Jednocześnie flota brytyjska utworzyła blokadę morską Niemiec i Austro-Węgier, przez co żywność z państw neutralnych nie miała jak do nich dotrzeć. Niemcy wymyślali towary zastępcze: zamiast masła - margarynę, zamiast butów - chodaki. W państwach centralnych źle się żyło, panował głód. Inaczej w Paryżu, Londynie, Rzymie. Poza terrorem lotniczym żyło się tam w miarę normalnie, kwitło życie knajpiane.

Gdybyśmy siedzieli teraz nie w pizzerii w Zielonkach, ale w kawiarni w wojennym Paryżu, jak bardzo byłoby niebezpiecznie?
Nie aż tak bardzo. Ludzie siedzieli w kawiarniach, flirtowali, jedli, pili. Z tą różnicą, że zakazany wtedy alkohol wlewali do filiżanek po kawie.

Jak to się stało, że wielka wojna w końcu się skończyła?
W 1918 r. widać było już wielkie zmęczenie wojną. Obie strony miały dość, uzmysławiały sobie coraz dobitniej, w jakie zadłużenie i zniszczenie wpędziła ich wojna. Jeśli chodzi o sytuację na froncie, najbardziej do wygranej aliantów przyczyniło się przystąpienie Ameryki do wojny w 1917 roku.

Co się stało, że w końcu jednak się w tę wojnę zaangażowali?
Zadecydowało kilka spraw. Silne związki kulturowe i językowe z Wielką Brytanią, powiązania kapitałowe. Wstrząsem było dla Amerykanów zatopienie przez Niemców Lusitanii, statku pasażerskiego, na którego pokładzie płynęło 120 obywateli USA. Rosła w Stanach niechęć do Niemców. Przyczyniło się do niej to, że Brytyjczycy byli mistrzami tworzenia czarnego wizerunku Niemiec. Oskarżali ich o wszystko - czy mieli na to dowody, czy nie. Opowiadali np., że Niemcy robią mydło z ludzi, co było bzdurą. Ale najważniejszy był moment, kiedy Brytyjczycy przechwycili depeszę wysłaną z niemieckiego MSZ do Meksyku. Niemcy namawiają w niej Meksykanów, by wystąpili przeciw Stanom, a w zamian, po wygranej wspólnie wojnie, otrzymają Kalifornię, Arizonę, Nowy Meksyk. Przechwycenie i opublikowanie tego telegramu to była ta kropla, która przelała czarę goryczy. Proszę sobie zresztą wyobrazić, jakby Polacy dziś się poczuli, jeśli okazałoby się, że kraj X proponuje krajowi Y, że w zamian za agresję wobec Polski dostanie Kraków?

Ameryka wkroczyła do wojny późno, ale to ona dyktowała warunki pokoju. I tak zostało do dzisiaj.
Słusznie. To jedna z najważniejszych konsekwencji wojny - zupełnie zmienił się układ sił politycznych na świecie. 14 punktów prezydenta Wilsona stało się podstawą do rokowań pokojowych i wtedy właśnie Ameryka objawiła się jako największe mocarstwo świata, mające decydujący wpływ. Rola Europy zmalała. Powstało kilkanaście nowych państw, w tym Polska. Ale nie tylko dlatego ta wojna zmieniła losy świata. To właśnie w okopach I wojny światowej rodził się faszyzm, szowinizm. To w 1917 roku, podczas rewolucji w Rosji, powstał komunizm. Wojna wywołała też gigantyczne zniszczenia, epidemie, zadłużenia, kryzys gospodarczy, prawie 10 milionów ofiar.

I wcale chyba nie wyleczyła Europy z choroby?
W ogóle. Do listy chorób Europy doszły tylko kolejne. Te niewyleczone choroby musiały znów dać o sobie znać. I dały- rzezią drugiej wojny.

Czy I wojna światowa przyniosła coś dobrego?
Skutkiem ubocznym każdej wojny jest rozwój techniki, nauki. To podczas wielkiej wojny po raz pierwszy użyto samolotów, czołgów, U-Bootów, gazów bojowych. Rozwinęła się chemia spożywcza, medycyna.

A Polska? Rok 1918 przyniósł nam odrodzenie.
Przez długi czas to nie była nasza wojna, choć Polacy upatrywali w niej szansę na to, by zwrócić uwagę świata na tę kwestię. Ale naprawdę stało się tak dopiero w 1918 roku. Choć z "Kadrówki", z późniejszych Legionów, słusznie jesteśmy dumni, bo to kawał pięknej historii.

Możemy więc być z tej wojny zadowoleni?
Straty w ludziach, wielkie zniszczenia, choćby całkowite zniszczenie Gorlic - cena, którą zapłaciliśmy za tę nie naszą wojnę, była bardzo wysoka. Ale happy end był nasz.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska