Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć "Papuga". Bokser, który wygrywał ze Szpilką siedzi w areszcie

Artur Gac
Miał zadatki na świetnego sportowca. Ale się pogubił. Teraz krakowski bokser jest w celi.
Miał zadatki na świetnego sportowca. Ale się pogubił. Teraz krakowski bokser jest w celi. fot. Waclaw Klag
Przed 25-letnim Arturem Ł. kariera stała otworem. Jako amator wygrywał z Arturem Szpilką, trenował w niemieckiej grupie Universum i pomagał w przygotowaniach Dariuszowi Michalczewskiemu. Od kwietnia ubiegłego roku Ormianin, z niewyjaśnionym statusem obywatelskim, przebywa w tymczasowym areszcie śledczym w Krakowie-Podgórzu.

- Wczoraj na widzeniu była córka Ania, a dzisiaj ja zaniosę Arturowi paczkę. Właśnie idę do sklepu, ale za wiele nie kupię, bo trzeba zmieścić się w limicie kilku kilogramów - mówi napotkany przed wysokim murem aresztu przy ul. Czarnieckiego w Krakowie ojciec pięściarza Vardevan Łazarian.

Niewysoki Ormianin płynnie posługuje się językiem polskim, od 23 lat mieszka z żoną i dwojgiem dzieci na osiedlu Wandy w Nowej Hucie. To po nim pierworodny syn, związany z Krakowem już od trzeciego roku życia, odziedziczył wzrost, a przede wszystkim krępą budowę ciała. O takich jak on, barczystych i masywnych mężczyznach, mówi się, że są "nabici".

***
Artur Ł. trafił do aresztu tymczasowego po tragicznych wydarzeniach z 14 marca 2013 roku. Prokuratura Rejonowa Kraków-Nowa Huta oskarżyła pięściarza oraz trzech jego kolegów o udział w śmiertelnym pobiciu nowohuckiego rapera znanego jako "Papug".

Z poczynionych przez nas ustaleń wynika, że oskarżeni przyznają się do winy. Grozi im do dziesięciu lat pozbawienia wolności.
- Na razie Ł. nie złożył wyjaśnień, a nie jest wykluczone, że z uwagi na konflikt interesów w obronie dostrzeżony przez sąd, proces będzie musiał rozpocząć się od nowa - informuje mecenas Adam Madejski, obrońca pięściarza.

***
- Nie chce mi się wierzyć w to, co od pana słyszę - kręci głową trener Ireneusz Przywara, który od 2004 roku prowadził Ł. w Concordii Knurów. To znany szkoleniowiec, dwukrotnie związany z Tomaszem Adamkiem najpierw w boksie amatorskim, a później jako asystent Andrzeja Gmitruka w zawodowstwie.

W debiucie w barwach knurowskiego klubu Ormianin pokonał zawodnika z Sosnowca Damiana Małasa, późniejszego brązowego medalistę młodzieżowych mistrzostw Polski. Rok później Ł. sięgnął po największy sukces w karierze amatorskiej, w postaci zwycięstwa w turnieju Pucharu Polski w Grudziądzu. - Artur nigdy nie sprawiał mi problemów wychowawczych, dlatego tym bardziej jestem w szoku. Wręcz przeciwnie, zawsze służył pomocą oferując kolegom transport lub dzieląc się jedzeniem - opowiada trener Przywara.

***
Przygoda z boksem urodzonego w stolicy Armenii Erewanie Artura Ł. rozpoczęła się w Nowej Hucie. Jako 10-latek pierwsze kroki stawiał w klubie TKKF Champion Apollo Kraków pod okiem trenera Andrzeja Jagielskiego. Z niewielką przerwą na treningi u Stefana Skałki, przez ponad cztery lata był wierny temu szkoleniowcowi, odnosząc z nim niebagatelne sukcesy.

Zaczątkiem kariery 14-letniego Ormianina był triumf w 23. międzynarodowym turnieju "O Złotą Rękawicę Wisły". Zwycięstwo młokosa z Nowej Huty na ringu w hali TS Wisła Kraków było wielką niespodzianką - jako młodzik i jednocześnie najmłodszy zawodnik turnieju rozdał karty wśród starszych kadetów.

Sukcesy posypały się jak z rogu obfitości w kolejnym roku. Na przełomie kwietnia i maja Ł. zdobył brązowy medal na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Gnieźnie, będącej zarazem mistrzostwami Polski kadetów.

Na podium stanął w Myszkowie, sięgając po srebrny medal w 28. edycji prestiżowego turnieju "Czarne Diamenty" (rok później cieszył się ze zwycięstwa).

***
O umiejętnościach Ł. świadczą trzy walki z obecną gwiazdą polskiego boksu zawodowego Arturem Szpilką. Bilans: dwa do remisu dla Ormianina. - Doskonale pamiętam te pojedynki. Najpierw przegrałem z nim na punkty w swojej trzeciej walce w karierze, później ponownie mnie pokonał, a za trzecim razem sędziowie orzekli remis - twierdzi Szpilka, który do ostatniego pojedynku z Arturem Ł. w Knurowie, poprzedzającym mecz bokserski Polska kontra Reszta Świata, przystępował jako aktualny wicemistrz Europy kadetów.
Pamiętny trudnych przepraw w ringu "Szpila" komplementuje rówieśnika.

- Był to charakterny chłopak, który konsekwentnie szedł do przodu, choć brakowało mu trochę wyszkolenia technicznego. Swoją uporczywością i dążeniem do celu sprawdzał się w boksie amatorskim - ocenia polska nadzieja wagi ciężkiej.

***
W wieku 16 lat Artur Ł. zaczął jeździć z ojcem na sparingi do Hamburga i Berlina. Nastolatek cenił sobie zajęcia pod okiem trenera Dariusza Michalczewskiego Fritza Sdunka oraz Ulli Wegnera.

Z czasem, gdy jego akcje rosły, otrzymywał od Niemców za udział w sparingach po kilkaset euro tygodniowo. W grupie Universum Artur czuł się jak w domu, otoczony rodakami doskonale znanymi kibicom pięściarstwa, Arthurem Abrahamem i Khorenem Gevorem, a sympatią do nastolatka pałał starszy o ponad dwie dekady pochodzący z Uzbekistanu Artur Grigorian.

***
Młodzian dużo czerpał ze sparingów m.in. z Karo Muradem i Sebastianem Zbikiem. - Bywało, że trenerzy musieli go temperować, kiedy zawodnika dzieliło od pojedynku kilka dni. Artur zawsze wciskał "gaz" chcąc pokazać się z jak najlepszej strony, ale należało zwolnić, żeby tuż przed galą nie doprowadzić do kontuzji - mówi Vardevan Łazarian.

Spore doświadczenie nastolatek zebrał na obozie przygotowawczym Dariusza Michalczewskiego w Centralnym Ośrodku Sportu w Zakopanem, gdzie "Tygrys" szykował formę do ostatniego w karierze, przegranego pojedynku z Fabrice'em Tiozzo.

- Na moje zaproszenie Artur uczestniczył w części cyklu treningów. Byłem świadkiem jego częstych rozmów telefonicznych z rodzicami, a zalecenia trenerów wykonywał starannie i sumiennie - napisał w opinii do Sądu Okręgowego w Krakowie były mistrz świata.

Na dodatkowe treningi jeździł do Wrocławia trenować pod okiem Mariusza Cendrowskiego, wielokrotnego mistrza kraju i olimpijczyka z Sydney.

- Widziałem w nim całkiem duży potencjał. Przy tym miał trochę problemów z samodyscypliną w kwestii utrzymywania wagi. Mówiłem mu, żeby zwrócił na to uwagę, bo nie jest drugim Mike'em Tysonem. Mimo to miał niesamowitą dynamikę i nie bał się pracy - opowiada Cendrowski i dodaje: - Nigdy nie wzbudzał w sobie agresji, ani nie był zaczepny. Wręcz przeciwnie, emanował od niego spokój i pozytywne nastawienie do świata - uważa właściciel akademii sportów walki "Red Corner".

***
Długo oczekiwany debiut Artura Ł. w wadze półciężkiej na ringu zawodowym, poprzedzony nawiązaniem współpracy z trenerem Tadeuszem Głową z nowohuckiego Tiger Boxing Club, nastąpił w sierpniu 2010 roku na gali "Seaside Boxing Show" w Międzyzdrojach.
Pochodzący z Erewanu pięściarz pokonał na punkty Łotysza Romansa Sewczenkę. Musiał dopłacić do jego występu z domowego budżetu.

- Nie wiązaliśmy z nim żadnych planów, dlatego umówiliśmy się na takie zasady - tłumaczy promotor gali Tomasz Babiloński.
Szczęśliwy Artur Ł. tak recenzował swój występ na plaży nadmorskiego kurortu: - Boksuję dużo lepiej, niż rok temu, gdy zadawałem wiele chaotycznych ciosów. Lubię się bić, tylko teraz ten styl muszę poprzeć techniką i będzie dobrze.

Niespełna rok później Ormianin wystąpił w walce pożegnalnej na cześć Wojciecha Bartnika, ostatniego polskiego medalisty igrzysk olimpijskich w boksie.

***
Ale po gali w Oleśnicy pod Wrocławiem słuch o Ł. zaginął. Odnalazł się kilka miesięcy później na sali warszawskiej Legii, pomagając przez kilkanaście dni w przygotowaniach Pawłowi Głażewskiemu, znanemu ze świetnego pojedynku z legendarnym Royem Jonesem Jr.
- Twardy pięściarz, dobrze balansujący tułowiem, bijący mocne ciosy sierpowe. Dawał mi dobre rundy i okazał się bardzo przydatny w sparingach - komplementuje Artura "Głaz".

Ormianin na boksie nie dorobił się niczego. O swoich bokserskich trofeach, a w ślad za nimi gratyfikacjami finansowymi, przed trzema laty mówił: Maksymalnie "wpadało" 2 tysiące złotych, za to więcej było nagród rzeczowych. Z turniejów międzynarodowych wracałem z latarką, myszką do komputera, żelazkiem, a nawet pisakami. Moją motywacją zawsze były medale - twierdził pięściarz.

Okazjonalnie dorabiał na ochronie lokali oraz współprowadził z rodzicami dwa biznesy: nieistniejącą już restaurację "Armenia" przy ulicy św. Filipa oraz nadal prosperujący sklep odzieżowy "Artur" w miejscu dawnej Tandety.

- Za młodu było biednie, ale miałem smykałkę do zarabiania. Już jako mały chłopak handlowałem i miałem kieszonkowe na własne wydatki - mówił.

Problemy z wagą, zawiedziona nadzieja z powodu nieprzyznania wizy na treningi w USA pod okiem szkoleniowca Tomasza Adamka Rogera Bloodwortha, brak kontraktu promotorskiego i sponsora sprawiły, że kariera Ł. nie była spektakularna.

***
Zdaniem bliskich, pięściarz z Nowej Huty nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w boksie zawodowym, ale sam zainteresowany myśli w tej chwili o czymś innym. - Artur dostrzega dramat, który zaprowadził go do aresztu i za wszelką cenę chce się pojednać z rodziną ofiary. Pełen pokory i skruchy pisze listy, ale na razie pozostają one bez odzewu - mówi mecenas Madejski.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska