Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowosądeckie. Miały żyć na wolności, a wylądowały w kurniku

Paweł Szeliga
Bażancie pisklaki mają już cztery tygodnie i rosną zdrowo. - W klatce żal je trzymać, a na wolność strach wypuścić - mówi Maria Bochenek. - Teraz mam zmartwienie, bo chcę dla nich jak najlepiej
Bażancie pisklaki mają już cztery tygodnie i rosną zdrowo. - W klatce żal je trzymać, a na wolność strach wypuścić - mówi Maria Bochenek. - Teraz mam zmartwienie, bo chcę dla nich jak najlepiej Paweł Szeliga
Maria Bochenek z Moszczenicy Wyżnej (gm. Stary Sącz) całe życie hodowała drób. Bażantów jednak dotąd u siebie nie miała. Trafiły do niej przez przypadek i dziś zajmują szczególne miejsce w kurniku.

Pod koniec czerwca syn pani Marii kosił traktorem łąkę. Zatrzymał pojazd, gdy zauważył gniazdo ukryte w wysokiej trawie. Uciekł stamtąd w popłochu bażant. Mężczyzna uznał, że pewnie do jaj już nie wróci, więc zawołał matkę. Zabrała jaja i umieściła w inkubatorze. Niedługo potem wykluły się z nich pisklaki.

- Podsunęłam je kurze liliputce, która troskliwie się nimi zajęła - opowiada Maria Bochenek. - W sklepie zoologicznym dowiedziałam się, że nie ma karmy dla bażantów, więc podsypałam im tej dla kurcząt. Potem zaczęłam dodawać mielonej kukurydzy, a następnie pszenicy.

Na starosądeckim jarmarku pani Maria spotkała mężczyznę, oferującego dorosłe bażanty. Pisklaków od niej nie chciał, ale zasugerował, żeby im podawała mrówki. To podobno rodzaj naturalnej szczepionki, chroniącej przed ptasimi chorobami.
Maria Bochenek wzięła sobie tę radę do serca, więc zabrała się za szukanie mrowisk w gospodarstwie. Okazało się, że jest ich sporo, więc raz w tygodniu nabiera na łopatę warstwę ziemi z owadami i wrzuca do kurnika. Bażanty błyskawicznie wyłapują smaczne kąski. I faktycznie, są zdrowe.

- Martwię się tylko, co z nimi zrobię, jak dorosną - zdradza Maria Bochenek. - W kurniku szkoda ich trzymać, a nie wiem czy na wolności przeżyją. Do garnka za to na pewno nie trafią. Przywiązałam się do nich, a poza tym u nas w rodzinie dzikiego ptactwa się nie je. Nawet, jeśli dorastało w kurniku.

Plus za opiekę, ale wizja przyszłości raczej kiepska

Grzegorz Tabasz, przyrodnik, autor felietonów o zwierzętach.
Przede wszystkim - wielki plus dla pani Marii, że zaopiekowała się jajami. Nie wiadomo czy samica by do nich wróciła. O podawaniu pisklętom mrówek nie słyszałem. Pewnie je jedzą, ponieważ, podobnie jak kury, zjadają to, co rośnie w ziemi albo w niej żyje. Nie jestem jednak optymistą w kwestii przyszłości tych bażantów. Szanse, że będą normalnie żyć na wolności, są raczej znikome. Wypuszczone wrócą do gospodarstwa, z którego je wypuszczono, albo polecą do jakiegoś innego kurnika. To będzie dla nich bowiem naturalne środowisko, w którym dorastały. Dlatego nie można wykluczyć,że dorosłe osobniki jednak wylądują kiedyś w jakimś garnku, w charakterze rosołu...

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska