Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Przybylska, sława i ból

Paweł Gzyl
Bzdura. "Informacje opublikowane o śmierci Anny Przybylskiej są nieprawdziwe" - zdementowała wiadomość agentka aktorki. Skandal jednak już wybuchł. Gwiazda zapowiedziała za pośrednictwem swych przedstawicieli, że wyciągnie prawne konsekwencje wobec autorów plotki. To koszmarne nieporozumienie było kulminacją długiej wojny z tabloidami, którą Przybylska prowadzi od kilku lat.

Osaczona
Wszystko zaczęło się, kiedy popularna aktorka urodziła w 2006 roku drugie dziecko. Poczytne magazyny proponowały jej już kilka miesięcy wcześniej oficjalną sesję z noworodkiem. Gwiazda jednak konsekwentnie odmawiała, mimo proponowania coraz wyższych kwot. W tej sytuacji kolorowe media postanowiły iść na całość.

- Wtargnięto na oddział poporodowy, na którym leżałam. Próbowano zrobić i zrobiono mi zdjęcie w zakrwawionej piżamie i ze spuchniętą, popękaną twarzą oraz próbowano te zdjęcia sprzedać. Wówczas tylko reakcja lokalnych mediów i interwencja mojej menedżerki spowodowały, że te zdjęcia się nie ukazały - opowiadała potem w programie telewizyjnym Tomasza Lisa.
Wtedy wyszło na jaw, że paparazzi nie dawali jej spokoju już od dłuższego czasu. Jedni próbowali pokazać wspaniały świat gwiazdy polskiego filmu, a inni - uchwycić ją w jak najbardziej niekorzystnej pozie lub sytuacji.

Aktorka czuła się jak zwierzę - nieraz musiała się chować lub uciekać przed wścibskimi fotoreporterami. W końcu umieściła na swoim profilu w serwisie Instagram nagrany telefonem film, na którym widać, jak paparazzi czatują na nią przed szkołą jej córki. Okazało się, że obserwują dom gwiazdy całą dobę. "Jestem ze swoim dzieckiem!!! Obserwują mój dom!!! BOJĘ SIĘ!!!!" - napisała aktorka pod zdjęciem, które wrzuciła do internetu.

- Kiedyś, byłam jeszcze wtedy w ciąży, paparazzi stali pod domem mojej przyjaciółki w Piotrkowie Trybunalskim. Nie wychodziłam stamtąd dwa dni, to mi spuścili powietrze z kół w samochodzie. I ja przez 50 kilometrów jechałam w śnieżycy z wielkim brzuchem i dwojgiem dzieci na tylnym siedzeniu. Wyłam i jechałam na flaku - opowiadała aktorka w "Gali".

Tabloidowa terapia

Sytuacja pogorszyła się, kiedy w zeszłym roku do wiadomości publicznej przedostała się informacja, że Przybylska ma guza trzustki. Kiedy jeden z tabloidów podał tę wiadomość, wokół aktorki rozpętało się prawdziwe piekło. Logika paparazzich była przerażająca: Skoro gwiazda ma nowotwór, to będzie się musiała poddać chemoterapii, a to znaczy, że będzie łysa i wycieńczona. Każdy fotoreporter współpracujący z plotkarskimi mediami chciał zdobyć takie zdjęcie. Zdając sobie z tego sprawę, aktorka publicznie poprosiła o to, aby jej nie prześladowano.

- To ja zdecyduję, kiedy i gdzie o tym opowiem. A teraz proszę, żeby uszanować moją decyzję. Nie chce, żeby moja córka czytała w gazetach o tym, co rzekomo się ze mną dzieje. Nie chcę, żeby moi znajomi, rozsiani po całej Polsce, codziennie po kolejnych nieprawdziwych publikacjach zamartwiali się o mnie. Sama chcę im to wyjaśnić - powiedziała w "Grazii".

Sytuacja była o tyle poważniejsza, że po pierwszych doniesieniach mediów o chorobie Przybylskiej, producenci filmowi zaczęli wyrażać wolę wycofania się ze współpracy z aktorką. Pomogły dopiero zapewnienia lekarzy, że rokowania na wyleczenie są optymistyczne. Gwiazda trafiła bowiem pod opiekę dobrego zespołu specjalistów, a dokumentację jej choroby objęto klauzulą pełnej tajności.

"Pozdrawiam z zaświatów" - zażartowała Przybylska, kiedy jedna z gazet zadzwoniła kilka dni temu do jej męża, aby zdementował plotkę o śmierci jego żony, a to ona sama odebrała telefon

- Opiekują się mną cudni lekarze, którym jestem bardzo wdzięczna. Nie jest prawdą to, że przeszłam kolejną operację, ani to, że jestem w trakcie chemii. Diagnozowanie mnie i plan dalszego leczenia pozostawmy moim wspaniałym lekarzom. Nie życzę sobie, żeby tabloidy prowadziły moją terapię - denerwowała się aktorka.

Kawa z Panem Bogiem
Po zabiegu, który Przybylska przeszła w minione wakacje w gdańskiej klinice, radykalnie zmieniło się jej spojrzenie na życie. Otwarcie przyznała, że po raz pierwszy od trzynastu lat poszła do spowiedzi.

- Teraz znowu kumpluję się z Panem Bogiem, chodzimy co niedziela na kawę. Bardzo dobrze mi z tą przyjaźnią, lecz nie narzucam nikomu mojej wiary, nie manifestuję jej i nie zmuszam innych, by razem ze mną na tę niedzielną kawę chodzili. Ale uwierz mi, że po tych spotkaniach jest mi o wiele lżej. I myślę, że dostałam swoją lekcję od Niego w jakimś celu. Po coś - wyznała w rozmowie z "Vivą!".

Wyciszona i uspokojona aktorka przyznała skromnie, że chciałaby jeszcze pożyć, bo ma kilka niespełnionych marzeń - prywatnych i zawodowych. Tuż przed fatalną plotką gwiazda pochwaliła się w internecie pamiątkowym zdjęciem z mężem z uroczystości trzynastej rocznicy ich związku.

Już wcześniej Przybylska podkreślała, że małżeństwo jest niezwykle ważnym elementem jej życia. - Może to takie banalne, ale my się z Jarkiem na wskroś uwielbiamy. Wieczorem, gdy dzieciaki już śpią, rozmawiamy sobie: "No i co, Misiu-Pysiu. Jak było na treningu?". A kłócimy się jak klasyczne rodzeństwo - śmiała się w wywiadzie.

Zanim choroba spowodowała powrót Przybylskiej do Boga, aktorka zmieniła się już w wyniku założenia rodziny. Związek z piłkarzem Jarosławem Bieniukiem zaowocował trojgiem dzieci: córką Oliwią i synami Szymonem i Janem. Ciężar ich wychowania spadł na aktorkę, ponieważ mąż niemal co weekend grywał mecze, a w wakacje i ferie wyjeżdżał na treningi. Do tego doszły liczne przeprowadzki - choćby do Turcji, gdzie Bieniuk grał przez pewien czas.

Pewną stabilizację udało się Przybylskiej osiągnąć, kiedy wraz z mężem kupili w Gdańsku dom. Gwiazda rezygnowała więc z kolejnych produkcji filmowych, stawiając na wychowanie dzieci. - Ja bym chciała mieć normalne życie. Faceta, który idzie na dziewiątą do pracy i wraca najpóźniej o siedemnastej. I który ma weekendy wolne i żeby wszystkie wakacje i ferie dzieci można było spędzać wspólnie - wyznała "Vivie".

Przed założeniem rodziny Przybylska była zupełnie inną osobą. Już jako nastolatka zaczęła pracę w show-biznesie. Była najpierw hostessą, potem fotomodelką, a w wieku 17 lat trafiła na plan pierwszego filmu. Matka podpisała zgodę na jej udział w "Ciemnej stronie Wenus", mimo że jej córka miała grać rozbierane sceny. Jej filmowym mentorem stał się reżyser obrazu - Radosław Piwowarski.

Za ładna, za śmiała
Ponieważ nie skończyła żadnej szkoły aktorskiej, początkowo zdobywała popularność dzięki swej oryginalnej urodzie. We wspominanym "Playboyu" pojawiły się aż dwie jej rozebrane sesje.

Nie wzbraniała się również przed rozbieranymi scenami w kolejnych filmach. Jan Frycz powiedział jej prosto w oczy: "Ty w ogóle nie masz wnętrza. Ty jesteś, ku..., za ładna". Z czasem środowisko ją jednak polubiło - za jej bezpośredniość, skłonność do żartów i dystans do samej siebie.

- Do dziś pamiętam swój "występek" w Złotopolskich. Któregoś razu, mając lat 20, zwyczajnie się upiłam. Na planie były czyjeś imieniny bądź urodziny - prawdziwa zmora dla tych, którzy chcą być trzeźwi. Grając z Piotrkiem Szwedesem i Piaskiem byłam tak totalnie rozluźniona, że wszyscy pękali ze śmiechu - przyznała aktorka w "Playboyu".

Z czasem jednak spoważniała. Zaczęła grywać nie tylko w telewizji, ale i w kinie. W końcu udowodniła, że jest aktorką, a nie tylko piękną "dekoracją".

- Chociaż jestem młoda i energiczna, często martwię się na zapas, bo boję się cierpienia, odchodzenia i przemijania. Nie własnego, tylko bliskich - powiedziała trzy lata temu.

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska